OJCOM NASZYM (7)
Pozbycie się z gminnej biblioteki niemieckich szmatławców w roku obchodów setnej rocznicy Odzyskania Niepodległości i bohaterskiego czynu zbrojnego Ojców Naszych byłoby dobrym akcentem upamiętniającym te ważne uroczystości. Niestety przez haniebne zabiegi totalnej targowicy i wójta gminy, powidzka biblioteka stała się przykładem działalności sprzecznej z interesem Polski i Polaków. Na 9 gazet, 8 wybrało Stronnictwo Pruskie; w tym 6 gazet niemieckich, 1 żydowską i 1 szwajcarską. Zamiast 1, zafundowano sobie 4 gazety polityczne, a mianowicie: Newsweek, Angora, Wysokie Obcasy Extra i Focus Historia, bo polityka historyczna, kulturalna i wyznaniowa, to też polityka. W tych antypolskich tabloidach nie tylko dąży się do obalenia polskich władz, ale preferuje marksizm kulturowy zwalczający wzorce moralności opartej na religii chrześcijańskiej, rodzinę, wiarę, patriotyzm i kulturową tożsamość. Propagowana jest idea ateizmu, feminizm, aborcja i odmienność seksualna.
Podczas gdy w Polsce i wielu miejscach na świecie w sposób bardzo uroczysty obchodzona jest setna rocznica Odzyskania Niepodległości, w Powidzu, nieodpowiedzialna sitwa powiązana z lokalną władzą, zafundowała mieszkańcom skandal na miarę stulecia.
Udający patriotów osobnicy szermujący hasłami tolerancji i wolności, którą rozumieją zapewne jako „róbta co chceta”, dokonali rzeczy obrzydliwej. Podjęli próbę zanegowania tego co jest naszą chlubą, z czego jesteśmy dumni i chcemy, żeby były dumne kolejne pokolenia. Zbezcześcili pamięć Ojców Naszych i zbrukali ich pomnik.
Ta hańba już na zawsze będzie wpisana do kronik naszego grodu. Czegoś takiego nie było w czasie zaborów. Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy trwa!
Jak mogło do tego dojść? Otóż w Powidzu posłużono się wzorcami nazistowskim i faszystowskim.
Na przeprowadzany w 1921 roku na Śląsku plebiscyt, niemieccy naziści wyekspediowali ponad 180 tys. urodzonych na Śląsku emigrantów (niemal 20% głosujących), co przyczyniło się do uzyskania przewagi w kilku powiatach i przyłączenie ich do Niemiec.
Przywódca ruchu faszystowskiego we Włoszech, Benito Mussolini do tworzenia swej organizacji wykorzystał młodzież. W „Słowniku doktryny faszystowskiej” samolubnie stwierdził: ”Faszystowski działacz, który zasłuży sobie na zaufanie młodych, jest wybranym synem rewolucji, prawdziwym nowym Włochem”. W 2016 roku na zebranie wiejskie w Powidzu stawiła się kilkudziesięcioosobowa drużyna młodych ludzi, żeby na wezwanie swego lidera pozbawić mieszkańców gminy ponad 43 tys. z 50 tys. zł zdeponowanych w Funduszu Sołeckim i przeznaczyć je na siłownię.
Kolejna operacja to petycja z 25.01.2018r. w sprawie przywrócenia prenumeraty niemieckich gazet. Zainteresowanych tą sprawą było kilka osób, ale żeby petycja zrobiła wrażenie zebrano 65 podpisów, a wśród nich kilkunastu naiwnych, lemingów, pożytecznych idiotów i kilkudziesięciu młodych zdezorientowanych i zmanipulowanych.
