Do niedawna był zdrowym i silnym mężczyzną. Niemal z dnia na dzień znalazł się na wózku inwalidzkim. Przez ostatnie 5 lat, aż czternaście razy trafiał do szpitali. To może zdarzyć się każdemu z nas.
Artur Michalak (29 l.) mieszka w Strzałkowie. Kilka lat temu nic nie wskazywało na to, że bez wózka inwalidzkiego nie będzie mógł funkcjonować.
– Przed chorobą pracowałem jako operator maszyn we Wrześni. Grywałem w piłkę. Do dziś jest to mój ulubiony sport. W wolnych chwilach wraz z żoną Justyną wyjeżdżaliśmy na wycieczki, aby spędzać ze sobą jak najwięcej czasu – wspomina.
Wszystko zaczęło się od niewinnego bólu mięśni, z czasem coraz częściej występującego i nasilającego się. Po tygodniu doszły do tego bóle i zawroty głowy, zmęczenie oraz senność.
Więcej o chorobie i kłopotach Artura przeczytacie Państwo w najbliższym wydaniu Kuriera.