W województwie lubuskim policja zatrzymała 29-letniego słupczanina, który ukrywał się przed więzieniem. Sprawdziliśmy, dlaczego wydano za nim list gończy.
29-latek w przeszłości już wielokrotnie był karany. Jak się okazuje, liczne wyroki nie odstraszyły go od popełniania kolejnych przestępstw. W listopadzie 2016 r. wybrał się do Berlina, żeby ukraść tam samochód. Do Niemiec pojechał z obcym mężczyzną, z którym umówił się przez internet. – Jechałem po jakiekolwiek auto. Umiem bez kluczyków dostać się do samochodu i go odpalić. Samochód miałem przyprowadzić do Zielonej Góry i zostawić na jednym z parkingów. Tam miał go odebrać jakiś mężczyzna i dać mi za to pieniądze – przyznał potem śledczym. Na jednej z berlińskich ulic w oko wpadła mu warta ok. 70 tys. zł toyota prius. Włamał się do auta i ruszył w kierunku Polski. Wcale nie przeszkadzało mu to, że nie miał ważnego prawa jazdy (uprawnienia zatrzymano mu dwa lata wcześniej, po tym, jak przekroczył dozwoloną ilość punktów karnych, a potem nie stawił się na egzamin). Po kradzieży auta wszystko szło zgodnie z planem aż do momentu, gdy 29-latek wjechał do Polski. Tuż przy granicy próbował go zatrzymać patrol Straży Granicznej. Słupczaninowi udało się uciec, ale funkcjonariusze natychmiast przekazali informację o uciekinierze innym patrolom, które pełniły służbę w okolicy. Jeden z nich na drodze, którą jechał 29-latek, zrobił blokadę. Gdy słupczanin zauważył radiowóz blokujący drogę zjechał na pobocze i wyłączył światła. Kiedy funkcjonariusze podeszli do auta, kierowcy już tam nie było. Byli niemal pewni, że uciekł dlatego, że samochód był kradziony. Chwilę później w poszukiwania uciekiniera zaangażowano policjantów z wydziału kryminalnego. Na efekty ich pracy nie było trzeba długo czekać. Kilka godzin później w pobliżu porzuconego auta policjanci zauważyli citroena na słupeckich numerach rejestracyjnych, który skręcił w leśną drogą. Za kierownicą siedziała młoda dziewczyna. Twierdziła, że pomyliła drogę i chce zawrócić. Po kontroli drogowej mogła jechać dalej, ale policjanci byli niemal pewni, że ma ona jakiś związek z porzuconą przy drodze toyotą, dlatego w nieoznakowanym radiowozie pojechali za nią. Pół godziny później, gdy ponownie zatrzymali citroena, były w nim już dwie osoby. Obok kobiety za kierownicą, na miejscu pasażera siedział mężczyzna. Funkcjonariusz Staży Granicznej rozpoznał w nim kierowcę toyoty, który kilka godzin wcześniej nie zatrzymał się do kontroli. 29-latek został zatrzymany. Podczas przesłuchania przyznał się, że ukradł samochód w Berlinie. Usłyszał dwa zarzuty – kradzieży auta i jazdy nim bez ważnych uprawnień do prowadzenia pojazdu. Po zakończonym dochodzeniu akta sprawy przesłano do sądu w Słupcy. Ten uznał 29-latka za winnego i wymierzył karę roku i 10 miesięcy więzienia. Słupczanin odwołał się od wyroku, ale na nic to się zdało. Nie udało mu się również odroczyć wykonania kary. Sądu nie przekonał argument, że 29-latek opiekuje się członkiem swojej rodziny, zmagającym się z poważną chorobą. Kiedy legalne próby uniknięcia więzienia się nie powiodły, słupczanin zaczął się ukrywać. Wpadł 19 sierpnia br., w Torzymiu (powiat sulęciński, województwo lubuskie). Został zatrzymany dzięki współpracy tamtejszych oraz słupeckich policjantów. Następnego dnia trafił do więzienia. Za kratami ma zostać do czerwca 2021 roku.
Mógł lepiej przywieźć jakiś obraz ukradziony przez niemieckich nazistów to dostałby może nagrodę:)