Ostatni akord to już majak i jedno wielkie matactwo:
– 14 marca wójt uznaje zasadność bełkotu zaburzonych o wolności, tolerancji i ksenofobii i ogłasza plebiscyt na prenumeratę,
– do biblioteki zapisywani są nowi członkowie skierowani tam przez menedżera sportu,
– wójt hamuje działania Korony opowieściami o kompromisowych konsultacjach,
– 16 kwietnia upubliczniono regulamin głosowania, gdzie stwierdzono, że głosować mogą osoby zapisane przed 16.04 br. !!!,
– w t.zw. pozostałej grupie czasopism specjalistycznych ujęto podstępnie wszystkie w/w polityczne,
– na funkcjonowanie biblioteki łożą wszyscy mieszkańcy biblioteki, ale im głosować zakazano. Wójt ich o zdanie nie pytał, choć w programie wyborczym preferował konsultacje społeczne.
Powidzanie obudźcie się, bo się zbudzicie w IV Rzeszy. Zapytajcie wójta dlaczego kupuje niemieckie gazety za wasze pieniądze i bez waszego przyzwolenia. Dlaczego uczestniczy w tym przekręcie i do tej pory nie unieważnił plebiscytu na niemieckie gazety?
Andrzej Glapiński
Nie zgodzę się z Pana felietonem. Widać u Pana stereotyp: Niemiec=wrog (lata robią swoje). A gdzie milosc do blizniego czego uczy nasza religia? Biskupi Polscy przebaczyli Niemcom, wiec skoro Pan jako chrześcijanin tez powinien wybaczyc a nie cały czas atakować, że co niemieckie to złe. W odniesieniu do gazet – człowiek jest istotą rozumną i dobrze jeśli w bibliotece PUBLICZNEJ będzie mieć możliwość szerszego spojrzenia na świat. Sam wtedy wybierze czemu wierzyc, a czemu nie.
. Lata to zaleta, a nie wada. Miałem możność zdobycia wielu osobistych doświadczeń i wiedzy i życzę Panu tego samego.
Przypisany mi przez Pana stereotyp jest chybiony. Z wieloma Niemcami utrzymywałem dobre kontakty. Na początku lat osiemdziesiątych współorganizowałem szczodrze napływającą z Niemiec pomoc charytatywną, dzięki czemu poznałem wielu wspaniałych ludzi, uwierzyłem i zacząłem się angażować w polsko-niemieckie pojednanie. Po 1989 roku byłem członkiem polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej i m.in. brałem udział w szkoleniach dla polskich parlamentarzystów w Bundestagu. Jako członek władz Partii Chrześcijańskich Demokratów spotykałem się z liderami CDU. Uczestniczyłem w Mszy Pojednania w Krzyżowej z udziałem premiera Tadeusza Mazowieckiego i kanclerza Helmuta Kohla.
Jako wojewoda legnicki uczestniczyłem w 1991 roku w pracach prowadzonych w Centralnym Urzędzie Planowania, związanych z przedłożeniem stronie polskiej przez premiera rządu Brandenburgii, Manfreda Stolpego, dokumentu, który przewidywał kolonizację gospodarczą zachodniego pasa Polski o szerokości do 100 km od granicy polsko-niemieckiej. Plan Stolpego został odebrany jako wyraz kolejnej ekspansji niemieckiej na wschód i próba ograniczenia naszej suwerenności. Wśród zarzutów pojawiały się jednostronne priorytety gospodarcze strony niemieckiej bez uwzględnienia polskich interesów. Pomimo zaakceptowania planu przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych RP, Krzysztofa Skubiszewskiego, w wyniku upublicznienia planu, interpelacji poselskich i na skutek licznych protestów, którym towarzyszyły ksenofobiczne nastroje, plan Stolpego udało się odrzucić. Niestety, jego część w praktyce została zrealizowana. Na Ziemiach Odzyskanych zniszczono przemysł, gospodarkę morską, stocznie i rolnictwo.
