Ks. Krzysztof Szkopek z końcem czerwca opuści Słupcę. O 4 latach pracy w naszym mieście opowiedział w rozmowie z Michałem Majewskim.
W poprzednich parafiach Ksiądz był po trzy lata. W Słupcy cztery. Spodziewał się Ksiądz, że w tym roku zostanie skierowany w inne miejsce?
Po trzech latach należy się już tego spodziewać. Na moje przeniesienie duży wpływ miało to, że zostałem mianowany przewodnikiem gnieźnieńskiej grupy podczas tegorocznej pielgrzymki na Jasną Górę. Ksiądz, który dotychczas prowadził pielgrzymkę, został przeniesiony do innej parafii, dlatego do Gniezna musiał być w tym roku skierowany ktoś, kto go zastąpi. A że ja wcześniej chodziłem na pielgrzymki, zadanie to mi powierzono.
Czego najbardziej będzie Księdzu brakować po opuszczeniu Słupcy?
Można by długo wymieniać. Przede wszystkim fajnego klimatu w parafii. Tworzą go m.in. siostry zakonne, z którymi mamy tu bardzo dobrze. Rodzinną atmosferę stwarza mieszkanie po sąsiedzku z organistą i jego rodziną. Będzie brakowało mi Ekonomika, to świetna szkoła, bardzo się zżyłem z uczniami i pracownikami. Żal też opuszczać Słupcę ze względu na piękne tereny dookoła. Jeziorko, Powidz, Giewartów. Może ludzie, którzy całe życie tu mieszkają tego nie doceniają. Ja, wychowując się w Gnieźnie, nie miałem pod ręką tak pięknych miejsc. To Wasz prawdziwy skarb.
Ksiądz w zasadzie cały czas jest uśmiechnięty, ale na pewno przez ostatnie 4 lata zdarzały się momenty, kiedy ogarniał księdza smutek. Jakie to były chwile?
Wiązało się to przede wszystkim z posługą w szpitalu, czy wśród ludzi starszych, chorych i umierających. Wielokrotnie przygotowałem ich na śmierć, często były to osoby, z którymi się znałem. To były bardzo trudne momenty.
Fajną mamy młodzież w Słupcy i powiecie? Pytam, bo pracując w Ekonomiku zdążył Ksiądz poznać całkiem sporą grupę młodych ludzi.
Wspaniałą. Zawiązaliśmy świetne relacje, młodzieżowe przyjaźnie. Kiedy w mediach pojawiła się informacja o moim odejściu, młodzież mocno to przeżywała. Niektórzy wręcz płakali. Nie myślałem, że aż tak mocno się ze sobą zżyliśmy.
Uczniowie chwalili Księdza, że na religii mieli sporo luzu. To prawda?
Nie wiem co mają na myśli, mówiąc o luzie. Faktycznie, na zajęciach starałem się nie narzucać tematów. Uczniowie mogli wyrażać własne opinie, dyskutowaliśmy na interesujące ich tematy. W tym sensie na pewno był luz. Starałem się też przygotowywać lekcje pod kątem profilu danej klasy. W gastronomicznej zastanawialiśmy się, co jedli w Palestynie czy zamku u Heroda, w logistyczne planowaliśmy drogę Jezusa i jego uczniów, a w reklamowej układaliśmy kampanie promocyjne wiary.
Ministranci będą żałować, bo pewnie już więcej nie pojadą na wakacyjny obóz do Żarnowca.
Myślę, że mój następca wymyśli nowe miejsca. A jeśli będzie wola kolejnych wypraw do Żarnowca, nic nie stoi na przeszkodzie. Siostry pokochały dzieciaki ze Słupcy i już dopytywały, kto w tym roku do nich przyjedzie.
Skoro mowa o następcy Księdza… Znacie się? Przekazuje Ksiądz parafian w dobre ręce?
Z Maciejem razem byliśmy w seminarium. On przyszedł, kiedy ja byłem na czwartym roku. Znamy się bardzo dobrze. Słupca naprawdę dobrze trafiła, bo to bardzo życzliwy, otwarty człowiek. Poznacie go, to sami się przekonacie.
