Nie lubi rozgłosu, choć nie boi się często kontrowersyjnych, a jednocześnie szczerych wypowiedzi. Kiedy w 2004 roku zamieszkała w Witkowie, była niemal anonimową osobą. Przywędrowała z pobliskiej Słupcy, którą opuszczała, jako kobieta instytucja. Po kilkunastu latach, Danuta Stefańska na podobne miano zapracowała również w witkowskiej społeczności.
Pod pani kierownictwem Klub PTTK Witkowo uzyskał tytuł klubu roku oraz miano lidera w propagowaniu turystyki i krajoznawstwa w środowisku wojskowym w 2015 roku. To bardzo ważne wyróżnienie spowodowało, że wasza działalność nabrała jeszcze większego tempa i rozmachu?
Trudno powiedzieć, ponieważ bez względu na wyróżnienia i tytułu, staramy się, aby nasz Klub działał zawsze jak najlepiej i z jak najlepszymi efektami. W minionym roku odbyliśmy 25 wycieczek, przebyliśmy tysiące kilometrów. Rekordzista pokonał u nas łącznie aż 14 tysięcy kilometrów na rowerze. Odwiedziliśmy wiele miast nie tylko w Polsce, ale i poza granicami naszego kraju. Współpracujemy z wieloma instytucjami. Nie zamykamy się na kolejne kontakty. Wykonujemy swoją robotę. Sukcesy to nie zasługa pojedynczych jednostek, ale przede wszystkim całej grupy osób. Dzięki temu tytułowi, będziemy realizować przedsięwzięcia o ogólnokrajowym zasięgu. Już w kwietniu gminę Witkowo odwiedzi grupa z Bydgoszczy, której pokażemy najwspanialsze miejsca naszej okolicy. Po nich przyjadą również kolejne. To bardzo ważne dla promocji gminy Witkowo.
W PTTK Witkowo jest pani od stycznia 2012 roku, kiedy wraz z niewielką grupą osób założyliście klub. Rok później została pani prezesem. Spodziewała się pani tak dużego rozwoju?
Są ludzie – są efekty. Czujemy się świetnie w swoim towarzystwie. Cały czas wymieniamy się poglądami i pomysłami. Nie stoimy w miejscu.
Do Witkowa przeprowadziła się pani w 2004 roku. Przybyła pani z pobliskiej Słupcy, gdzie była bardzo znana przede wszystkim z działalności społecznej. W gminie Witkowo zaczęła pani z czystą kartą, niemal zupełnie anonimowa. Jakie były początki w Witkowie? Jak różnica jest między Słupcą, a aktualnym miejscem zamieszkana, właśnie pod względem działalności społecznej?
To dwa różne miasta – dwa różne miejsca. W Słupcy byłam bardzo znana. Nieskromnie mówiąc byłam kobietą instytucją. Wybrano mnie na radną, pracowałam z osobami uzależnionymi, prowadziłam środowiskowe ognisko wychowawcze, byłam nauczycielką, współpracowałam ze starostwem. Człowiek nie mógł przejść spokojnie ulicą, ponieważ z każdej strony było słychać: „Dzień dobry”. Na początku w Witkowie byłam już tylko mamą Ani. Następnie, jako wolontariuszka rozpoczęłam współpracę Miejsko-Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej i Komisją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Prowadziłam również pierwszą grupę socjoterapeutyczną, gdzie wspomagałam kobiety, których mężowie pili. Działałam taż z emerytami i rencistami, gdzie byłam skarbnikiem. Odeszłam stamtąd, ponieważ niektórzy ludzie nie mogli zrozumieć, że ktoś może robić coś za darmo. Od początku robię to społecznie, nie pobierając za to pieniędzy.
Jaki jest witkowski senior?
Na pewno różny, ponieważ potrafi aktywnie spędzić czas – tak jak dzieje się to w naszym Klubie. Niestety nie brakuję również osób, którym nigdy nic nie odpowiada i wolą patrzeć całymi dniami przez okno.
Więcej w Kurierze.
Wszystko społecznie lol ktoś ma tu ulotna pamięć.