– Dostałam nowe życie – mówi Joanna Chojnacka-Gärtner ze Słupcy, która z ciężkim przebiegiem COVID-19 leczona była w słupeckim szpitalu. Teraz, gdy już wróciła do zdrowia opowiedziała swoją historię. M.in. dlatego, by docenić ciężką i oddaną pracę personelu szpitala. – Cudownym lekarzom mogę tylko powiedzieć „dziękuję” – pisze 47-latka. Jest też pełna uznania dla postawy pielęgniarek i salowych. Poniżej publikujemy całą historię pani Joanny.
Witam Państwa, mam na imię Joanna (lat 47) i obecnie przechodzę rekonwalescencję po bardzo ciężkim przebiegu zakażenia SARS-COV 2. Generalnie niechętnie dzielę się z osobami postronnymi swoimi prywatnymi sprawami, ale ponieważ właśnie otrzymałam w prezencie NOWE ŻYCIE postanowiłam zrobić wyjątek. Będąc w słupeckim szpitalu miałam dużo czasu, żeby zapoznać się z facebookowym hejtem na wszystko i wszystkich, dlatego postanowiłam zabrać głos w sprawie kilku kwestii ważnych dla mieszkańców naszego miasta i powiatu.
Ale od początku…
25.10. (poniedziałek) wieczorem poczułam się nieswojo, a kilka godzin później dosłownie ścięło mnie z nóg. Przez kilka dni próbowałam walczyć z infekcją w domu, oczywiście pod kontrolą lekarza rodzinnego, ale niestety wszelkie działania okazywały się bezskuteczne. W piątek mąż został zobligowany do wzięcia urlopu, żeby przejąć za mnie kilkugodzinne oczekiwanie w długiej kolejce do testu, po czym, gdy ja dołączyłam do niego, minęła kolejna godzina. Dopiero po wejściu do kontenera badań, dowiedziałam się, że osoby z wysoką gorączką oraz bardzo złym samopoczuciem obsługiwane są poza kolejnością. Cóż… Taka karma. W sobotę w nocy poczułam się na tyle źle, że postanowiłam wezwać karetkę. Zostałam zabrana pod budynek słupeckiego szpitala, do którego jednak nie mogłam zostać przyjęta ze względu na brak wyniku testu. Z tego też względu nie mogłam zostać przyjęta na żaden inny oddział covidowy, lecz jedynie do izolatorium. Spędziłam w karetce przed słupeckim szpitalem kilka godzin, ratownicy medyczni dwoili się i troili, żeby znaleźć dla mnie miejsce gdziekolwiek (Wolica, Poznań itd.), niestety wszystkie izolatoria były pozajmowane. Postanowili odwieźć mnie do domu, podać kroplówki i leki, podkreślali jednak, że jeśli w niedzielę rano wynik testu będzie dodatni, powinnam koniecznie zgłosić się na oddział, co też kolejnego dnia uczyniłam. W kontenerze przyjęć pan doktor Paweł O. powitał mnie słowami: „Co Pani tutaj chce, przecież jest Pani w świetnej kondycji, Pani przecież rozmawia ze mną” i zamiast przyjąć mnie na oddział kazał z torbą szpitalną udać się z powrotem w kierunku parkingu. Szanowny Panie Doktorze! Ukończenie studiów medycznych jest z pewnością wielkim osiągnięciem, jednak oprócz wiedzy specjalistycznej to kompetencja interpersonalna jest niezbędnym elementem w kontaktach z innymi ludźmi/ pacjentami. Jest Pan jeszcze bardzo młodym człowiekiem i życzę Panu, żeby odkrył Pan z czasem, czym jest empatia, żeby zweryfikował Pan swoje nastawienie do chorego człowieka. Zachował się Pan nie tylko nieetycznie, ale również bardzo nieprofesjonalne, gdyż ja wtedy byłam już w bardzo złym stanie i to przez Pana zostałam przyjęta na oddział zbyt późno, gdyż dopiero w poniedziałek wieczorem, po zaangażowaniu się w sprawę lekarza rodzinnego. Na wypisie ze szpitala widnieje; „Pacjentka przyjęta na oddział w stanie zdrowia ciężkim, z bardzo silną dusznością spoczynkową, kaszlem, odpluwaniem szarej wydzieliny, okresowo krwistej, bólu w klatce piersiowej i całkowitej nietolerancji wysiłku.” W takiej świetnej formie byłam !!!!