Prymas docenił Księdza relacje z młodymi, mianując rejonowym duszpasterzem młodzieży. To duże wyzwanie?
Wiadomo, że teraz młodzieży nie zawsze po drodze jest do Kościoła, ale i niekiedy Kościołowi nie po drodze jest do młodzieży. Praca z młodzieżą to wielkie wyzwanie, które nasz prymas dostrzega i chce, żeby jak najlepiej było to wykonane w naszej diecezji. Na pewno prymas będzie wnikliwie przyglądał się mojej pracy, przez co będzie ona jeszcze trudniejsza.
Dobrze Ksiądz żyje ze słupeckimi motocyklistami, choć na motocyklu nigdy Księdza nie wiedziałem.
Dwa razy jechałem z nimi do Częstochowy, zawsze jako „plecak”, bo sam prawa jazdy na motocykl nie mam. Fajna przygoda. Mieszkając w Gnieźnie zawsze marzyłem, żeby zostać żużlowcem. Dzięki motocyklistom ze Słupcy w pewnym stopniu to marzenie udało się spełnić.
Pracując w Słupcy zaczął Ksiądz chodzić na siłownię.
Kiedyś w seminarium trochę chodziłem. Potem miałem długą przerwę. W Słupcy na nowo mnie zachęcono, za co teraz bardzo dziękuję. Dzięki siłowni przybyło mi werwy, energii do życia. Super sprawa, każdemu polecam.
Bardziej niż siła zewnętrzna w pracy duszpasterskiej chyba potrzebna jest ta wewnętrzna siła, charyzma, na której brak Ksiądz nie może narzekać. W Słupcy szybko udało się Księdzu zaskarbić sobie sympatię ludzi. Trudne to było zadanie?
To przychodziło samo. Myślę, że dzięki charyzmatom, którymi Bóg mnie obdarza. Bo to jest tak, że Bóg dając zadania, daje też wyposażenie. Nigdy nie jest tak, że wymaga od nas czegoś niemożliwego.
Zaprzyjaźnił się Ksiądz ze sporą grupą słupczan. Te przyjaźnie przetrwają?
Myślę, że tak. W dzisiejszej dobie komunikacji i motoryzacji, jest to do ogarnięcia.
Ostatni czas jest trudny dla Kościoła. Przed premierą filmu Kler na naszych łamach Ksiądz twierdził, że będziecie mieli przerąbane. Faktycznie mieliście?
Nie mieliśmy, pomyliłem się. Ale może nie mieliśmy właśnie dlatego, że tak powiedziałem. Może skoro ludzie usłyszeli, że mam takie obawy, to nie chcąc nas załamywać, byli bardziej życzliwi. A może rozwiązanie jest takie, że jeżeli ludzie znają swojego księdza, wiedzą, jakim jest człowiekiem, mają możliwość osobistej weryfikacji to nie wyrabiają sobie o nim opinii na podstawie filmu. Gorzej jeżeli księdza nie znają. Wtedy po obejrzeniu takiego filmu faktycznie mogą się zastanawiać, kogo tak naprawdę mają w parafii.
Czyli najlepiej już na samym początku pracy poddać się weryfikacji?
Zdecydowanie. Od początku trzeba być blisko ludzi. Nie masz nic do ukrycia, a ludzie wiedzą, kogo mają.
Na ogólną opinię Kościoła na pewno w jakimś stopniu wpłynął też ostatni film braci Sekielskich. Po jego opublikowaniu zdarzały się nieprzyjemne dla Księdza sytuacje?
Były różne sytuacje, ale nie mogę powiedzieć, żebym w Słupcy spotkał się z jakimś agresywnym antyklerykalizmem. Kilka mniej przyjemnych rozmów odbyłem na siłowni. Na szczęście, część z tych osób udało mi się przekonać, że nie cały Kościół jest zły. Cieszy mnie, że w takich rozmowach wspierały mnie świeckie osoby. Gdy ja to mówię, może być mało wiarygodnie. Ale kiedy mówi to osoba świecka, która zna Kościół z tej dobrej strony, ma większą siłę przebicia.
