– Od razu pobiegłem do bramek. Po drodze zauważyłem, że leży but, później telefon. Domyśliłem się, że potrąciłem jakąś osobę – to fragment zeznań białoruskiego kierowcy tira, pod kołami którego zginął pan Zbigniew. Śledztwo w sprawie tragedii na punkcie poboru opłat w Lądku zostało już zamknięte.
Pan Zbigniew, 61-letni mieszkaniec Samarzewa dopiero co zaczął pracować w ochronie punktu poboru opłat na autostradzie w Lądku. W nocy z 15 na 16 kwietnia br. odprowadzał kasjerkę, która właśnie skończyła swoją zmianę i w jego asyście miała dostarczyć do głównego budynku skasowane pieniądze. Zgodnie z przepisami, ochroniarz powinien iść za kasjerką. W tym przypadku mężczyzna szedł pierwszy. Później zignorował inne zasady bezpieczeństwa, za co zapłacił najwyższą cenę. Całe tragiczne zdarzenie zarejestrowały kamery monitoringu. – Na nagraniu widać ciężarówkę stojącą na bramce, przy zamkniętym szlabanie, której kierowca płaci za przejazd. Po chwili zapala się przed nim zielone światło, a szlaban podnosi. W tym momencie pracownik ochrony podchodzi do kabiny poboru opłat, nie zatrzymując się, ani nawet nie zwalniając kroku. Tir rusza, a mężczyzna nadal przed nim idzie – od prawej do lewej strony kabiny, patrząc od strony kierowcy. Gdy znajdował się po lewej stronie kabiny, został potrącony – zapis z monitoringu krótko po tragicznym wypadku na naszych łamach relacjonowała Ewa Woźniak, prokurator rejonowa w Słupcy. Kierowca tira dopiero po przejechaniu około 100 metrów zorientował się, że potrącił człowieka. – Stojąc koło kasy, gdy jeszcze był zamknięty szlaban widziałem, jak z lewej strony w kierunku prawej pomiędzy moim samochodem przeszedł szybko mężczyzna ubrany w kamizelkę odblaskową. Widziałem go z przodu przed moim samochodem. Nie patrzyłem gdzie idzie dalej, bo byłem zajęty płaceniem za przejazd. Bilet położyłem na półkę, spojrzałem wtedy automatycznie na drogę przed mną, nikogo nie było. Wtedy kasjerka otworzyła szlaban, nikogo nie widziałem przed samochodem. Ruszyłem wolno do przodu. Później w lewym lusterku zauważyłem jakiś przedmiot wylatujący spod kół, po chwili usłyszałem hałas dobiegający z tyłu. Początkowo myślałem, że to koło lub nadkole. Zatrzymałem samochód i wysiadłem. Zobaczyłem, że coś leży koło koła z lewej strony. Od razu pobiegłem do bramek. Po drodze zauważyłem, że leży but, później telefon. Domyśliłem się, że potrąciłem jakąś osobę. Razem z kasjerką podbiegliśmy do samochodu. Ona podeszła i wtedy okazało się, że potrąciłem mężczyznę. Bardzo przeżywam i żałuję tego co się stało. Gdy ruszałem, to przed moim samochodem nikogo nie widziałem – zeznał 31-letni Białorusin.
Śledczy po przeanalizowaniu wszystkich dowodów potwierdzili, że kierowcy tira nie można przypisać żadnej winy. – Nie tylko nie miał możliwości zareagowania i uniknięcia zdarzenia z uwagi na brak czasu, ale również z uwagi na niemożność zauważenia mężczyzny – czytamy w postanowieniu o umorzeniu śledztwa. Inny wątek postępowania dotyczył sprawdzenia, czy przełożeni tragicznie zmarłego ochroniarza dopełnili wszystkich obowiązków bhp. I w tym przypadku policjanci nie doszukali się niczyjej winy. Ustalono, że pan Zbigniew przeszedł szkolenie ogólne i stanowiskowe oraz został zapoznany z kartą oceny ryzyka zawodowego. Był też zapoznany z instrukcją ochrony obiektu, w której wyraźnie zapisano, że zabrania się przechodzenia po przejściu serwisowym przez pas ruchu jeżeli jest podniesiony szlaban i pali się zielone światło dla pojazdów.