Udział w tych zmaganiach z niemieckimi zakusami załamał moją dotychczasową wiarę w polsko-niemieckie pojednanie. Dopiero wtedy dostrzegłem fałsz polityki państwa niemieckiego i powrót niemieckiej buty. Były jeszcze inne negatywne doświadczenia, a Ostpolitik w ostatnich latach budzi trwogę. Oczywiście duża część Niemców to porządni ludzie, ale to nie oni rządzą i nie oni uprawiają szkodliwą dla obu narodów politykę i propagandę. Propagandę, której ze wszystkich sił należy się przeciwstawić i ja usiłuję to czynić. Jesteśmy niemiecką kolonią medialną. Przecież niemal 90% nakładu czasopism regionalnych i lokalnych w Polsce to czasopisma niemieckie. Takiej koncentracji mediów nie ma w żadnym państwie europejskim.
Szerszego spojrzenia na świat i obiektywnej prawdy z cała pewnością nie uzyska Pan z niemieckich gazet dostępnych w bibliotece. Przekonałem się o tym osobiście wypożyczając wielokrotnie Newsweeka, Angorę i inne. Polecam zapoznanie się z moją opinią o publikacjach w niemieckich gazetach zamieszczoną w felietonie nr 4.
Jak Pan sobie wyobraża miłowanie bliźniego(?), który wypowiedział nam wojnę i chce nas skrzywdzić? Może lektura publikacji do których podaję linki, pozwoli Panu na samodzielne znalezienie odpowiedzi.
Dr Rafał Brzeski – Wojna informacyjna na stronie http://werwolfcompl.blogspot.com/,
Dr Jerzy Targalski – http://niezalezna.pl/75721-strategia-wojny-zaczepno-obronnej.
Sądzę, że wątpliwości Pana i wielu innych osób powinny rozwiać informacje zawarte w artykule Leszka Sosnowskiego (Wiara, Patriotyzm i Sztuka, nr 4/2018), którego fragment załączam.
„Czy ktoś do nas strzela? Czy spadają na nas bomby lub latają nad nami wrogie myśliwce? Czy najechano nas czołgami i obcy żołnierze wkroczyli na nasze terytorium? Oczywiście nie. A mimo to nieustannie mamy odczucie, raz silniejsze, raz słabsze, trwania w stanie jakiegoś ataku przeprowadzanego w skali całego kraju. Ciągle ktoś nas o coś szarpie, czegoś zabrania, coś nakazuje. Jedni się przed tym bronią, odsuwając się od wszelkich publikatorów i odgłosy tej zawieruchy docierają do nich jakby zza ściany. Inni, zresztą tych jest większość, dają się osobiście wciągnąć w tę wojnę bez armat. I jedni, i drudzy stają się ofiarami, czyli – pożywką coraz agresywniejszych mediów. Bo to nie z prawdziwych dział lub haubic do nas strzelają, nie obrzucają nas prawdziwymi granatami, ale mimo to wstrząsają nami, ranią nasze dusze, nasze uczucia, opluwają nasze wartości, szkalują naszych dawnych i bliskich przodków, poniewierają ukochane symbole. Odnosi się czasami wrażenie, że ktoś chce nam, temu narodowi, wyszarpać trzewia.
Niby nikt nas nie napadł, ale każdego dnia i ze wszystkich stron dobiegają odgłosy walki. W ostatnich tygodniach stanęliśmy w obliczu jakoby żydowskiego, zmasowanego natarcia. Jakoby, bowiem ewidentnie chodziło o działania inspirowane gdzieś w Moskwie, gdzieś w Berlinie (kooperacja, zazwyczaj tajna, tych dwóch stolic przeciwko Polsce ma już trzywiekową tradycję). Zostaliśmy w oczach cywilizowanego świata sponiewierani jako naród, jako społeczność. Nie czyniono tego ot, tak sobie, ze złośliwości czy żeby się wyżyć. Jak na każdej wojnie, tak i tutaj chodziło o grabież, zdobycze, łupy. Ostatnio okazaliśmy się momentami wprost bezradni wobec najeźdźców. I choć mamy teraz coś w rodzaju rozejmu, to po pierwsze – jakim kosztem, a po drugie – jak długo? Jeżeli ktoś sądzi, że napastnicy odpuścili nam na dobre, jest mocno naiwnym człowiekiem. Choć takich, niestety, nie brakuje także w rządzących elitach; niektórzy z nich pragną po prostu świętego spokoju, biorąc go za prawdziwy i trwały pokój.