Od momentu przyjęcia do szpitala zaczęła się moja prawdziwa walka, już nie o zdrowie, ale o życie. W tym miejscu pragnę podkreślić, że dzisiaj wiem, że miałam dużo szczęścia, że znalazłam się właśnie w naszym lokalnym szpitalu, gdyż jestem przekonana, że w żadnym innym nie walczono by o mnie tak, jak tutaj. Zespól pod kierownictwem pana doktora Szafarka, z panią doktor Sybis-Jarosz, panem doktorem Kaźmierskim z ogromną determinacją, zaangażowaniem i poświęceniem robił wszystko, abym mogła wrócić do swoich 7-letnich bliźniaczek, 17-letniego syna i męża. Dziś jestem z nimi, dostałam nowe życie, a cudownym lekarzom mogę tylko powiedzieć „dziękuję”. Patrząc na fora, w których słupecki szpital określany jest mianem umieralni, lekarze krytykowani, że nie mają, co robić, bo są aktywni na Facebooku, jest mi po prostu wstyd, że osoby, które nie mają pojęcia, jak to wygląda na oddziale, wypowiadają się w sposób wielce krzywdzący o innych. Należy zdać sobie sprawę, że na Covid można umrzeć, że umierają też ludzie młodzi. W dniu przyjęcia do szpitala odeszła przy mnie pani Maria, oddychała i nagle przestała oddychać. Heroicznie walczono o jej życie, ale to wirus okazał się być silniejszy. I proszę mi wierzyć, takie rzeczy dzieją się każdego dnia. Mimo to, nasi lekarze się nie poddają, walczą o młodych, walczą o starych, o każde życie, nawet takie, które ledwie się tli.
W tym miejscu chciałabym wspomnieć o słupeckich pielęgniarkach i salowych. Jakiś „przemiły” hejter wspomniał, że tylko „żrą chipsy popijając colą”. Wierzcie mi Państwo, nie żrą. Przemieszczają się w swoich kosmicznych wdziankach niemal z prędkością światła, żeby wszystko było tak, jak trzeba. Proszę sobie wyobrazić, że w Niemczech (sprawdziłam), na jedną pielęgniarkę przypada jeden, góra dwóch pacjentów. W naszym szpitalu na dyżurze są cztery Panie, a któregoś dnia pacjentów było prawie czterdziestu, w tym większa cześć to osoby leżące, którymi należy zająć się kompleksowo. Czy ktoś rozsądnie myślący potrafi sobie wyobrazić presję i stres, na jakie narażone są osoby wykonujące zawód pielęgniarki. Osoba pisząca nieodpowiedzialne komentarze uciekłaby stamtąd po kilku godzinach pracy. Ja wiem, że na pewno nie dałabym rady. Podobnie rzecz się ma z salowymi, które wielokrotnie w ciągu dnia czyszczą, dezynfekują, wietrzą, aby każdy z pacjentów mógł czuć się bezpiecznie. Drogie Panie! Nie widziałam Waszych twarzy, nawet nie wiem, do kogo uśmiechnąć się z wdzięcznością na ulicy, czułam jednak przez cały czas ogrom Waszych serc, Wasze zaangażowanie, poświęcenie i gotowość do walki o zdrowie obcego człowieka. Tylko osoby, które kochają ludzi, są w stanie w obecnych warunkach wykonywać ten zawód. Dlatego też zamiast krytykować i poniżać, wszystkim nam, mieszkańcom naszego regionu powinno zależeć na tym, żeby obie grupy (zarówno pielęgniarki, jak i salowe) były godnie wynagradzane za swoją bardzo ciężką pracę, tak, jak ma to już miejsce w innych polskich szpitalach. Hejt niczemu nie służy, one nie proszą o dary w postaci niezdrowych używek, a skoro już jakiś nierozgarnięty sponsor wpadnie na niezbyt mądry pomysł, to należy skrytykować jego działanie, a nie osoby, które nie mają z tym nic wspólnego.
