Zakończyło się śledztwo w sprawie śmierci 36-letniego mężczyzny, którego policyjny patrol zostawił pijanego w lesie. Jeden z oskarżonych, wyrzucony ze służby policjant, to mieszkaniec Witkowa.
Wszystko rozegrało się 9 maja w podpoznańskich Pobiedziskach. W południe miejscowa policja otrzymała zgłoszenie o mężczyźnie leżącym na jednej z tamtejszych ulic. Na miejsce wysłano patrol składający się z dwóch funkcjonariuszy – witkowianina z 3-letnim stażem w policji oraz kobiety, która z mundurem związana była od roku. Kiedy policjanci dotarli do nieprzytomnego i pijanego mężczyzny, zamiast wezwać na pomoc karetkę lub odwieźć na izbę wytrzeźwień, wsadzili go do radiowozu i wywieźli do lasu. Dzień później wpłynęło kolejne zgłoszenie – tym razem o zaginięciu jednego z mieszkańców, który w środę wyszedł z domu i nie wrócił. Po zarządzeniu intensywnych poszukiwań, w kompleksie leśnym przy Jeziorze Dobre policjanci odnaleźli ciało mężczyzny. Szybko ustalono, że to 36-latek, którego wcześniej dwoje policjantów wywiozło do lasu. Oboje natychmiast zostali wyrzuceni z policji, a witkowianin, który był dowódcą patrolu trafił do aresztu. Po kilku tygodniach spędzonych za kratami wyszedł na wolność. Oznacza to, że z wolnej stopy będzie odpowiadał w procesie, który za kilka tygodni ruszy w gnieźnieńskim sądzie. Niedawno trafił tam akt oskarżenia wobec dwójki byłych funkcjonariuszy. Prokurator ostatecznie zarzucił im niedopełnienie obowiązków służbowych, bezprawne pozbawienie wolności i nieumyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi im do 5 lat więzienia.