Podczas gdy większość par zaczyna planowanie ślubu od zarezerwowania miejsca na wesele, dla Macieja i Natalii najważniejsze było dostosowanie się do planów duchownego, który udzieli im sakramentu. O wolny termin sali się nie martwili, bo gości weselnych przyjmą w… stodole w Szyszłowskich Holendrach (gmina Ostrowite).
Maciej Dyrka i Natalia Majchrzak w połowie maja br. zdecydowali, że chcą się pobrać. Ze ślubem nie chcieli jednak zbyt długo czekać. Podczas gdy większość par na zorganizowanie tej wyjątkowej uroczystości potrzebuje co najmniej rok, Maciej i Natalia datę swojego ślubu wyznaczyli na 7 września tego roku. – Datę uzależnialiśmy od ojca Wojciecha – Dominikanina. To organizator spotkań Lednickich, a prywatnie znajomy mojej mamy z czasów duszpasterstwa akademickiego. Bardzo nam zależało, żeby właśnie on udzielił nam ślubu – mówi Maciej. To on wpadł na pomysł, żeby wesele zorganizować w stodole w Szyszłowskich Holendrach, tuż obok swojego rodzinnego domu. Natalia nie zastanawiała się ani chwili. – Chcieliśmy zrobić coś oryginalnego, nie boimy się wyzwań i pracy, stąd pomysł na stodołę – mówią zgodnie narzeczeni, którzy już od kilku miesięcy wspólnymi siłami pracują nad tym, by goście na ich weselu czuli się znakomicie. Zacząć musieli od posprzątania stodoły, w której, jak w każdym takim budynku, było dosłownie wszystko. Od zboża i słomy, przez stare meble, drewno, rowery, aż po rodzinę jeży i gniazdo os. Tych ostatnich musieli wysiedlić (jeże własnymi siłami, osy przy pomocy strażaków). Część przedmiotów udało się schować w innych zabudowaniach gospodarczych, niektóre wylądowały na śmietniku. Przy okazji sprzątania znalazło się sporo zabytków, z których z powodzeniem można zrobić muzeum rolnictwa.
Z pomocą rodziny i przyjaciół udało się wykonać już większość prac. Obecnie zaczyna się układanie drewnianej podłogi. Chyba to zadanie będzie największym wyzwaniem w przygotowaniu stodoły na przyjęcie weselnych gości. Później pozostanie praktycznie tylko udekorowanie budynku. Wszystkie decyzje w tej kwestii będą należeć do Natalii. Choć plan jest taki, by dekoracja nie przysłoniła wyjątkowości stodoły. – To miejsce z historią. Ten budynek był spalony podczas wojny przez Rosjan, ponieważ ukrywali się tu niemieccy żołnierze. Jeden z nich tutaj zginął, a ci, którzy uciekli zostali zastrzeleni na polu. Mój dziadek po wojnie uzupełnił gliniane mury cegłami i zrobił od podstaw konstrukcje drewnianą. Na ścianie widnieje kamienna data budowy – 1899 rok – Maciej tłumaczy, dlaczego nie zamierza zakrywać ścian. Najmniej pracy jest przy zagospodarowaniu terenu wokół stodoły. – O ten teren dbamy na bieżąco, do dopracowania zostaną tylko detale – mówi przyszły Pan Młody.
Narzeczeni jeszcze nie mogą podliczyć, ile dokładnie wyniesie ich zorganizowanie wesela w stodole, ale już wiadomo, że wydadzą o wiele więcej, niż zapłaciliby za przyjęcie w restauracji. Mają jednak nadzieję, że w niedalekiej przyszłości stodoła będzie częściej tętnić życiem. – Jeśli tylko będą chętni do zorganizowania wszelkiego rodzaju imprez w tym miejscu, będziemy chcieli je wynajmować – zapowiadają przyszli nowożeńcy. Zaraz po swoim weselu planują dobudować łazienki oraz zaplecze do cateringu. Postępy prac, obecnych i przyszłych, można śledzić na Facebooku pod nazwą Dyrkowo. Zachęcamy do zaglądania. I już teraz zapraszamy do lektury Kuriera za miesiąc, kiedy zapytamy Maciej i Natalię o wrażenia ich wyjątkowego wesela.
Informacja dnia !
Porazka…
Sama jesteś porażką … i naucz się używać polskich liter !!!
wiejski big brather
Orginalny pomysł!!!!!super!!!!!!!!!
Zdrowia szczęścia i potomstwa !!! Fajny pomysł … szczególnie przy dzisiejszych cenach które nam fundują knajpy …..
Gośćmi beda zwierzęta ? Miś Uszatek , Krol Lew itp .
Goscmi beda,komary,cmy,karaluchy,prusaki itp sama smietanka…
Bywalcy plastikowych domów weselnych zazdroszczą pomysłu, zresztą świetnego. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
super pomysl..pospolite restauracje sie przejadly..mlodzi szukaja innosci,,spotkania z natura..przestrzeni..powodzenia dla Was