I już zupełnie na zakończenie, krótki komentarz do utworzenia szpitala jednoimiennego. Dodam (zanim zostanę zjedzona przez przeciwników), że poglądowo zdecydowanie bliżej mi do KO, niż do PIS. Komentuję bez absolutnie żadnego podtekstu politycznego. Mnie również, jako córkę 85-latka po dwóch zawałach, z jednej strony, zaniepokoił fakt, że osoby z bezpośrednim zagrożeniem życia nie zostaną przyjęte do naszego szpitala. Życzyłabym sobie, zapewne jak wielu z Państwa, żeby wydzielić jakiś mały oddział na naprawdę ciężkie przypadki. Nie wiem tylko, jak regulują to przepisy prawa szpitali jednoimiennych. Pewnie gdyby to było możliwe, nasze Władze zdecydowałyby się na taki krok. Z drugiej strony, Covid powoduje przecież bezpośrednie zagrożenie życia, jak to było w moim przypadku. Szybkie przyjęcie do szpitala może być w takiej sytuacji elementem decydującym o życiu lub śmierci danej osoby. Dlatego chciałabym prosić Państwa o ostudzenie emocji. To, że mamy szpital jednoimienny, że karetka nie będzie czekać kilka godzin pod jakimś oddalonym od naszego miasta szpitalem lub krążyć od szpitala do szpitala da wielu osobom, które zachorują poczucie bezpieczeństwa. A zachoruje nas jeszcze wielu. Tego jestem pewna. Covid, jak pokazał mój przypadek, to nie jest mocniejsza grypa. To strasznie podstępny przeciwnik, którego nie wolno bagatelizować. Nigdy nie wiadomo, w jakim stopniu dotknie swoją ofiarę. Dlatego tak ważne jest, abyśmy wszyscy dbali o siebie nawzajem, zachowali dystans, nosili maseczki i dezynfekowali ręce. Nasze zdrowie jest naszym najcenniejszym darem, ja po ostatnich przejściach, wreszcie to zrozumiałam.
Z wyrazami szacunku
Joanna Chojnacka-Gärtner
Ładny hejt !
Kto, to napisał ?
Tak wyczerpujący atak choroby, przy tak wyczerpującym komentażu ?
Nawet był wątek polityczny, no no !
Z kąd nagle tyle sił i wigoru ?
Cóż, zdrówka życzę…………………….
a może by tak popracować nad ortografią? no, ale jak się nie chciało nosić teczki…
@Sławek
Popracój nad sobą !
Jeśli nie tyczy siè Ciebie.
Pani Joanno,
nigdy nie uważałam słupeckiego szpitala za umieralnię. Będąc kilkakrotnie pacjentką tegoż szpitala nigdy nie miałam zastrzeżeń do pracy personelu szpitala bez względu na to, czy był to lekarz, pielęgniarka czy osoba sprzątająca. Nigdy też nie twierdziłam, że personel szpitala „żre chipsy popijając colą”. Jednakże z laurką wystawioną przekształceniu szpitala w jednoimienny zakaźny trudno mi się z Panią zgodzić. Nasz szpital mieści się w dwóch budynkach. Nie wiem czy pisząc „nasze Władze” miała Pani na myśli władzę na szczeblu powiatowym czy wojewódzkim, a więc wojewodę, który wydał decyzję. Mogę się domyślać, że chodzi o władzę powiatową. Pani Joanno, osoby odpowiedzialne za szpital mogły się odwołać od decyzji o przekształceniu słupeckiego szpitala w jednoimienny zakaźny, ale tego nie zrobiły. Same wręcz, jeszcze przed wydaniem decyzji, zadeklarowały, że podejmują wyzwanie przekształcenia szpitala w jednoimienny zakaźny. Uważa Pani, że dwa budynki szpitala byłyby niewystarczające, żeby zabezpieczyć pacjentów innych niż covidowi w sytuacji nagłego zagrożenia życia? Względem szpitala w Środzie Wielkopolskiej po protestach mieszkańców wojewoda zmienił decyzję i szpital nie jest w całości covidowy. Napisała Pani, że covid powoduje bezpośrednie zagrożenie życia, i że szybkie przyjęcie do szpitala może być w takiej sytuacji elementem decydującym o życiu lub śmierci danej