Do sądu trafił już akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi S. podejrzanemu o brutalny napad na dwóch słupczan, do którego doszło ponad 15 lat temu w Niemczech.
O zatrzymaniu na czesko-polskim przejściu granicznym pochodzącego ze Słupcy Mariusza S. informowaliśmy w grudniu zeszłego roku. 49-letni dziś mężczyzna, za którym wystawiono Europejski Nakaz Aresztowania, od lat ukrywał się w Austrii. Zdaniem organów ścigania, to właśnie on razem z inną nieustaloną osobą we wrześniu 2003 r. na parkingu przy niemieckiej autostradzie napadł na dwóch mieszkańców Słupcy, którzy ciężarówką z lawetą jechali do Belgii po samochody. Napastnicy, grożąc słupczanom bronią, ukradli im wówczas ponad 20 tys. euro.
Mariusz S. stał się podejrzanym dopiero kilka lat po napadzie, gdy w związku z zupełnie inną sprawą trafił do więzienia w Wiedniu. Do policyjnej bazy danych wprowadzono wówczas jego odciski palców. Jeden z nich idealnie pasował do śladu pozostawionego w samochodzie napadniętych w 2003 r. słupczan. Słupeccy prokuratorzy, już po aresztowaniu 49-latka w grudniu zeszłego roku próbowali ustalić jeszcze jedną okoliczność. – Na miejscu napadu znaleziono kartkę. Na firmowym papierze ujawniono odręczne zapiski w języku polskim odnoszące się m.in. do pobytu w jednym z nadmorskich hoteli. Postanowiono zweryfikować, czy autorem treści zapisanych na kartce nie jest oskarżony. Biegły grafolog wykluczył jednak, aby było to jego pismo. Niczego nie udało się również ustalić w hotelu, którego nazwa widniała na kartce. Po tylu latach nie można było bowiem odtworzyć listy gości hotelowych – mówi prowadząca śledztwo prokurator.
W tej sytuacji akt oskarżenia opiera się na pozostawionym na miejscu przestępstwa odcisku palca. – Zarówno pokrzywdzeni, jak i oskarżony byli wówczas mieszkańcami Słupcy, dlatego sprawdzaliśmy, czy Mariusz S. mógł pozostawić odcisk palca w innych okolicznościach niż podczas dokonania rozboju. Ponad wszelką wątpliwość to wykluczyliśmy. Panowie się nie znali. Nie było żadnej możliwości, by oskarżony wcześniej użytkował samochód pokrzywdzonych i zostawił tam swoje ślady. Dlatego nie mamy wątpliwości, że ślad został pozostawiony podczas popełnienia przestępstwa – informuje prokurator.
Sam Mariusz S. nie przyznał się do winy, ale nie przedstawił też żadnej wersji, z której wynikałoby, że ze sprawą nie ma nic wspólnego. Podczas przesłuchania stwierdził jedynie, że nie przypomina sobie sytuacji, o której jest mowa w zarzucie. Co ciekawe, nie złożył nawet zażalenia na swoje tymczasowe aresztowanie. W najbliższych dniach słupecki sąd wyznaczy termin jego pierwszej rozprawy. Za dokonanie rozboju grozi mu od 2 do 12 lat więzienia. Do sprawy wrócimy, gdy ruszy proces.