Dzisiejszego rozmówcę Kuriera, choć może trudno w to uwierzyć, pamiętam jeszcze z czasów wspólnych występów w piłkarskiej drużynie juniorów strzałkowskiego Polanina. Potem nasze sportowe drogi się rozeszły… Mirosław Marszałkowski bo o nim mowa, sport uprawa po dziś dzień, ja o nim piszę…
Skoro przywołaliśmy piłkę nożną, to może od niej zaczniemy. Jak to się stało, że na początku swojej sportowej przygody trafiłeś do piłki nożnej, do zespołu Polanina?
Tak jak mówisz wszystko zaczęło się od Polanina Strzałkowo, choć nie można tego nazwać karierą… To bardziej przygoda, ale nie ukrywam że sport był mi zawsze bardzo bliski, i nie stroniłem od takiej formy spędzania wolnego czasu. W mojej rodzinnej wiosce, mowa tu o Paruszewie, piłka nożna była najczęściej uprawianą dyscypliną i któregoś dnia wraz z moim serdecznym kolegą Mirkiem Balcerowskim wpadliśmy na pomysł, żeby spróbować swoich sił w Polaninie. Udało się wstąpić w szeregi owej drużyny, i co się okazało spędzić tam ładne parę lat z mniejszymi i większymi sukcesami. Więcej w Kurierze