Słupeckie służby budowlane wzięły się za domki letniskowe pobudowane przy samym brzegu jeziora. W jednym przypadku wydano nakaz rozbiórki, w kilku innych właściciele muszą zapłacić za legalizację.
W zeszłym roku Najwyższa Izba Kontroli nakazała służbom budowlanym rozliczenie właścicieli domków letniskowych pobudowanych zbyt blisko linii brzegowej. – Sami szukaliśmy budynków, które – jak wynikało z danych wydziału architektury – nie miały wydanego pozwolenia na budowę. Niektóre obiekty były zaznaczone w geoportalu, a nie było ich w matrycach geodezyjnych. To było typowe uderzenie w samowolę budowlaną – tłumaczy Tomasz Krukowski (na zdjęciu), powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Słupcy. Podległa mu placówka w zeszłym roku skontrolowała 11 domków letniskowych zlokalizowanych zbyt blisko jeziora. Jeden z nich – położony przy ul. Jeziornej w Kosewie wkrótce będzie musiał zostać rozebrany. – W zasadzie już po wydaniu ostatecznej decyzji powinna rozpocząć się rozbiórka, a tą właściciel już otrzymał. W praktyce jednak, jeśli zostanie złożony wniosek o przedłużenie terminu, raczej się do tego przychylimy. Myślę, że do wakacji budynek powinien zostać rozebrany – tłumaczy T. Krukowski.
Właściciel przeznaczonego do rozbiórki obiektu mógł tego uniknąć, gdyby, zgodnie z przepisami prawa budowlanego, zapłacił 25 tys. zł opłaty legalizacyjnej, ale w wyznaczonym terminie tego nie zrobił. Z tej możliwości skorzystali właściciele dwóch innych domków – w Powidzu i Tomiszewie. W tych przypadkach jednak opłata wynosiła 5 tys. zł, bo oba budynki mają mniej niż 35 m2 powierzchni. Cztery inne domki w Naprusewie zostały już zalegalizowane bez żadnych opłat. – W tych przypadkach zastosowanie miało stare prawo budowlane, bo mowa o budynkach postawionych przed 1993 r. Przepisy pozwalają na ich darmową legalizację, ale pod kilkoma warunkami, które zostały spełnione. Chodziło głównie o zgodność z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego gminy – tłumaczy szef słupeckiego inspektoratu.
Inny obiekt, mimo że stoi zbyt blisko wody i nie ma pozwolenia na budowę, nie musi być legalizowany. Właściciel twierdzi bowiem, że było to zaplecze budowlane do obiektu, który miał pozwolenie na budowę. Prawo przewiduje to rozwiązanie mimo, że w budynku oficjalnie uznawanym za komórkę na narzędzia z powodzeniem można mieszkać.
W przypadku kilku innych obiektów inspektorzy budowlani nie wyciągali żadnych prawnych konsekwencji, choć mają poważne wątpliwości, czy stoją one zgodnie z prawem. Jest tak w przypadku wioski kempingów, która stoi w Ostrowie. – Stoją tam kempingi na betonowych bloczkach, do których dołożone są wiaty. Właściciel twierdzi, że do kempingów w każdej chwili może zamontować koła i odjechać, a my nie możemy temu zaprzeczyć. Pozostaje jednak kwestia wiat, które są dopuszczalne tylko w zabudowie mieszkaniowej – tłumaczy inspektor. Również w Ostrowie, przy samym jeziorze na betonowych bloczkach stoi barakowóz. Tłumaczenie właściciela jest identyczne. – Gdy przyjedziemy na kontrolę, barakowóz będzie na kołach, jak odjedziemy, z powrotem na bloczkach – przewiduje T. Krukowski.
W tym roku słupeccy inspektorzy przeprowadzili jeszcze dwa postępowania. Chodzi o zalegalizowanie budynku po opłaceniu 5 tys. zł. – Oba postępowania dotyczą obiektów w Giewartowie i prowadzimy je na wniosek samych właścicieli, którzy po prostu chcą uregulować stan prawny swoich budynków – wyjaśnia inspektor Krukowski i zapowiada, że to nie koniec kontroli domków letniskowych pobudowanych zbyt blisko linii brzegowej.
Brawo!!! tak dalej! 🙂 teraz proszę wziąć się za ogrodzenia, które są na linii brzegowej!. Tak samo ze szlabanami na dojściach do jeziora!!!
tak jak dba o innych to niech tez zadba o swoją rodzine i znajomków
Lepiej skontrolujcie kto systematycznie wywozi szambo a kto robi to raz na 3 lata bo niektórzy wolą się kąpać we własnym gównie. Tam jest mnóstwo nieprawidłowości, doskonałe pole do popisu dla urzędników
W Ostrowie pozamykano swobodne przejścia brzegiem jeziora na półwyspie, dominuje poczucie bezkarności właściciela Morana, który żąda opłaty za przejście po jego terenie, a dostęp brzegowy zamknął. To trwa od lat i władzunie nic nie robią sobie z naszych sygnałów. Czy to naprawią siły Prezunia? Wątpię, bo tam w tle jest kasunia….
dlaczego ten redaktor o swej ciotce nic nie napisze a na innych takie paszkwile potrafi pisać, toć to kumoterstwo
zapraszam urzędników na kontrole realna a nie wirtualną na geoportalu do Giewartowa w stronę Kosewa na działki lekarzy i ludzi trzymających władze w powiecie – gdzie są samowole budowlane takie jak: nasypy ziemne,umocnienia betonowe,schody granitowe itd. i to wszystko w nabrzeżu,linij brzegowej jeziora!!!Gdzie się buduje domy na terenach o funkcji ekologicznych,bez zachowania ustawowej odległości 100m od linij brzegowej
Urzędniczy ich nie skontrolują bo też tam mają działki
W pokoju obok wydawane jest pozwolenie, a pan urzędnik z nadzoru miałby podważać decyzje kolegi
po znajomości, cba na tego dziada
To jeszcze za Orchowo się weźcie !!! Tam wędki „działkowiczów” rozstawione są 24/7 a wędkujący lezy sobie wygodnie w domku…