We wtorek, 19 września walne zgromadzenie udziałowców GS „Samopomoc Chłopska” w Lądku podjęło ostateczną decyzję o postawieniu spółdzielni w stan likwidacji. Zdecydowano też o sprzedaży całego majątku i wybrano likwidatora.
Wcześniej jednak pełnomocnik rady nadzorczej próbował przedstawić obecną sytuację spółdzielni. Mowa o Andrzeju Kasprzyku ze Strzałkowa. Przepracował 13 lat w Urzędzie Kontroli Skarbowej, jest doradcą podatkowym, ale co najważniejsze przez siedem lat był prezesem w Zakładzie Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego w Środzie Wlkp. (były Hortex), jak sam mówi, spółki która miała upaść.
– 3 sierpnia br., po wcześniejszym ogłoszeniu konkursu na stanowisko prezesa GS w Lądku, zgłosiłem swoją kandydaturę. Postawiłem radzie nadzorczej warunek. Poprosiłem o pełną lustrację i przedstawienie rzeczywistej sytuacji spółdzielni. Przez dwa tygodnie oczekiwałem na taki dokument, jednak rada nadzorcza z sobie tylko wiadomych względów nie mogła takiego dokumentu przygotować – mówił Andrzej Kasprzyk, któremu miesiąc później rada nadzorcza udzieliła ogólnego pełnomocnictwa.
Totalne zaniedbania
2 września odbyło się pierwsze nadzwyczajne walne zgromadzenie, które miało zadecydować o tym, czy spółdzielnia ma być postawiona w stan likwidacji. W tym okresie przedstawiciele rady nadzorczej zwrócili się do Andrzeja Kasprzyka, aby ustalił najważniejsze bolączki spółdzielni. Jak się okazało, od 1 stycznia 2017 r. w spółdzielni nie był prowadzony dziennik korespondencyjny, co uniemożliwiło prawidłowy obieg dokumentów i uniemożliwia ustalenie faktycznego zadłużenia. We wspomnianym okresie, do spółdzielni wpływały dokumenty, które nie były ewidencjonowane, a tym samym nie nadawano im dalszego obiegu księgowego. Wpływały też wezwania i nakazy do zapłaty, jak również wiele innych ważnych dokumentów, które pomijano nie nadając im dekretacji.
– Dziennik podawczy jest podstawowym elementem ewidencjonowania wszelkich dokumentów. Na funkcję pełnomocnika powołano mnie 4 września. Nigdy by mi na myśl nie przyszło, żeby dokumenty były nieewidencjonowane. W ten oto sposób nagromadziły się wezwania i nakazy do zapłaty na różne kwoty, począwszy od kwot rzędu 113 tys. zł, 50 tys. czy 3 tys. – mówił pełnomocnik, ujawniając nieprawidłowości.
Księgowa nie przyszła
Kasprzyk podkreślił, że w związku z tak dużymi zaniedbaniami w dokumentacji poprosił główną księgową o obecność podczas jego spotkań z radą nadzorczą, które odbyły się w ubiegłym tygodniu.
– Poprosiłem o przygotowanie salda z określeniem, w jakim stopniu spółdzielnia jest zadłużona, ewentualnych możliwości rozliczeń z dostawcami i tym podobnych. Pani księgowa we wtorek była nieobecna, a w czwartek okazało się, że jest na chorobowym. Dzisiaj jest wtorek, mamy walne zgromadzenie i jesteśmy bez jakiejkolwiek bazy danych. To jest chaos, ale w tym chaosie trzeba powiedzieć sobie wprost. Tutaj jest ogrom pracy, żeby to uporządkować. W którym miejscu wypadnie jeszcze jakiś trup z szafy tego nie wiem – mówił Andrzej Kasprzyk. Dodał, iż sądzi, że gdyby w przypadku nakazów zapłaty podjęto działania wcześniej, sytuacja mogłaby nie być aż tak zła, bo niemal do każdego z nich doliczone są koszty zastępstwa procesowego w kwocie ok. 2,5 tys. zł.
To jest choroba. To rak
Tak właśnie Andrzej Kasprzyk zdefiniował to, co działo się do niedawna w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Lądku.
– To nie dzieje się od roku. To zaczęło się dziać wcześniej. Nie wiem w jaki sposób to się nawarstwiało, bo musiałbym mieć dokumenty. Na pewno wtedy okazałoby się, czy wystarczało pieniędzy, żeby takie inwestycje przeprowadzać – mówił pełnomocnik.
Z dokumentów, do których miał wgląd wynika, że w czerwcu nastąpiła zmiana rady nadzorczej, która odwołała nowego prezesa, a ten zobowiązał się do uporządkowania w Krajowym Rejestrze Sądowym wszystkich dokumentów organizacyjnych spółdzielni.
– Prezes tego nie zrobił w sposób precyzyjny. Okazuje się, że mimo odwołania prezesa, on cały czas widnieje w KRS. To jest niezgodność prawna. W międzyczasie powołano wiceprezesa, żeby istniał jakikolwiek zarząd, ale w statucie spółdzielni jest zapis, że do podejmowania ważnych decyzji potrzebne są dwie osoby. Tak niestety nie było. W końcu decydenci ustąpili z pola gry i zostawili was, udziałowców z ręką w nocniku – zauważył Kasprzyk.
Po spotkaniu rady nadzorczej (4 września), ogłoszono nabór na likwidatora lądkowskiej spółdzielni. Zgłosił się tylko jeden kandydat. Był nim Andrzej Kasprzyk. W czasie wtorkowego nadzwyczajnego walnego zgromadzenia podjęto ostatecznie uchwałę o likwidacji spółdzielni i wyprzedaży całego majątku na poczet spłaty wierzytelności. Trzeba przypomnieć w tym miejscu, że zgodnie z informacjami przekazanymi przez księgową na pierwszym zebraniu, zadłużenie spółdzielni sięgało 1 mln 700 tys. zł, a majątek opiewa na 590 tys. zł. Na likwidatora wybrano Andrzeja Kasprzyka. W głosowaniu tajnym oddano na niego 44 głosy. Dwa były przeciwne. Likwidator rozpoczął działalność od 1 października. Będzie sukcesywnie wyprzedawał majątek, aby pokryć roszczenia wierzycieli i spłacić zadłużenie spółdzielni.
Do dzisia nie mają ani księgowej ani kadrowej,od dwóch miesięcy proszę G S o wysłanie stosownych dokumentów do ZUS abym otrzymala zasiłek macierzyński który mi sie należy nic nie robią mają nas pracowników w nosie. Ani prośbą ani groźbą.Brak słów
Anonim-dobrze radzę.Idź na skargę do solidarności
Ktoś powinien za to beknąć. A obilo mi się o uszy, ze to gmina jest zadluzona i musi sprzedać majątek gs. Slyszalem też, że gmina ladek ma być zlikwidowana i wchłonac ją ma Zagorow lub Slupca. Ale czy to prawda?
bzdury. Wstydziłabym się w ogóle gdziekolwiek coś podobnego publikować.
Pozdrawiam.
„onty”…”beknąć”powinno tam wielu.Za winy należy płacić.Gmina zadłużona jest lecz nie ma to związku z GS,chyba tylko to,że nie zwrócili wcześniej uwagi i tyle.A były takie zapowiedzi i nadzieje.W Lądku naród niegłupi a dał się omamić.
stara obserwatorka- w Lądku naród dał się omamić czyli jaki ten naród w końcu jest ? Mądry naród a dał się omamić,coś mi tu nie pasuje.Kto ten naród omamił i w jaki sposób ?