osoby. Zapytam więc… Czy zawał, udar, pęknięcie tętniaka jest mniejszym zagrożeniem dla życia i zdrowia pacjenta niż covid i pacjent z tymi chorobami może sobie pozwolić na to, że będzie krążyć od szpitala do szpitala? Fakt, że mamy szpital jednoimienny i karetka nie będzie czekać kilka godzin pod jakimś oddalonym od naszego miasta szpitalem czy krążyć od szpitala do szpitala, niewątpliwie da poczucie bezpieczeństwa pacjentom z covidem. Dlaczego pacjenci niecovidowi mają być pozbawieni tego poczucia bezpieczeństwa? Oni mogą czekać pod szpitalem i mogą być wożeni w tą i w tamtą stronę? Im się poczucie bezpieczeństwa nie należy? Ocenia Pani przekształcenie szpitala w jednoimienny z perspektywy swojego zachorowania i uratowania Pani życia. Ja ocenię ze swojego… Mam schorzenie, które atakuje znienacka i może mnie przenieść na tamten świat w 15 minut. Gdzie zdążą mnie zawieźć? Co najwyżej do zakładu pogrzebowego. A tak się składa, że podobnie jak Pani wróciła do swoich dzieci, tak i ja chciałabym mieć możliwość powrotu do najbliższych mi osób. Schorzenie, które mam nie musi być dla mnie śmiertelne, pod warunkiem, że szybko uzyskam pomoc. Od czasu, kiedy dowiedziałam się o przekształceniu szpitala w jednoimienny nie ma dnia, żebym się nie bała, że zwyczajnie się uduszę. Przekształcenie szpitala w jednoimienny jest skandaliczne, wręcz niemoralne. Tak, jak należy zdać sobie sprawę, że na covid można umrzeć i umierają ludzie młodzi, tak nie wolno nie zdawać sobie sprawy, że na inne choroby też umierają ludzie, tak młodzi, jak i ci mniej młodzi. I żeby nie było, że lekceważę covid. Stosuję się do obostrzeń, nigdy nie próbowałam kwestionować ich zasadności. I miałam wątpliwą przyjemność zobaczyć przy moim nazwisku na wyniku testu na covid „dodatni”. Pozdrawiam.
@ Anna Ornatowska
Bardzo mądra opinia.
Taka wspaniała opieka w Słupeckim szpitalu, że zwolniono lekarza, który to nie przyjął na oddział pacjentki z covidem, która wymagała natychmiastowej pomocy.Brawo Słupca !!! . JEDNOIMIENNI .
niby taka chora a miała siłę liczyć pacjentów, wielka ściema polityczna, przywrócić lekarza do pracy bo ta osoba konfabuluje
niby taka chora a potrafiła liczyć pacjentów, to wielka ściema polityczna, ta osoba konfabuluje, przywrócić lekarza bo to jakaś osobista zemsta a nie profesjonalizm
Tyle się mówi o zasadach
a Pani godzinę z temperaturą w złym stanie
oczekiwała na test?
Narażając życie innych osób!
Czy miała już Pani wynik testu
kiedy lekarz odesłał Panią „na parking”?
Przeczytałam to długie opowiadanie
Powiązało się pięknie z innym artyk pt.”nie ma zgody na..”
I powiem-coś mi tu bardzo. nie pasuje
Myślę że to co paniusia zrobiła
nie przykryje opowiadanie.
Wiemy o co chodzi..no nie?
Pani zachorowała prawie miesiąc temu.
Wymaga rekonwalescencji po bardzo ciężkim przebiegu zakażenia Sars-Cov-2. Pomimo to stan zdrowia nie przeszkodził pani, żeby będąc w słupeckim szpitalu zapoznać się z facebookowym hejtem, a teraz będąc w trakcie rekonwalescencji pani pisze elaborat.
Porównanie z dupy
Zdjęcia ze szpitala ciwidowego pokazują że leżą tam ludzie bez kontaktu.
Myślę że kekarz miał racje odsyłając tą panią
bo skoro przyszła rrozmawia
normalnie/może jeszcze miała pretensje/
tam leżą bardzo cięzkie przypadki.
Ludzie z obiawami leżą w izolatorium
lub w domu.
Szeroko pani opisała wszystko
ale brakło mi konkretów
co się z człowiekiem dzieje
i na czym konkretnie polegało leczenie?