Ta wojna medialna ma bardzo określone cele, czego nasz obecny establishment zdaje się nie zauważać, sądząc, że chodzi tylko o odebranie głosów wyborców. Okazuje się jednak, że i bez nich, bez zwycięstwa wyborczego, można poprowadzić frontalną ofensywę medialną, która jest w stanie przekształcać napadnięty kraj skuteczniej niż dawna wojna – zwłaszcza Polskę. Agresor nie wjeżdżając tu czołgami potrafi wymusić, i to stosunkowo szybko, pasujące mu reguły gry politycznej i osiągać grabieżcze cele. Napastnikowi udaje się tu zmiana rodzimego ustawodawstwa, napastnik narzuca, czego mają się uczyć w szkołach nasze dzieci, co należy wykładać na uczelniach, jaki repertuar mamy grać w teatrach, kogo uznać za gościa w swoim domu, a kogo za persona non grata, co czytać, co jeść, kogo szanować, a kogo postponować, gdzie powiesić krzyż, a gdzie go zdjąć (najlepiej wszędzie), jak zagospodarować przestrzeń publiczną itd. Nawet w kościołach księża powinni na ambonach stulić buzie; dzięki Bogu, większość z nich nie trzyma się tego de facto okupacyjnego nakazu. Agresorzy chronieni parasolem medialnym lepiej niż setkami tysięcy żołnierzy budują na naszych ziemiach, co chcą, ustalają kierunki gospodarki – pod siebie. Sprzedają dowolnie wysiłek i efekty naszej pracy. Nawet ustalają polskim przedsiębiorcom, na razie transportowym, ile mają płacić swoim własnym pracownikom, a zagraniczni kontrolerzy grzebią im w dokumentach; ewidentnie ktoś chce doprowadzić ich do ruiny. Lista zmian wprowadzanych w wyniku wieloletniej wojny medialnej mogłaby ułożyć się w całą księgę.
Ktoś może powiedzieć w tym miejscu: no, ale przecież obóz patriotyczny zwyciężył! Czyż jednak nie było to zwycięstwo pyrrusowe? Minimalne i okupione wielkimi kosztami, wciąż zresztą ponoszonymi. Zwycięstwo nad przeciwnikiem, który zręcznie udawał (dzięki mediom!) znacznie silniejszego, niż był naprawdę. Jest lepiej, bez dwóch zdań, jest bardziej po polsku, ale lepiej wcale nie oznacza jeszcze – dobrze. Poza tym czym innym jest przeprowadzenie zmian, a czym innym, dużo trudniejszym, ich utrwalenie, stabilizacja. Przed wyborami toczyła się, tak zresztą jak i teraz, walka nie tyle między różnymi partiami, ale de facto między koncepcją suwerenności a zniewolenia. Wydawałoby się, że zwycięstwo opcji suwerennościowej powinno być w tej sytuacji miażdżące. No bo kto przy zdrowych zmysłach opowie się za zniewoleniem? Jak było naprawdę – wiemy.
Narzuca się zasadnicze pytanie: dlaczego opcja suwerennościowa ledwo się przepchała? Przecież za nią stała prawda, tradycja, wielowiekowe wartości. Owszem, ale za zniewoleniem, za uległością, za podporządkowaniem się stały potężne medialne armaty, medialne wyrzutnie rakietowe, medialne okręty podwodne i nurkujące myśliwce – bez nich inna byłaby nasza walka i inne zwycięstwo. Czym strzelała armia dążąca zmasowanym atakiem na całym polskim froncie do zniewolenia, a najlepiej do pełnej likwidacji obozu patriotycznego? Strzelała do nas postprawdą wyniesioną już przez chore umysły do rangi ideału intelektualnego, strzelała oszustwem, demagogią, utopijnymi koncepcjami, iluzjami, odwróconymi od moralności i normalności tzw. wartościami europejskimi. Pociski medialne mają jednak to do siebie, że rzadko wybuchają jak prawdziwe bomby i nie wyglądają jak granaty. Bardziej przypominają niewidzialną broń chemiczną, która zatruwa umysły i dusze, nieraz powoli, ale systematycznie i oczywiście bez wiedzy atakowanego.
