Posłuchajcie, co miał do powiedzenia starosta po naszej publikacji pt. „72 tys. dla biznesów syna”.
– Gdybym robiła duże interesy, to na pewno by mi to przeszkadzało. Ale to kwestia 300 zł za artykuł raz w miesiącu – tak odpowiadała Irena Grzeszczak na pytanie, czy zlecenia z kierowanej przez nią szkoły trafiają do firm jej syna. Pytanie usłyszała w sierpniu 2012 r. Prawda okazała się zupełnie inna.
REKLAMA
Pan Starosta jak zwykle w stylu – ja tu swojej winy nie odnajduję…
Panie Waldemarze co Pan myśli o nepotyzmie PSL-u?
A ja dziękuje ZSL… hmm… PSL za to że cała moja rodzina siedzi na stołkach w jednej z sąsiednich gmin 🙂
Pan Roga jest mistrzem nieudzielania odpowiedzi na zadawane niewygodne pytania. Doskonale też potrafi „odwracać kota ogonem”. Można powiedzieć : „wytrawny z niego polityk” …….
Siedzi rybak nad morzem i łowi ryby. Nagle patrzy a tu na wędce trzepoce się mu złota rybka. Wyciągnął ją czym prędzej i się pyta:
– Czy ty rybko jesteś ze złota?
– Nie – odpowiedziała rybka – ja jestem z PSL. – Zafrasował się stary rybak…
– No to ty nie spełniasz życzeń? – zapytał ją.
– Nie. – odpowiedziała rybka – ja tylko obiecuję
Dlaczego JOWy bardzo podobają się PSL, PO, Mniejszości Niemieckiej, Mniejszości ukraińskiej,Nowoczesnej ,separatystom RAŚ na Ślasku i Opolszczyźnie.Dlaczego?czy ktoś wie?
Zleceń musiało być być bardzo dużo,albo pani z matematyką jest na bakier,bo niby skąd taka suma- 72 tys.
Niestety po przejęciu od socjalistów władzy, od prawie 30 lat przy korycie jest postsolidarność z całym swoim mentalnościowym bagażem (w większości przypadków). Do wywracania systemu nadawali się świetnie, do rządzenia krajem niekoniecznie. Polska potrzebuje ludzi honoru, wizjonerów, mężów stanu. Przydałoby się w polityce nowe rozdanie tylko jak to oderwać… samo nie odejdzie. Nadzieja w młodych i następnym pokoleniu
I ciemny lud to kupił. Uwierzył w nazwisko Grzeszczak. I cóż się okazało ? Góralska prawda czyli gówno prawda.
Generał Petelicki twórca jednostki GROM chciał trybunał stanu dla Donalda za Smoleńsk, gdzie jest teraz Pan Generał ?. „Jeżeli państwo usłyszą o mojej śmierci to znaczy, że mnie załatwili” gen. Petelicki. Polecam obejrzeć materiał i samemu wysunąć wnioski, kto minusuje bez obejrzenia ten jest nie poważny youtu.be/kGIB6I5C-9Q youtu.be/Ss11yfwCJLs
Mijają dwa lata rządów Prawa i Sprawiedliwości. Półmetek pierwszej kadencji. Jeżeli czegoś Polakom brakuje, to – paradoksalnie – triumfu prawa i sprawiedliwości. Czyli rozliczenia afer z czasów rządów Platformy Obywatelskiej oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Bo ile wyroków już zapadło, ile wniosków o tymczasowy areszt skierowano do sądów?
Sukcesy „dobrej zmiany” można wyliczać długo. Odzyskanie podmiotowości w polityce zagranicznej (choć na kierunku wschodnim niestety bez zmian), twardy sprzeciw wobec przymusowej relokacji islamskich imigrantów. Dobre wyniki gospodarcze, które uznać muszą nawet światowe agencje ratingowe – bo z faktami i twardymi wskaźnikami ekonomicznymi się nie dyskutuje. Sukces programu Rodzina 500 +. Wszystko to sprawia, że po dwóch latach rządów Prawo i Sprawiedliwość wciąż zyskuje w sondażach.
Ale gwoli całościowego oglądu sytuacji trzeba widzieć także porażki. I tutaj wyłaniają się dwie. Po pierwsze – wciąż ostatecznie nie wyjaśniono wszystkich okoliczności i prawdziwych przyczyn katastrofy smoleńskiej. Bo w to, że uderzenie w niewielkie drzewo skrzydła rządowego tupolewa z prezydentem RP na pokładzie spowodowało taką destrukcję samolotu, wierzą już chyba tylko najbardziej fanatyczni wyznawcy sekty pancernej brzozy. W tym zakresie porażkę można jednak zrozumieć – po tym, jak rząd Tuska pozostawił najważniejsze dowody w rękach Rosjan, polskie śledztwo musi polegać na żmudnym odtwarzaniu okoliczności i weryfikacji hipotez.