Nie potrzebny wątek polityczny
A tak przy okazji-brała pani udział w marszach?
Żenująca próba zrobienia z siebie bohaterki, obrończyni szpitala , a co mają powiedzieć osoby z innymi chorobami ? Może też niech napisza swoje opinie i sytuacje po przerobieniu szpitala na jednoimienny, jeszcze ten wątek polityczny ehh, serio? Po co ?
Dokładnie, masz rację w 100%.Popieramy!!!!
Dzień dobry, to ja jestem autorką artykułu i odniosę się tylko raz do Państwa uwag. Kto przeczytał mój tekst że zrozumieniem, ten wie, że nie chodzi w nim o mnie, a o ostrzeżenie czytelnika, że wirus naprawdę jest groźny, a służba zdrowia, mimo ogromnych starań, ma problemy, żeby poradzić sobie z problemami. Poza tym, żeby zapoznać się z facebookowym hejtem, nie trzeba przeglądać nowinek internetowych. Wystarczy słuchać, żeby usłyszeć, co frustruje i odbiera motywację pracownikom służby zdrowia. Na oddziale spędziłam prawie 3 tygodnie. Panie pracujące na tam każdego dnia bardzo mocno przeżywały krzywdzące komentarze pojawiające się pod ich adresem w sieci. A będąc podlączonym do tlenu i generalnie nastawionym na odbiór, trudno przeoczyć ich smutek i rozgoryczenie. W moim tekście nie ma wątku politycznego. Chciałabym, żeby nadal wszyscy pacjenci mogli czuć się bezpieczni, i ci covidowi, i pozostali, całkowicie zgadzam się z Panią Ornatowską, że powinno się znaleźć alternatywę, która pozwoli rozwiązać obecną sytuację. Ja nie otwierałam szpitala jednoimiennego, ale skoro już jest, pozwoliłam sobie na komentarz, że karetka nie będzie krążyć, jak to było w moim przypadku. I ostatnia kwestia, pan doktor Paweł, zajrzyjcie Państwo na twoja slupca, a będziecie mogli przeczytać, że nie tylko mnie dopadła jego nieuprzejmość. Mimo to uważam, że powinien otrzymać pouczenie, a nie tracić zatrudnienie. Nie czuję się z tym komfortowo, nie była to jednak moja decyzja, myślę też, że gdyby moja opinia była jedyną negatywną, nie rozwiązanoby umowy z tym Panem. Niemniej jednak, wszyscy Państwo i tak zapewne wiecie lepiej, co czuję i jakimi pobudkami się kierowałam. Smuci mnie jedno. Gdybym napisała negatywny artykuł o służbie zdrowia, byłoby wszystko w porządku, podkreślając walory naszej lokalnej służby zdrowia, sama naraziłam się na hejt. I odpowiadając na pytanie odnośnie testu na covid, jakie miałam wyjście, jak nie stanie w kolejce. Zachowałam wtedy dystans i z pewnością nikogo nie naraziłam na utratę zdrowia. Co do drugiego pytania, tak, miałam pozytywny wynik testu, kiedy nie zostałam przyjęta do szpitala. Nie byłam nieuprzejmą, bo nie miałam już siły na dyskusję z Panem doktorem, ale owszem, zapytałam go, dlaczego to on na mnie krzyczy.
I ostatnia rzecz, pacjent w ciężkim stanie, nie musi być nieprzytomny, pani Maria, która przy mnie odeszła próbowała że mną rozmawiać, próbowała zjeść zupę i nagle stało się coś, co spowodowało jej śmierć. To traumatyczne przeżycie przyczyniło się do tego, że postanowiłam podzielić się swoją historią i ostrzec osoby, które bagatelizują zagrożenie. Więcej razy nie odniosę się do Państwa komentarzy, gdyż podchodzę do tego zbyt emocjonalnie.
Z wyrazami szacunku
Joanna
Jedyną alternatywą jest STRAJK.