Jarosław Kaczyński powiedział: „Ja sobie nie życzę rewolucji w Polsce, ale życzę sobie zmiany świadomości społecznej – i sądzę, że wejście owego nowego pokolenia będzie poważnym środkiem nacisku w kierunku tej zmiany”. Jakże jednak kształtować świadomość społeczną, skoro w naszych czasach to głównie media ją urabiają i obrabiają? A media jakie są i czyje są – wszyscy wiemy. Spuszczają na społeczeństwo antypolskie bomby informacyjne, strzelają do niego ułudą, mamią kosmopolitycznymi (wszak postępowymi!) ideałami, przebierają groźne wilki w skóry niewinnych owieczek, wysuwają na pierwszy plan agentów wpływu (i nie tylko) jako zaangażowanych patriotów. Media są w stanie wylansować największą hołotę jako guru i zgnoić najszlachetniejszych ludzi – ileż to takich przypadków… Jarosław Kaczyński wypowiedział cytowane wyżej słowa nie teraz, nie przed ostatni¬mi wyborami, ale w 2002 roku. 16 lat temu, prawie całe pokolenie temu. I co? Wojna medialna od tamtego czasu tylko się nasiliła. Zmiany w świadomości społecznej polegają na większej polaryzacji stanowisk, a nie na zmianie poglądów. Dzieje się tak dlatego, że wszelka wiedza coraz bardziej masowo dociera do społeczeństwa za pośrednictwem mediów (socjologowie nazywają to wiedzą zapośredniczoną), a te od lat są u nas w przeważającej masie jednostronne i jednolite w swym antypolskim, antykatolickim froncie. Gdyby nie bardzo silny, ugruntowany wiekami instynkt przetrwania jako narodu, już bylibyśmy czyjąś republiką. Ale samym instynktem nikt się długo nie wybroni. Dlatego ten stan rzeczy trzeba natychmiast
zmieniać, nie tylko z powodów wyborczych. Naród szarpany nieustannie za trzewia w końcu się wykrwawi…
Trudno ogarnąć obraz całej wojny, gdy się funkcjonuje w samym jej środku. A dowódcy siedzą właśnie w samym centrum i dlatego ciężko o plany i decyzje strategiczne. Ale stratedzy obozu patriotycznego muszą wyrwać się z tego kotła i ogarnąć całość zjawiska, któremu na imię inwazja medialna. Tej inwazji trzeba się przeciwstawić z całą mocą, a nie tylko stosować taktykę uników i kompromisów. Żeby walczyć skutecznie, trzeba kraj uzbroić w medialne armaty wszelkiego rodzaju, bo z obecnym sprzętem długo na pozycjach obronnych się nie utrzymamy. Nie mówiąc o tym, że w końcu trzeba samemu przejść do ataku! Nie tylko na przestępców VAT-owskich, ale na niszczycieli narodowej i chrześcijańskiej świadomości naszego społeczeństwa. Bo to za przyzwoleniem i z udziałem tych niszczycieli narodziła się m.in. gigantyczna kradzież pieniędzy podatników”.
wśród nich kilkunastu naiwnych, lemingów, pożytecznych idiotów i kilkudziesięciu młodych zdezorientowanych i zmanipulowanych.Myślę ze za te słowa mozna spokojnie Andrzeja Glapińskiego podac do sądu za obrazę dobrego imienia ja nie jestem idiotą ani lemingiem ,spotkamy sie w sądzie
Pozew zbiorowy? Chętnie się przyłączę! Myślę że reszta „naiwnych, lemingów, pożytecznych idiotów i kilkudziesięciu młodych zdezorientowanych i zmanipulowanych” również. Widzę, że wraz z każdą kolejną częścią „Moim zdaniem”, autorowi felietonu zdrowie psychiczne coraz bardziej szwankuje…
Oczywiście ma Pan rację. Tekst uzupełniam o słowa: „oraz zatroskanych i innych”.
