41-letni pensjonariusz strzałkowskiego DPSu nie odpowie za spowodowanie tragedii w tej placówce. Biegli psychiatrzy nie tylko uznali go za całkowicie niepoczytalnego, ale nie widzą nawet możliwości przesłuchania go przez prokuratora.
Do tragedii w Domu Pomocy Społecznej w Strzałkowie doszło w październiku zeszłego roku. Pan Tadeusz spadł ze schodów, z piętra na parter. Nieprzytomnemu, leżącemu w kałuży krwi 70-latkowi pierwszej pomocy natychmiast udzielili pracownicy placówki. Poszkodowany mężczyzna karetką został przewieziony do szpitala w Słupcy. Lekarz stwierdzili u niego bardzo poważne obrażenia głowy. Zmarł dwa tygodnie później, nie odzyskawszy przytomności. Śledczy początkowo przyjęli, że śmierć pana Tadeusza była nieszczęśliwym wypadkiem. Po obejrzeniu nagrania z monitoringu nie mają jednak wątpliwości, że do tragedii doprowadził 41-letni pensjonariusz DPSu. – Na nagraniu widać, jak podbiega do stojących na szczycie schodów ludzi i wyciągniętymi rękami popycha jednego z nich. Popchnięty mężczyzna wpadł na pana, który w tym czasie schodził, powodując jego upadek – kilka tygodni opisywała przebieg tragedii prokurator Grażyna Witkowska.
Działanie 41-letniego pensjonariusza śledczy kwalifikują jako umyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym, za co kodeks karny przewiduje od 2 do 12 lat więzienia. Ale już wiadomo, że mężczyzna za kratami nie spędzi ani jednego dnia. Biegli psychiatrzy uznali, że 41-latek w chwili popełnienia przestępstwa był całkowicie niepoczytalny, a w takiej sytuacji nie może odpowiadać za swoje czyny. Nie mają też wątpliwości, że jego przebywanie na wolności zagrażałoby społeczeństwu, dlatego wnioskują o pozostawienie go w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym (został tam umieszczony zaraz po tragedii w DPSie, którą spowodował). W takiej sytuacji prokurator powinien skierować do sądu wniosek o umorzenie śledztwa i pozostawienie 41-latka w zakładzie psychiatrycznym. Ale, z prawnego punktu widzenia, jest z tym pewien problem. Zgodnie z przepisami mężczyzna powinien bowiem osobiście usłyszeć zarzut, ale biegli orzekli, że nie jest on w stanie uczestniczyć w czynnościach procesowych podczas śledztwa. Mimo to prokurator wydała już nakaz doprowadzenia go do prokuratury. 41-latek usłyszy zatem zarzut, po czym prokurator skieruje do sądu wniosek o umorzenie śledztwa i umieszczenie go w zamkniętej placówce. Jeśli sąd ten wniosek zaakceptuje, sprawca tragedii w strzałkowskim DPSie kolejne lata spędzi na przymusowym leczeniu. Zakończy je dopiero wówczas, gdy biegli psychiatrzy ocenią, że nie jest już zagrożeniem dla społeczeństwa.