Bez sensu te wyżalenia, niech Pani się nie odnosi lepiej do żadnych komentarzy bo źle to Pani wychodzi , chyba ktoś Pani podpowiada jak pisać te komentarze lub sugeruje aby się do nich odnieść, może pan B.? Mimo wszystko zdrowia dla Pani , elo
Pani Joanno,
Proszę podać jeden sensowny argument uzasadniający tezę „wirus jest naprawdę groźny”. Z góry uprzedzę, że nie chodzi mi o sensowność w stylu „byłam na krawędzi życia i śmierci” bo wówczas groźne byłoby np. nadmierne wypicie czarnego płynu z bąbelkami nie wspominając o grypie, którą przecież też się ciężko przechodzi i która zabiła setki tysięcy ludzi. No bo przecież innych chorób już nie ma. Jest tylko COVID-19 i czasami są grypy ale te już odchodzą do lamusa.
Proszę podać fakty, liczby, statystyki z uwzględnieniem wątpliwych zgonów na COVID-19 gdyż pacjentom tym nie wykonuje się sekcji zwłok więc tak naprawdę umierają z COVID-19 tak jak z innymi wirusami ale rzadko umierają na COVID-19.
Może dostanie Pani order od Starosty, może od Niedzielskiego, a może nawet od Naczelnego Szpitalnika Dworczyka, być może będzie Pani pierwszą Słupczanką, która otrzyma zbawienną dawkę szczepionki a w dodatku kupon na pobyt w Luxury Hospital National Stadion – tylko czy za parę lat nie będzie trochę wstyd jak wszystko okaże się jedną wielką ściemą?
Nie wirus(y), nie Pani choroba, której nie podważam ale ta cała PLANdemia?
Pani Joanno,
dobrze, że Pani wyzdrowiała i podzieliła się swoim doświadczeniem. Przejmowanie się hejtem jest niepotrzebne, on zawsze będzie i nie mamy na to wpływu. Ci, którzy uciekają się do takich niegodziwości, nie są warci, żeby się nad nimi pochylać. A jest ich, tak naprawdę, garstka. Ludzi przyzwoitych jest zdecydowanie więcej i dla nich Pani świadectwo jest ważne, choć nie zawsze da się o tym przeczytać. Jest jeszcze jeden pozytywny akcent Pani tekstu. Wprowadziła Pani do tego (przepraszam za wyrażenie, ale inaczej nie mogę) plugawego ścieku, odrobinę językowej kultury i emocjonalnej powściągliwości. Kontrast jaki to wywołuje jest dla niektórych nie do zniesienia. Głowa do góry i żadnych wątpliwości „czy dobrze zrobiłam?”. Dobrze. Pozdrawiam.
Nie Pani Joanno. Przez Pani artykuł lekarz stracił prace. I o to chodziło. Nie był to artykuł pod tytułem : wirus naprawdę istnieje. Zastanawia mnie fakt dlaczego nie obsmarowala Pani w gazecie najpierw tych co odmówili przyjęcia jak była Pani w karetce pod szpitalem. Słucham wiec????
To „opowiadanie” to typowy pijar dla tego Oddziału, w przeszłości niejednokrotnie pisany do mediów przez innych pacjentów w ramach okazania wdzięczności za leczenie!
Ludzie co się z wami dzieje ??? Szukacie wszędzie podtekstów , węszycie, analizujecie tylko po to, by komuś przyłożyć??? Czy naprawdę nie ma nic do powiedzenia ta pozytywnie myśląca część społeczeństwa? Dlaczego się nie odzywacie? Pani Joasiu, znam takich sceptyków co to zgrywali bohaterów i kiedy ich osobiście to dotknęło, milczą. Dziękuję Pani za tę wypowiedź i życzę zdrowia.
P.s. Nie ma co ostrzegać TYCH co bagatelizują zagrożenie, dziękuję, że przypomniała Pani, że to my musimy na NICH uważać.
Bzdury. Róbcie to co Wam każe władza choć sensu i logiki w tym żadnego nie ma. Noście maseczki, przyjmijcie zbawienną dawkę szczepioneczki. Tylko odczepcie się od tych którzy nie dają sobie zabierać wolności krok po kroku.
Większość społeczeństwa poddała się tresurze rządzących, którzy najpierw stworzyli problem (nie wirusa, tylko plandemię) a teraz bohatersko z nią walczą.
Ludzie, którzy dla tymczasowego bezpieczeństwa rezygnują z podstawowej wolności, nie zasługują ani na bezpieczeństwo, ani na wolność – Benjamin Franklin. Bardzo na czasie.
