Bliscy 21 ofiar zamordowanych przez aparat komunistycznego i nazistowskiego terroru otrzymali noty identyfikacyjne podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim. Wśród odnalezionych jest m.in. urodzony w Michałowie w gminie Ostrowite Tadeusz Leśnikowski.
Tadeusz Leśnikowski ps. „Desant” był porucznikiem Armii Krajowej. Urodził się 16 grudnia 1916 r. Był synem Franciszka i Agnieszki z d. Jaworskiej. Student Politechniki Warszawskiej. Uczestnik kampanii wrześniowej w jednostkach łączności. W okresie okupacji pełnił służbę w Armii Krajowej. W 1946 r. podjął pracę przy urzędującej w powiecie przemyskim Komisji Delimitacyjnej, zajmującej się ustaleniem przebiegu granicy polsko-radzieckiej w tym rejonie. W maju 1949 r. został aresztowany pod fałszywym zarzutem szpiegostwa na rzecz wywiadu brytyjskiego. Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie z 13 stycznia 1950 r. został skazany na karę śmierci, którą wykonano 5 maja 1950 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Jego szczątki odnaleziono w wyniku prac ekshumacyjnych prowadzonych w 2017 r. przez IPN w kwaterze „Ł” Cmentarza Wojskowego na Powązkach.
W październiku br., podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim, córka Tadeusza Leśnikowskiego z rąk przedstawicieli IPNu, w obecności prezydenta Andrzeja Dudy, odebrała notę identyfikacyjną. Maria Leśnikowska-Pietrasik miała 6 tygodni, gdy jej ojciec został aresztowany. Po rewizji zabrano wszystkie jego zdjęcia. To, które zaprezentowano podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim widziała pierwszy raz w życiu. – Znam ojca z opowieści mamy i przyjaciół – mówiła córka bohatera. To właśnie jej mama w 1959 r. zwróciła się do prokuratury, żeby poznać okoliczności śmierci męża, który skazany za zamach stanu, szpiegostwo i próbę obalania siłą ustroju PRL. Żona Tadeusza Leśnikowskiego próbowała dowiedzieć się, gdzie pochowano jej męża, ale nigdzie nie mogła oficjalnie uzyskać takiej informacji. Przypadkiem, od sekretarki dowiedziała się, że więźniów z Rakowieckiej chowano na Powązkach. – Pojechała tam, zobaczyła zagajnik, kupy, papier toaletowy i pofałdowaną ziemię. Rozpłakała się. Znalazła grabarza, którego uprosiła, żeby powiedział jak to było, gdzie byli chowani. Powiedział jej, bo on chował te zwłoki. Nie wyobrażacie sobie państwo jak ten kąt wyglądał. Mama poprosiła, żeby postawił tam krzyż, a potem zawiozła tabliczkę z imieniem i nazwiskiem. I tak zaczęła się historia Łączki – podczas uroczystości wspominała Maria Leśnikowska-Pietrasik. W zeszłym roku pracownikom IPN udało się odnaleźć szczątki jej ojca. – Nie chciało mi się wierzyć, jak dostałam telefon, że te szczątki są. Szkoda, że mama tego nie dożyła. To są dla nas, rodzin święte miejsca. Tam zginęli nasi rodzice, dla których najważniejszą sprawą była wolność Polski – dodała córka bohatera.
– Wrócili z zesłania, na które próbowali ich zepchnąć komuniści, z zesłania donikąd; wrócili z doliny nicości, w której próbowano ich na zawsze umieścić, w dołach bezimiennych, gdzieś pod chodnikami, gdzieś pod grobami zasłużonych budowniczych Polski Ludowej. Próbowano zabić pamięć o nich po to, by – jak sądzę – Polska nigdy nie była Polską w tym najlepszym i najbardziej cennym dla nas tego słowa znaczeniu – podczas uroczystości mówił prezydent Andrzej Duda.
– Mieli różne życiorysy, pochodzili z różnych stron Polski i nie tylko. Gdy wybuchła II wojna światowa, nie zawahali się. Są wśród nich żołnierze Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, pilot jednego z dywizjonów oraz cichociemny. Wszyscy mieli wspólny koniec – wyrok komunistycznego sądu i zamordowanie. Do dzisiaj nie mają grobów – mówił o zidentyfikowanych ofiarach totalitaryzmów prezes IPN Jarosław Szarek.
W ciągu trzech lat była to już czwarta uroczystość, podczas której wręczono noty identyfikacyjne. Dotychczas poznaliśmy nazwiska ponad 70 bohaterów.
fot. Eliza Radzikowska-Białobrzewska / KPRP