Na stronie fundacji Siepomaga została zamieszczona informacja na temat zbierania funduszy na leczenie małego chłopca, którego najbliższa rodzina pochodzi z Kotuni. Na prośbę rodziny apelowaliśmy o pomoc. Można było wchodzić na stronę internetową fundacji i wpłacać na leczenie chłopca, które może uratować życie, ponieważ choruje na białaczkę. Po długim i wyczerpującym, leczeniu kiedy wszyscy myśleli, że będzie już dobrze choroba powróciła.
Dzięki państwa ofiarności udało się zebrać kwotę 375 040 zł, akcję wsparły 8633 osoby, było 6571 udostępnień. Rodzina za pośrednictwem redakcji dziękuje wszystkim, który wsparli leczenie chłopca.
Tomek ma ostatnią szansę na życie, która kosztuje pół miliona złotych! Na początku czerwca powinno rozpocząć się leczenie Blincyto. To jedyna nadzieja, że chłopczyk doczeka przeszczepu szpiku i pokona białaczkę. Rodzice Tomka prosili o pomoc…
Białaczka to jednak bezlitosny wróg… Daje pozorne szczęście, czeka w uśpieniu, a potem atakuje ze zdwojoną mocą. W lutym mogliśmy odstawić leki immunosupresyjne, Jeszcze w marcu wszystkie wyniki były dobre, kolejną kontrolę mieliśmy mieć 25 kwietnia, przed majówką. W planach był urlop w górach, całą rodziną, by uczcić rok wygranej z białaczką. To miały być radosne chwile…
Niestety, nagle wyniki krwi zaczęły się pogarszać. Lekarze zdecydowali o punkcji szpiku. Pojechaliśmy na badania sami – tata i syn. Zostałem poproszony na rozmowę. W gabinecie czekała na mnie nie tylko nasza pani doktor, ale i szefowa kliniki, i pani psycholog. Ugięły mi się nogi, bo wiedziałem, że w tym składzie mają mi do przekazania najgorszą możliwą wiadomość. Usłyszałem, że jest wznowa…
Ale Tomuś nie wie, że teraz będzie trudniej, o wiele trudniej… Synek jest w trakcie przyjmowania 28-dniowego cyklu chemii. Widzimy, jak z godziny na godzinę ucieka z niego cała energia i radość życia. Teraz już tylko leży, nawet się nie uśmiecha… Nie ma już sił. Ale wytrzyma, mocno w to wierzymy! Zaraz po chemii lekarze chcą rozpocząć leczenie blinatumomabem – lekiem, który jest ostatnią szansą. Jeśli się uda i synek przejdzie leczenie, potem będzie jeszcze megachemia i przeszczep. Czy się boimy? Całe nasze życie to strach. Wiele jeszcze przed nami, a teraz skupiamy się na jednym – by Tomuś miał szansę na leczenie lekiem ostatniej szansy…- mówi mama.