Wg Ciebie ” nadmierne wypicie czarnego płynu z bąbelkami” jest równie groźne jak covid
Otóż w tym przypadku żeby zachorować a w konsekwencji nawet umrzeć nie musisz niczego robić „nadmiernie” geniuszu i dlatego ów wirus jest naprawdę groźny…Ciągle nie rozumiesz ?:))
” Grypa zabiła setki tysięcy osób”..?? Serio? Kiedy ? Gdzie ? Co porównujesz? W jakim okresie mały manipulatorze?
Pani Joanno dziękuję za ten artykuł życzę zdrowia a wszystkim osobą , które tak chętnie krytykują życzę więcej ludzkiej życzliwości
Odniosłam wrażenie,że to nie śmierć Pani Marii/Świeć Panie Nad Jej Duszą/
spowodowała ten artykuł.
I proszę nie mówić o hejcie
bo skoro Pani publikuje cokolwiek
musi się liczyć z komentowaniem tego.
po przeczytaniu ludzie mają różne odczucia
i mają prawo tak jak i Pani,do ich wyrażania.
Pisze Pani że nie widziała twarzy personelu i nie wie do kogo z wdzięczności uśmiechnąć się na ulicy.
To skąd Pani wie co czuły Panie pielęgniarki „przemieszczające się z prędkością światła”
z powodu niesprawiedliwej oceny.
Bardzo się cieszę że szczęśliwie powróciła Pani
zdrowa do domu
tylko tytuł artykułu bardzo niezręczny bo..
ktoś zyskuje a ktoś inny coś traci.
W sąsiednim arty.wyrażnie dyr szpit.mówi o zwolnieniu dyscyplinarnym np.informacji z artykułu/Pani artykułu/
Na koniec powiem tak
uśmiechajmy się do siebie na ulicy
może to sprawi że będziemy lepszymi ludzmi.
Pozdrawiam
do Ewy- czytaj ze zrozumieniem
„Nie widziałam Waszych twarzy, nawet nie wiem, do kogo uśmiechnąć się z wdzięcznością na ulicy.”
chyba oprócz zmysłu wzroku istnieje jeszcze zmysł słuchu prawda? ;/
A ja mam pytanko
Napisała Pani artykuł do gazety
Czy za jego napisanie otrzymała Pani wynagrodzenie?
Tak pytam
bo mam różne pomysły.
Kowalska
Ty musisz mieć bardzo wyostrzony zmysł słuchu
jeśli słyszysz co mówi
poruszająca się z prędkością światła osoba.
Nie pogrążaj się Joanno.
Tylko ludzie bardzo poranieni wypisują w ten sposób/zło iest bardzo głośne/.Pani Joanno życzę zdrowia i mimo wszystko pogody ducha-dzięki za odwagę.
Szanowni Państwo ! Pewne komentarze nasycone są jadem i nienawiścią. Co stało się z nami Polakami ? Gdzie podział się szacunek do drugiego człowieka ? Człowieka, który nie zważa na to, że może zachorować, niesie pomoc innym, często jest wyczerpany lub chory.
Pracuje, bo tak postrzega swoje człowieczeństwo.
Osoby piszące złośliwe komentarze, niech odpowiedzą sobie na pytanie : co ja zrobiłem dla innych, w jaki sposób mogę im pomóc ?
Łatwo jest siedzieć przed komputerem i osadzać każdego. Najlepiej zacząć zmieniać świat od siebie !!!
Przykro czytać że ludzie są tacy nieczuli na cierpienia innych!
Stokrotne podziękowania dla lekarzy którzy narażają własne życie
ratując innych! Pan Doktor Szafarek i ekipa to wspaniali ludzie!
Pozdrawiam i życzę wytrwałości. A z drugiej strony zastanawiam się
jak poczują się te osoby które mogą tam trafić???
z wyrazami szacunku
Ewa Czubak
Zgadzam się z Panią Teresą!!!
Tu obrońców pewnie Pani znajomych, rodzina lub Pani w odsłonie kilku osób pod inna nazwa żenada
Naleciała na doktorka
ten artyk to tylko zasłona dymna
A teraz sama odpisuje i brnie dalej
w te pochwały
Jeśli to zrobiłaś z premedytacją
albo z głupoty
to życie cię oceni.
Zdrowia życzę.