Porażka druga, której tak łatwo już wytłumaczyć się nie da – to brak skutecznego i twardego rozliczenia afer z czasów rządu Platformy Obywatelskiej. Można wręcz odnieść wrażenie, że niektóre śledztwa wyhamowały, straciły impet, rozlazły się gdzieś na boki. Dobitnym przykładem jest tzw. afera podkarpacka. W czerwcu ubiegłego roku wydawało się, że nastąpił przełom – do aresztu trafiła była szefowa Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. Musiał upłynąć cały rok, aby doszło do kolejnego zatrzymania – tym razem byłego dyrektora biura poselskiego Jana B. – do 2015 r. posła PSL i zarazem byłego przewodniczącego klubu parlamentarnego tej partii. Chodzi o przyjęcie 700 tys. zł łapówki.
Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że na razie w sieci wpadają jeśli nie płotki, to ryby średnie. Sam Jan B. – mimo iż w listopadzie w 2015 r. postawiono mu zarzuty popełnienia sześciu przestępstw o charakterze korupcyjnym, wciąż korzystać może z wolności i uroków życia. Dwa lata temu sąd odrzucił wniosek o tymczasowe aresztowanie Jana B. Samo nasuwa się pytanie, czy ta decyzja miała coś wspólnego z faktem, że B. był 14 lat członkiem Krajowej Rady Sądownictwa.
Ale co tam Jan B. – jego afera dotyczy zaledwie jednego województwa przerobionego, jak się zdaje, na prywatne księstwo udzielne. Kilka dni temu tygodnik „Sieci Prawdy” opisał szokujące fakty dotyczące negocjowania przez Waldemara Pawlaka kontraktu gazowego z Rosją. To już „rympał” na najwyższym poziomie, gdzie gra się strategicznymi interesami państwa. W porównaniu z takimi „geszeftami” cała reszta to blotka, chociaż jak podsumowuje Piotr Cywiński na portalu wPolityce.pl w tekście zatytułowanym Gangsterka Pawlaka:
Według licznych doniesień mediów, np. „Dziennika”, firmy należące do znajomych Pawlaka, także te z jego udziałami, wygrywały przetargi na różnorakie usługi i latami robiły lukratywne interesy. […] Krótko mówiąc, wicepremier, minister gospodarki wynalazł i zbudował na własny użytek finansowe perpetuum mobile: Pawlak rządził, rozdawał i dzielił, Pawlak zawierał umowy i je finalizował, wreszcie – Pawlak płacił Pawlakowi, w stolicy i na głuchej prowincji.
Idźmy dalej – komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji w Warszawie kierowana przez Patryka Jakiego tak naprawdę nie ma uprawnień śledczych. Powołana została do – tak brzmi jej pełna nazwa – usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich, wydanych z naruszeniem prawa. A prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz bezkarnie śmieje się w kułak i lekceważy komisję, nie stawiając się na jej wezwania. Tymczasem dla Waltzowej powinien być akt oskarżenia i wyrok – jeśli nie za świadomy współudział w mafijnej prywatyzacji (co udowodnić trudniej), to co najmniej za brak nadzoru urzędniczego, wskutek czego mafijna prywatyzacja mogła kwitnąć przez wiele lat (co oczywiste).
Można powiedzieć, że dwa lata to za mało, aby „wiedzę operacyjną” dotyczącą Jana B., Waldemara Pawlaka czy prezydent Warszawy przełożyć na twarde dowody procesowe. Niemniej wychodzących z takiego założenia warto spytać: To ile czasu będzie „w sam raz”? Cztery lata? Sześć lat? Trzeba mieć świadomość, że opóźnienia w śledztwie zawsze działają na korzyść przestępców, a na niekorzyść organów ścigania.
W całej sprawie najbardziej poruszający jest fakt, że skutkiem sytuacji jest narastanie w społeczeństwie przekonania, że wspięcie się na odpowiednio wysoki poziom w politycznej drabinie zapewnia nietykalność i bezkarność – nawet po politycznej zmianie.
Kary nie będzie dla przeciętnych drani, / I lud ofiary złoży nadaremnie. / Morderców będą grzebać z honorami – śpiewał Jacek Kaczmarski.
