Wiesław Radniecki doskonale wiedział o popełnionym w urzędzie przestępstwie, a nie powiadomił o tym organów ścigania, czym nie dopełnił obowiązków służbowych – orzekł słupecki sąd i skazał byłego burmistrza Zagórowa na grzywnę. Dużo wyższą karę dostał rolnik z Nowej Wsi, od którego cała sprawa się zaczęła.
Sprawa dotyczy sytuacji z 2016 r., gdy w gminie Zagórów trwało szacowanie strat wyrządzonych przez suszę. Według ustaleń prokuratury rolnik z Nowej Wsi, wymusił na jednej z urzędniczek, a zarazem członkini komisji szacującej straty zmianę protokołu w ten sposób, by straty w jego uprawach przewyższały 70 proc. Młoda urzędniczka przyznała potem, że zgodziła się zmienić protokół, bo wystraszyła się mężczyzny, który w urzędzie był wobec niej agresywny. – Krzyczał na mnie, że załatwi mi zwolnienie z pracy, straszył, że naśle na mnie PiS i mnie załatwią. Wystraszyłam się, ten pan był agresywny. Żałuję, że nie wezwałam wówczas policji – zeznała potem urzędniczka. – Wystraszyłam się tych słów, które ten pan mówił. Wiedziałem, że jego brat był wicestarostą. To wzbudziło u mnie przekonanie, że może to zrobić – dodała kobieta. Choć początkowo prokurator przedstawił jej zarzut sfałszowania protokołu, ostatecznie postępowanie wobec niej umorzono.
Na podstawie zmienionego protokołu rolnik mógł ubiegać się o wynoszącą ponad 17 tys. zł pomoc z budżetu państwa. Ostatecznie pieniędzy nie dostał, bo Wiesław Radniecki, ówczesny burmistrz Zagórowa złożył wniosek o zablokowanie wypłaty. Krótko potem rolnik doniósł na niego do prokuratora. Ostatecznie obaj zostali oskarżeni. Rolnik o to, że działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej nakłonił urzędniczkę do zmiany protokołu, a potem na jego postawie złożył wniosek do ARiMR o wypłatę nienależnych mu pieniędzy. Burmistrz z kolei usłyszał zarzut niedopełnienia obowiązków. Jego wina – zdaniem prokuratora – polega na tym, że nie powiadomił organów ścigania o sfałszowaniu protokołu. – Zgodnie z przepisami funkcjonariusz publiczny, a takim jest burmistrz, ma obowiązek powiadomić organy ścigania o przestępstwie, o którym ma wiedzę. W tym przypadku nie ulega wątpliwości, że w trakcie trwającego kilka miesięcy postępowania wyjaśniającego burmistrz powziął informację o sfałszowaniu protokołu, a mimo to nie zawiadomił o tym policji ani prokuratury – na naszych łamach tłumaczył prokurator Grzegorz Budziński.
Proces ruszył rok temu. Na rozprawie, podobnie jak w śledztwie, obaj oskarżeni nie przyznali się do winy. Rolnik zapewniał, że w żaden sposób nie wymuszał na urzędniczce zmiany protokołu. Twierdził, że gdy dostał z gminy dokument, w którym widniały nieprawdziwe dane, pojechał do urzędu wyjaśnić sprawę. Burmistrz w sądzie podał kilka przyczyn, które spowodowały, że nie zawiadomił o sprawie organów ścigania. – W tym czasie złożono już na mnie zawiadomienie do prokuratury. Uważałem, że prokuratura skutecznie została powiadomiona o całej sprawie. Nie zawiadomiłem prokuratora również dlatego, że w tym czasie akta sprawy zabrała policja a ja wstrzymałem wypływ środków w Agencji. Sądziłem, że ewentualne zawiadomienie może poczekać kilka dni, albowiem nie skutkowało to żadnymi stratami dla Skarbu Państwa. Ponadto czekałem na ostateczną decyzję Agencji. Miałem obawy, że Agencja może uznać roszczenia rolnika i wypłacić mu wysokie odszkodowanie, ponieważ tylko Agencja jest uprawniona do przeprowadzania takiej kontroli. Miałem prawo zakładać, że Agencja wykona swój obowiązek, zbada sprawę i poinformuje ewentualnie inne organy o decyzjach, czyli prokuraturę i wojewodę – tłumaczył ówczesny burmistrz i podkreślał, że tylko dzięki temu, że to on w Agencji zablokował wypłatę pieniędzy rolnikowi, Skarb Państwa nie poniósł straty.