Wkrótce zacznie Ksiądz pracę w rodzinnym Gnieźnie. U siebie będzie się łatwiej czy trudniej pracować?
Parafia pw. bł. Radzyma Gaudentego w Gnieźnie, do której zostałem skierowany, nie jest moją rodzinną, ale mam tam wielu znajomych, dlatego od początku na pewno nie grozi mi samotność. Ale z drugiej strony, wszyscy pewnie bardziej będą patrzeć mi na ręce. W rodzinnym mieście nie da się ściemniać.
Jak często będziemy mogli teraz spotkać ks. Krzysztofa w Słupcy?
Trudno mi powiedzieć, ale na pewno będę odwiedzał przyjaciół i znajomych. Mam wiele tzw. nieustających zaproszeń i będą się starał z nich korzystać. Mam też zaproszenia na śluby czy chrzciny obecnych parafian, dlatego jestem przekonany, że jeszcze wiele razy w Słupcy mnie zobaczycie.
Piekny pouczający wywiad.Jeszcze raz podkreslam,że WIELKA SZKODA ,że ks.Krzysztof opuszcza naszą parafie.Pocieszjace to,ze bedzie blisko Slupcy i na pewno go wiele razy spotkamy w naszej parafii.Mlody ale jakze wartosciowy Kaplan.Zycze ks.Krzysztofowi wielu Lask Bozych na nowym odcinku swej poslugi kaplanskiej i żeby nie zapominal o nas.A my bedziemy wspierać Go w modliwach.
A ja pani życzę opamiętania się i wyleczenia z tej durnej przypadłości.
Wszystkiego dobrego księże Krzysiu Jesteśmy wdzięczni za Twoją wśród nas posługę. Niech Cię Bóg dalej prowadzi!
Jeden z niewielu w Slupcy przyjaznych ksieży.tak jak ks. Ryszard ktory rowniez odchodzi od slupeckiej spolecznosci.Oboje zawsze otwarci na problemy innych rozmowe z drugim czlowiekiem.wszystkich nas tacy ksieza przyciągają do kościoła.nuestety BARDZO ICH MALO Wsrod nas .SZKODA ze Słupca traci takich kaplanow.
powyzej-mohery
do czesia
Przypadlosc to ty masz masz marna istoto ,a wiesz jaką przypadlosc ? wysoce zaawansowany debilizm,ptasi móżdżek , no i oczywiscie czerwoną płachtę na gębie
do czesia mohery są fajne ,watosciowo,nie to co czerwone szmatlawce,ktore jak bedą odchodzily z tego swiata to zawołają ksiedza i Boga.Nie tacy „bohaterowie” jak ty maly czesio blużnili i bardzo żle im sie w życiu wiodlo.Przyjdzie kryska na matyska i na ciebie też
Jak czesiowi bliżej do budki z piwem, niż do kościoła, to potem wypisuje brednie
a ty IDIOTA o ptasim móżdżku
Krzysiek tęsknimy za Tobą bez Ciebie smutno ,brakuje mi takiego spowiednika i naszych wspólnych spotkań,niech Ci Pan Bóg to wszystko wynagrodzi .
„Posługa w szpitalu” nic innego jak praca na etacie, z tą różnica ze „normalny” człowiek musi pracować całe 8 godzin bo inaczej to art 52 KP
Nie jestem moherem i pochodzę z Rogoźno poprzedniej parafii KS
Krzysztofa też bardzo miło go wspominamy
parafianie ze Slupcy bardzo milo i serdecznie bedą wspominać k.Krzysztofa,bedzie Go naprawde bardzo brakowalo.A opinie czlowieczka „Czesia” normalny czlowiek nie bierze pod uwagę ,bo to mały ,żałosny,zakompleksiony ,niewydarzony ludzik.