Tomasz D. (49 l.) ze Słupcy został skazany na 10 miesięcy bezwzględnego więzienia za to, że – mimo sądowego zakazu – mieszka razem ze swoją mamą. – A gdzie on ma się podziać? – wyrok komentuje zrozpaczona pani Kazimiera.
Tomasz D. w lutym 2017 r. trafił do aresztu za znęcanie się nad matką, z którą razem mieszkał. Dramat kobiety trwał kilka miesięcy. – Wszczynał awantury, wyzywał matkę wulgarnymi słowami, poniżał ją, a także szarpał i bił – krótko po zatrzymaniu Tomasza D. jego zachowanie opisywała Marlena Kukawka ze słupeckiej policji. Prokurator wnioskował o zamknięcie słupczanina w areszcie w momencie, gdy stał się on coraz bardziej agresywny i nieobliczalny. – Jego zachowanie, wysoce odbiegające od ogólnie przyjętych norm społecznych, zaczęło zagrażać nie tylko zdrowiu i życiu matki, ale także mieszkańcom sąsiednich mieszkań – informowała wówczas rzeczniczka policji.
Kilka miesięcy po aresztowaniu słupecki sąd skazał Tomasza D. na rok pozbawienia wolności. Dodatkowo, orzekł nakaz opuszczenia mieszkania zajmowanego wspólnie z matką i 5-letni zakaz zbliżania się do niej na odległość mniejszą niż 20 metrów. W lutym zeszłego roku, kiedy słupczanin wyszedł z więzienia, trafił do noclegowni w Słupcy. Kiedy sezon zimowy się skończył, a wraz z nim zamknięto noclegownię, MOPS skierował go do ośrodka dla bezdomnych w Poznaniu. Jak tłumaczy przedstawiciel MOPSu, to najbliższy tego typu ośrodek, w którym Tomasz D. mógł znaleźć schronienie. Słupczanin zgłosił się tam, ale wytrzymał tylko dwa tygodnie. – Stwierdziłem, że tam nie wyrobię. To raczej miejsce dla starszych ludzi, nie dla mnie – tłumaczy. Po opuszczeniu ośrodka wrócił do Słupcy i zamieszkał razem z mamą. – W nocy dzwonił do mnie ze trzy razy. Przyjęłam go, bo gdzie miał pójść? – tłumaczy pani Kazimiera. Zapewnia, że syn traktuje ją teraz dużo lepiej niż przed aresztowaniem. – Odzywa się do mnie tak jak trzeba, nie krzyczy na mnie – mówi. Sam 49-latek zapewnia, że opiekuje się mamą, która jest bardzo schorowana: robi jej zakupy czy idzie opłacić rachunki. Pieniądze daje jednak mama, ze swojej emerytury. Tomasz D. bowiem nie pracuje, a jedynymi jego dochodami są zasiłki z MOPSu. Twierdzi, że stan zdrowia nie pozwala mu na podjęcie pracy. Mama z domu jednak go nie wyrzuca. – Bo gdzie ma się podziać? – pyta. – Nie ma do kogo pójść, a na wynajęcie mieszkania go nie stać – dodaje.
Choć pani Kazimierze, jak sama zapewnia, obecność syna w mieszkaniu nie przeszkadza, do 2023 roku obowiązuje orzeczony przez sąd na Tomasza D. nakaz opuszczenia mieszkania i zakaz zbliżania się do matki na odległość mniejszą niż 20 metrów. Każdego dnia wspólnego zamieszkiwania z mamą 49-latek łamie ten zakaz, a tym samym popełnia przestępstwo. Pod koniec zeszłego roku słupecki sąd po raz pierwszy go za to ukarał. Mężczyzna dostał rok ograniczenia wolności. Wyrok jednak niczego nie zmienił, bo słupczanin do dziś mieszka z mamą. Prokurator skierował więc do sądu kolejny akt oskarżenia, w którym zarzucił mu to samo – łamanie sądowego nakazu opuszczenia mieszkania i zakazu zbliżania się do matki. Rozprawa odbyła się w minioną środę. Tomasz D. nawet nie próbował zaprzeczać zarzutom. – Na ulicy nie będę mieszkał, a nie mam dochodów, żeby wynająć mieszkanie – 49-latek wyjaśniał, dlaczego notorycznie łamie sądowy zakaz zaznaczając, że jego relacje z mamą znacznie się poprawiły. Sąd przesłuchał też mamę Tomasza D., ich dwie sąsiadki i dzielnicowego. Z ich zeznań wynika, że z mieszkania rodziny D. nadal czasami słychać hałasy i krzyki, ale zdecydowanie rzadziej, niż miało to miejsce wcześniej, przed aresztowaniem mężczyzny. Nie dochodzi już do interwencji policji, rodzina nie jest już objęta procedurą niebieskiej karty. Mimo to, sąd bardzo surowo potraktował Tomasza D. Za łamanie sądowego nakazu opuszczenia mieszkania i zakazu zbliżania się do matki słupczanin został skazany na 10 miesięcy bezwzględnego więzienia. – Nie można lekceważyć zakazów i nakazów orzeczonych przez sąd. Ten zakaz miał na celu ochronę osoby pokrzywdzonej, nieporadnej, jaką jest Kazimiera D. Oskarżony miał obowiązek się do niego dostosować – wyrok uzasadniała sędzia Katarzyna Radke. Podkreśliła, że fakt, iż matka dobrowolnie przyjęła syna do mieszkania niewiele w tej sprawie zmienia. Istotne za to jest to, że Tomasz D. już raz został skazany za łamanie sądowego nakazu i zakazu, a mimo to nadal mieszka z matką. – Wtedy sąd dał oskarżonemu szansę i wymierzył karę roku ograniczenia wolności, ale oskarżony tej szansy nie wykorzystał i nie opuścił mieszkania. Dlatego teraz nie ma innego wyjścia, jak orzeczenie kary odpowiedniej do zachowania oskarżonego, czyli bezwzględnego pozbawienia wolności – uzasadniała sędzia. – Ta sytuacja nie może się powtarzać. Pan ma opuścić mieszkanie i nie kontaktować się z matką – dodała. Przypomniała też, że jeśli 49-latek nadal będzie mieszkał z matką, będzie to skutkowało kolejnymi karami.
Tomasz D., kiedy usłyszał, że aż na 10 miesięcy ma iść do więzienia, wyglądał na zszokowanego. – Ale w sumie za co ten wyrok? – pytał, jakby nie dowierzał w to, co słyszy. Od razu zapowiedział, że będzie składał apelację. Jeśli ją złoży, sprawę jeszcze raz przeanalizuje Sąd Okręgowy w Koninie. Jeśli tego nie zrobi, wyrok się uprawomocni i Tomasz D. wkrótce dostanie wezwanie do stawienia się w zakładzie karnym. O finale sprawy poinformujemy na łamach Kuriera.
wysłać go do przymusowej pracy i po sprawie a nie do więzienia…
a matce czemu odpuszczono… pozwalała na dokonywanie przestępstwa, brała w nim czynny udział i zapewne ukrywała fakt przestępstwa też powinna na rok do paki iść!
Jak masz swoje dzieci to zrozumiesz. Żeby były najgorsze, ale nie miały gdzie spać… niestety starszy człowiek ma za dużo litości wobec własnych dzieci.
Syndrom sztokholmski, brak słów na taki sposób pojmowania świata. W zmianę zachowania nie wierzę, tym bardziej że awantury są tam nadal. Dobrze, że chociaż prokuratura reaguje.