Teraz już wszyscy będą mnie mogli podać do sądu.
Nie ma co się wściekać, że wójt sprowadził koronę do parteru
Przeciez wojt nie rządzi i sam tylko dzieki radnym Korony ma większość! I nie ma sie z czego szczycic bo te rzady to totalna porażka!!!
Jest wolność słowa w granicach przyzwoitości
Wystarczy, że jeden unieważnił treść książek do nauczania w szkole tworząc nową historię. Może dość już tego podziału ludności na dwa sorty , bo to już jest niezdrowe.
A ilu mieszkańców według pana Galińskiego liczy biblioteka…bo nic mi o tym nie wiadomo ..
Artykuł ten pozostawię bez komentarza, ponieważ jest on zbędny .
Po co sie czepiasz mieszkańców biblioteki skoro nazwiska analfabeto nie umiesz przepisać! Brawo Panie Andrzeju! Trzeba tu pisac prawde jak nas wladza w balona robi i rewitalizcja rynku mamia od 4 lat. Pozdrawiam wszystkich Polaków a co do szerokich horyzontów biblioteki to czemu nie matam playboya lub przewodnik katolickiego lub czegoś dla modnych nowych związków homoseksualnych!
Andrzej, zjedz snickersa bo gwiazdorzysz. Bóg ulituje się nad Polakami i nie pozwoli zdobyć pisowi samorządów, za dużo nasz naród już się wycierpiał
Panie Glapiński – proszę oszczędzić sobie swoich wywodów. Powidz zadecydował – nie Pan. Ja tez zadecydowałem. Nie chcę patrzeć na takich zajadłych ludzi jak Pan. Program Partii Chrześcijańskich Demokratów w której był szeregowym członkiem mówi wiele o Panu. Więc proszę więcej nie pisać bo staje się Pan pośmiewiskiem, zresztą jak był Pan Wojewodą, notabene słabym to całe województwo płakało po pańskich wypowiedziach i to nie ze szczęścia…z politowania.
heheh…BRAWO MAREK
Oj Marek powidzak? I tak zna wojewode legnickiego? Ciekawe czy wie gdzie to leży to byłe województwo. A tak na marginesie to jak ktoś pisze prawde to ta w oczy kole!!! Żaden wójt nie ma prawa do tego by zawlaszczac czesc pieniedzy gminnych na widzimisię nie najbiedniejszych powidzan. Jest to nie uczciwe i tyle brawo Panie Andrzeju proponuje Pana na wójta.
Fakt Korone wojt ma w d…..e a poparla go w wyborach ???? Na wojcie nie mozna polegac. Mowi co innego i robi co innego
Panie Andrzeju niech sie Pan zajmnie szkoła w Powidzu, wójt remontuje za ileś dziesiąt tyś pomieszczenie w szkole na przedszkole a łazienke dzieci beda miały z dużymi szkolnymi dziećmi na piętrze i to jest w porządku dlaczego nikt tym sie nie zajmnie oczywiscie syn jednej z radnych wykona remont, ludzie pierw siłownia dla dorosłych w szkole a teraz przedszkole to sie w głowie nie mieści kto zapewni bezpieczeństwo maluchom chyba nie oani dyrektor bo ona nigdy nic nie moze!!! Pomocy
To są decyzje wójta a nie dyrektorki. Ona nic nie może. Remont robi radny z Anastazewa.
Dyrektorka jest marionetka wojta Niestety nic nie moze nic nie moze ………nawet pracownika nie moze przyjac bez zgody wojta