– Wstyd mi – zapewnia lekarka, która po pijanemu jechała pod prąd autostradą, a potem uciekała policjantom. W minionym tygodniu głośna sprawa znalazła swój finał w słupeckim sądzie.
21 maja kilka minut po godz. 4 nad ranem dyżurny słupeckiej policji odebrał telefon z informacją o samochodzie jadącym pod prąd na autostradzie w okolicach Wierzbocic. Natychmiast wysłał w to miejsce patrol. Auto zdążyło już zjechać z A2, ale od pracownika obsługi autostrady policjanci dowiedzieli się, że podejrzany samochód chwilę wcześniej pojechał w stronę Wierzbocic. Mundurowi ruszyli w tamtym kierunku. Po chwili dyżurny przekazał im informację, że w Wierzbocicach ten sam samochód uderzył w ogrodzenie jednej z posesji, uszkadzając dwa przęsła. Po chwili w tej miejscowości policjanci zauważyli podejrzane auto jadące w stronę Ciążenia.
– Na nasz widok kierująca gwałtownie przyśpieszyła. Nie reagowała na sygnały wydane do zatrzymania pojazdu – napisali później mundurowi w notatce z interwencji. Kobieta zatrzymała się dopiero po kilkuset metrach. Gdy wyszła z auta, miała problem z utrzymaniem równowagi, a policjanci czuli od niej silną woń alkoholu. Nie miała żadnych dokumentów, swoich ani auta. Podała policjantom nazwisko, ale odmówiła dmuchania w alkomat. Zrobiła to dopiero po przewiezieniu na komendę. Niecałą godzinę po zatrzymaniu badanie wykazało 1,4 promila. Pijaną kierującą okazała się lekarka rodzinna z Wrześni.
Podczas późniejszego przesłuchania 63-latka przyznała się do winy. Jak tłumaczyła, 20 maja pojechała do mieszkającej w Słupcy w pobliżu wjazdu na autostradę koleżanki, która organizowała spotkanie dla znajomych. Na imprezę do restauracji panie pojechały taksówką. Tam lekarka piła whisky.
– Nie pamiętam ile, ale nie było to dużo – zapewniała śledczych. Ze spotkania taksówką wróciła do koleżanki do Słupcy. Planowała u niej nocować. Przed pójściem spać wyszła na dwór, by – jak zapewnia – wprowadzić swój stojący przed bramą samochód na posesję koleżanki.
– Nie wiem jak to się stało, ale w pewnym momencie znalazłam się na autostradzie. Nie miałam zamiaru na nią wjechać. Prawdopodobni się zakręciłam – tłumaczyła lekarka. O tym, jak jechała pod prąd na A2, jak uderzyła potem w betonowe ogrodzenie i w końcu jak uciekała policjantom, podczas przesłuchania już nie wspominała. Powiedziała tylko, że bardzo żałuje tego co się stało i jest jej za to wstyd. Dobrowolnie poddała się karze. Z prokuratorem uzgodniła 3 tys. zł grzywny, 5 tys. zł świadczenia na rzecz funduszu pomocy pokrzywdzonym i pomocy postpenitencjarnej oraz 3-letni zakaz prowadzenia pojazdów kat. B. W zeszłym tygodniu słupecki sąd zatwierdził taki wymiar kary.
Whisky to taka ruda wóda, w Anglii stale to piją, to mówię ja, Ryszard Ochódzki.
Żeby chociaż Polską siwuchę piła … a Ona jakieś Angielskie perfumy spożywa
Aha lekarka wypiła Whisky nic się nie stało bo ma pełno kasy i znajomości – powiedziała że jej jest wstyd i grzechy odpuszczone. Jak Stefan pojedzie po piwku na rowerze to od razu pijak i drogowy bandyta ….
Sory ale w tym kraju mamy podwójne standardy
Macie racje z tym wszystkim