Wcześniej zapewniał, że nie ma nic wspólnego z brutalny rozbojem w Niemczech sprzed 16 lat. Na pierwszej rozprawie Mariusz S. (49 l.) zmienił jednak zdanie. Do wszystkiego się przyznał i sam wymierzył sobie karę.
We wrześniu 2003 r. dwaj słupczanie, którzy jechali do Belgii kupić samochód przeżyli horror. Zostali napadnięci na parkingu przy niemieckiej autostradzie. Napastnicy, grożąc bronią, ukradli im ponad 20 tys. euro i ponad 2 tys. zł. Niemieckim organom ścigania długo nie udawało się ustalić sprawców. Przełom w sprawie nastąpił kilka lat później, gdy w związku z zupełnie inną sprawą do więzienia w Wiedniu trafił pochodzący ze Słupcy, a od mieszkający w Austrii Mariusz S. Gdy austriaccy policjanci pobrali jego odciski palców i wprowadzili do bazy danych okazało się, że idealnie pasują one do śladu pozostawionego w samochodzie napadniętych w 2003 r. słupczan. Wówczas sprawę rozboju na niemieckiej autostradzie przekazano prokuratorom ze Słupcy. Ci rozpoczęli starania o zatrzymanie i sprowadzenie do Polski Mariusza S. Na ich wniosek sąd wystawił za nim Europejski Nakaz Aresztowania. W listopadzie zeszłego roku Mariusz S. wpadł na czesko-polskim przejściu granicznym. Od razu został przetransportowany do więzienia w Gębarzewie, gdzie czekał na dalsze decyzje polskiego wymiaru sprawiedliwości. Gdy został doprowadzony do słupeckiej prokuratury, gdzie usłyszał zarzut dokonania rozboju, do niczego się nie przyznał. Mimo to sąd zastosował wobec niego trzymiesięczny areszt, który później przedłużył. Wydając te decyzje opierał się praktycznie na jedynym dowodzie – odcisku palca pozostawionym w samochodzie napadniętych przed laty słupczan. Na początku kwietnia Mariusz S. został doprowadzony do słupeckiego sądu. Proces trwał niecałe pół godziny. Mariusz S. odwołał wyjaśnienia złożone podczas śledztwa. W sądzie przyznał się do winy i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze, który został zaakceptowany zarówno przez prokuratora, jak i sąd. Zgodnie z wyrokiem Mariusz S. ma spędzić 2 lata w więzieniu (odliczając tymczasowe aresztowanie do odsiadki zostanie mu rok i niecałe 8 miesięcy). Przy takim wymiarze kary sąd musiał zwolnić go z aresztu. Oznacza to, że 49-latek na wolności będzie czekał na uprawomocnienie się wyroku, a później wezwanie do stawienia się w wyznaczonym zakładzie karnym. Mariusz S. musi też oddać zrabowane pieniądze jednemu z pokrzywdzonych słupczan. Drugi z nich nie żyje.
Czyli jak to się skończy ? Koleś się przyznał bo mu papuga tak doradziła i teraz jak go wypuszcza to zniknie znowu na parę lat albo na zawsze a w zakładzie karnym się nie pojawi .