Bogumiła Wiśniewska na targowisku miejskim w Słupcy przy ul. Ratajczaka w Słupcy sprzedaje warzywa i kwiaty od momentu jego powstania. Jak podkreśla w rozmowie z nami, przez cały ten czas urząd miejski, który czerpie z rezerwacji ponad 200 stanowisk handlowych nie małe pieniądze, niewiele inwestował w targowisko. – Żadnych nakładów tutaj nie robią. Co najwyżej wyślą 3-4 ludzi do zbierania śmieci i to wszystko. Jak się latem przejdzie koło ubikacji to można zdechnąć. One nie były remontowane jeszcze od czasów komuny chyba – mówi Bogumiła Wiśniewska. Twierdzi, że władze miasta obiecywały utwardzenie terenu w miejscu, gdzie mieści się jej stanowisko handlowe. Jednak na wiosnę okazało się, że nie ma na ten cel pieniędzy. – Najgorzej traktuje się sprzedawców ze Słupcy. Przyjeżdżają z Kleczewa, z Konina, wszyscy sobie stoją na kostce, a przecież opłatę biorą od wszystkich równo – podkreśla. 1 czerwca wysłała do urzędu pismo, w którym zawnioskowała o zwolnienie ją z opłaty targowej. W zamian zaproponowała, że utwardzi swoje stanowiska na własny koszt. Jednak już w ubiegłym tygodniu dostała odpowiedź od Grzegorza Kozielskiego, z której wynika, że urząd miejski nie może przychylić się do tej propozycji. Więcej w Kurierze.