Czyżby dzisiaj należało zmodyfikować słowa tej piosenki: Kary nie będzie dla największych drani… Trzeba pamiętać, że u źródeł sukcesu Prawa i Sprawiedliwości legło nie tylko pragnienie politycznej zmiany, nie tylko potrzeba uzdrowienia gospodarki, ale także społeczne łaknienie i oczekiwanie sprawiedliwości. A to wymaga wymierzenia polityczno-gospodarczym gangsterom słusznej kary – bynajmniej nie w imię zemsty i odwetu, ale właśnie w imię sprawiedliwości. Zatem – mimo że od dwóch lat rządzi Prawo i Sprawiedliwość, Polacy wciąż oczekują zwycięstwa prawa i sprawiedliwości. Tak, aby była kara i dla przeciętnych, i dla największych drani.
Przypomnijmy – od marca 2009 r. zespół negocjatorów Waldemara Pawlaka ustalał z przedstawicielami Gazpromu warunki cenowe nowej, długoterminowej umowy na dostawy gazu do Polski. Negocjacje zakończyły się w październiku 2010 r. podpisaniem skrajnie niekorzystnej dla Polski umowy. Nie wszyscy wiedzą, że rząd Tuska podjął wówczas decyzję, aby utajnić przed opinią publiczną instrukcje negocjacyjne jakie zatwierdzał i podsyłał Pawlakowi. W tym celu PO zmieniło nawet przepisy ustawy o ochronie informacji niejawnych! Czy były premier z wicepremierem czegoś się obawiali?
W ostatnich dniach za sprawą decyzji Komisji Europejskiej, która dała do zrozumienia, aby nie karać rosyjskiego Gazpromu za nielegalne wyzyskiwanie krajów Europy Środkowo-Wschodniej, powróciła kwestia podpisanej w 2010 r. przez polskie władze umowy na dostawy gazu z Rosji.
Negocjacje na temat jej treści rozpoczęły się w marcu 2009 roku. Polskiej grupie negocjacyjnej przewodził ówczesny minister gospodarki Waldemar Pawlak. Donald Tusk podsyłał Pawlakowi tzw. instrukcje negocjacyjne, w których wyznaczał wytyczne na temat stanowiska strony polskiej oraz margines do ustępstw wobec Gazpromu. Negocjacje zakończyły się w październiku 2010 roku podpisaniem bardzo niekorzystnego dla Polski wieloletniego kontraktu na dostawy gazu z Rosji, który skutkował narzuceniem gigantycznego haraczu wobec Gazpromu (ustalono, że cena sprzedawanego Polsce gazu będzie o około 40 proc. wyższa od ceny rynkowej).
Co istotne – w 2010 roku instrukcje Tuska do gazowych negocjacji z Rosją rząd uznał za tajemnicę służbową opatrzoną klauzulą „zastrzeżone”. Zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami dostęp do dokumentów z taką klauzulą był zastrzeżony jedynie przez przez dwa lata. W między czasie posłowie PO-PSL zmienili jednak prawo (nowelizacja ustawy o ochronie informacji niejawnych z 2011 roku). Wprowadzono wówczas regułę, zgodnie z którą dostęp do tego typu dokumentów „decyzją kierownika jednostki organizacyjnej” może być zastrzeżony na czas nieokreślony. Rząd Tuska skrzętnie to wykorzystał i utajnił instrukcje negocjacyjne na czas nieokreślony.
Powstaje pytanie – czego obawiali się Donald Tusk z Waldemarem Pawlakiem, że podjęli decyzję o utajnieniu instrukcji negocjacyjnych? Dlaczego o ich treści nie mogli się dowiedzieć wyborcy/podatnicy, którzy decyzjami ówczesnej elity rządowej zostali skazani na płacenie znacznie wyższych rachunków za gaz, a polska gospodarka musiała z tego tytułu ponosić dodatkowe, liczone w miliardach złotych koszta?
Źródło: Pawlak podpisał umowę z Rosją, ale utajniono… instrukcje (Gazeta.pl)
Źródło: Dlaczego Ministerstwo Gospodarki nie chce odtajnic dokumentów nt. umowy gazowej z Rosją? (BiznesAlert.pl)
Czytaj także: Jakóbik: Ujawnić raport NIK o umowie gazowej z Rosją (BiznesAlert.pl)
czy naprawdę niesposob jest udowodnic ze POlska Osmiornica i PSL na czele z Tuskiem sfalszowaly ostatnie wybory samorzadowe ?
skad i jak te dodatkowe krzyzyki na prawie 20% kart do glosowania sie pojawily?