Po trwającym rok procesie, w poprzedni wtorek słupecki sąd ogłosił wyrok. Nie miał żadnych wątpliwości, że obaj oskarżeni są winni. Rolnik w niedozwolony sposób wymusił na przedstawicielce komisji ds. szacowania strat zmianę protokołu. O jego winie świadczą nie tylko zeznania urzędniczki, która zmieniła protokół, ale także innych świadków, głównie pracowników słupeckiego biura ARiMR. Zeznali oni, że gdy rolnik stawił się w ich biurze z pierwotnym protokołem uzyskał informację, że wpisana tam wysokość strat nie uprawnia go do uzyskania pomocy. – Wtedy oświadczył, że załatwi sobie zmianę protokołu – uzasadniając wyrok sędzia Katarzyna Radke przytaczała zeznania świadków. Rolnik dostał rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Musi też zapłacić 7,5 tys. zł grzywny i pokryć 1,7 tys. zł kosztów sądowych.
Wiesław Radniecki został uznany za winnego niedopełnienia obowiązków służbowych. W jego przypadku kluczowy był przepis kodeksu postępowania karnego mówiący o tym, że instytucje państwowe i samorządowe, które w związku ze swą działalnością dowiedziały się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, są obowiązane niezwłocznie zawiadomić o tym prokuratora lub policję. – Oskarżony był wówczas burmistrzem, miał wiedzę odnośnie zmiany protokołu, znał okoliczności sprawy, a mimo to nie złożył zawiadomienia do organów ścigania – uzasadniała wyrok sędzia. Dodała, że twierdzenia byłego burmistrza, który przekonywał m.in., że to ARiMR albo wojewoda mieli obowiązek zawiadomić o sprawie organy ścigania, i że bał się przekroczenia uprawnień, nie mają w tej sprawie żadnego znaczenia. Choć za przestępstwo niedopełnienia obowiązków służbowych kodeks karny przewiduje tylko karę pozbawienia wolności, były burmistrz został skazany na grzywnę w wysokości 3 tys. zł (dodatkowo ma pokryć prawie 400 zł kosztów sądowych). – Jest to kara wystarczająca – tłumaczyła sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny. Zaraz po jego ogłoszeniu Wiesław Radniecki zapowiedział, że złoży apelację. Drugi z oskarżonych w tej sprawie nie był obecny podczas ogłoszenia wyroku. Nie wiemy, czy planuje się od niego odwołać.
Śmiechu warte. Prokuratura miała także informacje o przestępstwie, nie mówiąc o Agencji Rolnej, więc nie tylko Burmistrz był zobowiązany do powiadomienia organów ścigania. Można było wszcząć postępowanie z urzędu także na podstawie już posiadanych informacji.
Straszył PiSem. Brat starostą z PSL .Qń by się uśmiał. Puścił oczko do sądu.
Czyli że miał zamiar przywłaszczyć 17 tysiaków i już jest wyrok. W Skoka h brak jest 2 mld. Nawet nie ma postępowania.
Jeśli mamy urzędników którzy dają się zastraszyć zwykłemu petentowi
i jeszcze odstępuje się od ich ukarania
to pięknie
Dlatego idąc do urzędu jestem potraktowana jak zło konieczne bo jestem grzeczna
Nie raz odeszłam z kwitkiem.
Teraz pójdę z mord ą w słusznej sprawie.