Jesteśmy jednym z nielicznych polskich tygodników, których sprzedaż trzyma się na stałym poziomie. Stworzyliśmy także program komputerowy, który obsługuje kilkadziesiąt redakcji w Polsce i za granicą. Jak to się stało?
Była zima 2003 roku. Grupa osób odchodząca z upadającego słupeckiego tygodnika, należącego do koncernu Polska Prasa Lokalna Wielkopolska, pojawiła się w biurze przy Armii Krajowej 19. Dla wszystkich siedzących w kręgu dziennikarzy stało się jasne, że to ostatni moment, by uratować i wydawać tygodnik we własnym gronie. Dziś trudno w to uwierzyć, ale w tydzień zorganizowała się cała redakcja, zorganizowano teksty, kolportaż, skład komputerowy i księgowość. Tygodnik ruszył w zaadoptowanym na biuro garażu.
– Dawałem sobie rok. Potem miała zapaść decyzja, czy sprzedawany nakład zapewni nam nadzieję na rozwój. Złapaliśmy się „czubkami palców”. Potem cieszyliśmy się z każdych 50 sprzedanych gazet więcej. Tydzień po tygodniu. To była długodystansowa walka o czytelników, czasem „rozpychanie się łokciami”, czasem rodząca konflikty towarzyskie. Uczyliśmy się jak być „zasadniczym” i jednocześnie nie tracić znajomych, a życie nieustannie nas weryfikowało.
Z czasem Kurier Słupecki zyskał sympatyków, współpracowników, zaczęto mu przypisywać sympatie polityczne, manipulowanie czytelnikami, czasami dziękowano, czasami nienawidzono, czyli standard. Nie brakowało także kłótni, trzaskania drzwiami i rozstań.
– Sympatie polityczne? Każdy miał swoje, bo nieprawda, że każdy jest „zimny i obiektywny”. Sztuką było i jest każdemu dać się wygadać na łamach gazety i grać w otwarte karty. I nauczyć się rezygnować z picia wódki z politykami, którzy zapraszająco „mrugali” okiem. Ta lekcja okazała się dla dziennikarzy Kuriera wyjątkowo spektakularna i zaprowadziła na ławę oskarżonych. Koniec końców, doczekaliśmy się nagrody Grand Press, książki broniącej nas Fundacji Helsińskiej oraz wniosku w Trybunale w Strasburgu, który od 4 lat zastanawia się, czy można w jednej sprawie orzec dwa przeciwne wyroki, ponieważ były Prezydent i Sąd Najwyższy nie miał dla nas czasu.
Czas ucieka i wśród nas nie ma już Juliana Ansiona, uczącego nas pisania tytułów, Stanisława Garsztki, wspaniałego regionalisty i erudyty. Pozostało grono obecnych i byłych członków redakcji, z których każdy wniósł coś swojego, pozostawił po sobie ślad, po którym innym łatwiej było iść dalej. Tym wszystkim po 15 latach składam najserdeczniejsze podziękowania, a o wybaczenie proszę tych, których nasze publikacje niezasłużenie skrzywdziły.
Za fragment życia i zaangażowanie nam poświęcone dziękuję mojej żonie Joannie, Darkowi Dylewskiemu, Krystianowi Rybarczykowi, Krzysztofowi Garsztce, Rafałowi Pawełczykowi, Michałowi Majewskiemu, Zbyszkowi Walczakowi, Joannie Przybylskiej, Dorocie Woźniak-Rosadowskiej, Krzysztofowi Chołodeckiemu, Hubertowi Lisiakowi, Marcinowi Pryce,Tomaszowi Pułrólowi, Dawidowi Parusowi, Dawidowi Kałużnemu, Marianowi Paprzyckiemu, Januszowi Druchlińskiemu, Monice Zehner, Krzysztofowi Kołeckiemu, Henrykowi Śmigielskiemu a także tym, którzy niegdyś w różnoraki sposób współpracowali: Krystynie Górczyńskiej, Michałowi Pawełczykowi, Marcie Marciniak, Ewie Muszyńskiej, Mariannie Żmudzińskiej, Katarzynie Grabowskiej, Magdzie Kożuchowskiej, Piotrowi Górnemu, Annie Giszter-Łodziewskiej, Robertowi Olejnikowi, Pawłowi Miłoszowi, Magdzie Majdeckiej, Marcinowi Janasowi, Tomaszowi Frankowskiemu, Grażynie Jaworskiej, Aleksemu Orchowskiemu, Katarzynie z.d. Makowskiej, Patrycji Nowakowskiej, Oldze Danyluk, Krzysztofowi Raczyńskiemu, Piotrowi Marszałkowi, Piotrowi Stróżykowi, Jarosławowi Dębskiemu, Jarosławowi Sobutce, Jerzemu Łojko, Andrzejowi Kiełbowiczowi, Januszowi Korwin-Mikke, Markowi Polowi, Weronice Otchere, Marcie Czerniejewskiej, Darii Nowakowskiej, Oli Banaszak, Ireneuszowi Majewskiemu, Jackowi Bojarskiemu, Dariuszowi Skrzydlewskiemu i Markowi Tarnowskiemu oraz tym, których, za co najmocniej przepraszam, pominąłem.
Obok naszej pracy, co tydzień w nocy zmagają się z naszymi materiałami drukarze. Od 15 lat Polska Press z nieocenionym Wojciechem Zimniakiem i Henrykiem Lehmannem dostarcza niezawodnie kolporterom świeże wydanie do sklepów, których pracownikom i właścicielom dziękujemy za copiątkową przyjemność dostarczania naszej gazety do porannej kawy. I tego będziemy się trzymać. Do zobaczenia za tydzień!
Brawo, gratulacje i powodzenia na kolejne lata dla Redakcji i Czytelników.