PRZYJACIELE, MOBILIZACJA! Niemcy chcą zabrać młodym Polakom ich dziecko. Kiedy dziecko urodziło się w niemieckim szpitalu – tamtejszy urząd Jugendamt stwierdził, że rodzice są „za biedni” i dziecko należy Polakom odebrać. Kiedy młodzi rodzice chcąc ratować swoje Maleństwo uciekli z nim do Polski – to Niemcy wystawili za polską rodziną list gończy. TO SKANDAL. W związku z tym, musimy działać! Jutro będę interweniował osobiście w Ministerstwie Sprawiedliwości. Natomiast dzisiaj wystosowałem list do Ambasadora Niemiec w Polsce – bardzo Was proszę o udostępnienie tego listu. Musimy WSZYSCY pokazać, że nie będzie naszej zgody na odbieranie polskich dzieci przez niemiecki urzędy! Przeczytaj list i UDOSTĘPNIJ!
Szanowny Panie Ambasadorze,
W ostatnich dniach media obiegła informacja, że niemiecki urząd Jugendamt, chciał odebrać młodym polskim rodzicom ich dziecko, urodzone w niemieckim szpitalu. Powodem odebrania Polakom dziecka przez niemiecki urząd miało być to, że są biedni. Zrozpaczeni rodzice, postanowili ratować swoje dziecko i uciec do Polski.
Dziś niemiecka policja wystawiła list gończy za młodymi polskimi rodzicami. Jako polski parlamentarzysta uważam, że działania zarówno niemieckiej policji jak i Jugendamtu, są skandaliczne. Po pierwsze, niedopuszczalne są działania niemieckich urzędów, które próbują siłą odbierać dzieci polskim rodzinom. Po drugie, wystawianie listu gończego za młodymi rodzicami, którzy z miłości zabrali swoje dziecko do Polski by nie dopuścić do rozbicia rodziny, jest przejawem bezduszności i przedmiotowego traktowania Polaków mieszkających w Niemczech.
W związku z powyższym, proszę Pana Ambasadora, o przekazanie władzom RFN w Berlinie, że polityka niemiecka polegająca na odbieraniu siłą dzieci polskim rodzinom mieszkającym w Niemczech jest w mojej opinii skandaliczna i będzie prowadzić do pogorszenia relacji pomiędzy naszymi państwami. Społeczeństwo polskie domaga się szacunku i godnego traktowania ze strony Republiki Federalnej Niemiec. Zwłaszcza z uwagi na fakt, jak wiele nasza Ojczyzna wycierpiała z rąk Niemców w czasie II wojny światowej, a także mając na uwadze, że Polacy mieszkający w Niemczech to uczciwi obywatele, którzy ciężko pracują i płacą podatki, budując tym samym niemiecką gospodarkę.
Mam nadzieję, że nasz głos zostanie wysłuchany i proceder odbierania polskim rodzinom dzieci w Niemczech zostanie natychmiast zakończony.
Z wyrazami szacunku,
Adam Andruszkiewicz
Poseł na Sejm RP
Sehr geehrter Herr Botschafter,
in den letzten Tagen hat das deutsche Jugendamt wieder einmal für große Aufregung gesorgt, indem es versucht hat, einer jungen polnischen Familie das Sorgerecht für ihr in Deutschland geborenes Kind zu entziehen. Grund dafür war Armut. Die verzweifelten Eltern wussten sich nicht anders zu helfen und sind zurück nach Polen geflohen.
Zudem hat die deutsche Polizei heute die Fahndung nach den beiden Eltern ausgerufen. Als polnischer Parlamentarier finde ich diese Vorgehensweise der deutschen Polizei, als auch des Jugendamtes einfach nur skandalös.
Herr Botschafter, ich bitte Sie daher der deutschen Bundesregierung auszurichten, dass meiner Ansicht nach diese Art von beispielloser Politik, welche darin besteht, polnischen Familien die Kinder wegzunehmen, sehr schlechte Auswirkungen auf die Beziehungen unserer beiden Länder haben wird. Die polnische Bevölkerung erwartet sich von der Bundesrepublik Deutschland respektvoll und angemessen behandelt zu werden. Insbesondere angesichts der Tatsache, wie viel Leid Polen unter deutscher Besatzung im Zweiten Weltkrieg ertragen musste und dass heute in Deutschland lebende Polen hart und ehrlich arbeiten und somit die deutsche Wirtschaft fördern.
Ich hoffe, dass unsere Stimme Gehör findet und der systematische Kindesentzug bei polnischen Familien sofort beendet wird.
Hochachtungsvoll
Adam Andruszkiewicz, Abgeordneter zum polnischen Sejm