Zawsze była pełna siły i energii, nigdy wcześniej poważnie nie chorowała, miała tylko lekkie nadciśnienie. Tym bardziej tak trudno przyjąć do wiadomości to co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni, a co było być może następstwem zaniedbania ze strony pracowników służby zdrowia.- Bardzo chciała żyć, miała jeszcze wiele planów. Kiedy rozmawiałam z Nią przez telefon, powiedziała że nie chce umierać, bo nie jest na to gotowa – mówi córka Elżbiety Grzelak (+51 l.), Żanetta.
Praca w gospodarstwie była Jej prawdziwą pasją. Mimo, że wychowywała się w mieście, po tym jak została żoną rolnika i zamieszkała na wsi, powtarzała że wieś jest Jej miejscem na ziemi i nigdy by do miasta nie wróciła. Kochała zwierzęta, szczególnie konie, które kiedyś z mężem hodowali, a także swój przydomowy ogródek i kwiaty. Bardzo dobrze gotowała i piekła wyśmienite ciasta. Dużo czytała, do Jej ulubionych książek należały te opowiadające o codziennym życiu i historiach miłosnych. Mówiła, że wybiera tylko te książki, które mają sens i niosą wraz z sobą jakieś przesłanie. Była osobą bardzo wierzącą. Uwielbiała śpiewać, miała zresztą wyjątkowo piękny głos, co doceniali nie tylko Jej domownicy.
Elżbieta Grzelak (z domu Bednarska) urodziła się 7 listopada 1969 r. w swoim domu rodzinnym w Kleczewie, w rodzinie Janusza i Janiny (z domu Ziarniak). Miała jedną siostrę, Barbarę. Całe swoje dzieciństwo i lata wczesnej młodości spędziła w Kleczewie. Tutaj ukończyła też liceum ogólnokształcące.
Swojego przyszłego męża, Piotra, znała już od dziecka, jednak zaiskrzyło między Nimi dopiero w 1986 r. w Kleczewie na obchodach pierwszomajowych organizowanych przez miasto. Był starszy od Niej o 8 lat. Kilka miesięcy później, 22 listopada 1986 r. wzięli ślub cywilny oraz kościelny w Kleczewie. Początkowo zamieszkała z mężem i Jego rodzicami w Nieborzynie (koło Budzisławia Kościelnego). Później w Nieborzynie kupili gospodarstwo rolne. Pani Elżbieta należała tam do Koła Gospodyń Wiejskich. W 2003 r., w związku z rozwojem konińskiej kopalni odkrywkowej węgla brunatnego zostali wysiedleni. Za uzyskane odszkodowanie kupili następnie gospodarstwo rolne w Grzybkowie (gmina Słupca).
Dla bliskich pozostanie w pamięci jako osoba energiczna, wesoła i pomocna. – Mama nigdy nie narzekała. Nigdy też nie przeszła obojętnie obok ludzkiej krzywdy – wspomina córka pani Elżbiety, Żanetta.
Wraz z mężem wychowali wspólnie 3 dzieci. Najstarszy, Mateusz urodził się 22 marca 1987 r. Młodszy, Jakub przyszedł na świat 22 czerwca 1994 r., a najmłodsza córka, Żanetta 22 marca 1997 r. Dla pani Elżbiety szczęśliwą liczbą była 22, gdyż 22 listopada wzięła ślub, a także, co ciekawe 22. urodziło się każde z Jej dzieci. Bardzo cieszyła się również z narodzin 3 swoich ukochanych wnuczek – Julii, Agaty i Zofii.
W gospodarstwie pracowała ciężko fizycznie. Zawsze była pełna siły i energii, nigdy wcześniej poważnie nie chorowała, miała tylko lekkie nadciśnienie. Tym bardziej tak trudno przyjąć do wiadomości to co wydarzyło się w ciągu ostatnich dni, a co było być może następstwem zaniedbania ze strony pracowników służby zdrowia.
Zaczęło się od mocnych zawrotów głowy. Na drugi dzień straciła smak i węch. Zbadał Ją lekarz rodzinny, który stwierdził, że słyszy coś na lewym płucu i przepisał antybiotyk. Stwierdził też, że to prawdopodobnie koronawirus i polecił, żeby w razie pogorszenia stanu zdrowia dzwonić natychmiast na pogotowie ratunkowe. Wieczorem córka Żanetta próbowała wezwać karetkę, ale napotkała na spore problemy z tym związane.
– Zadzwoniłam pod nr tel. 112, odebrał dyspozytor i przekierował mnie do jakiejś kobiety, która nie chciała zadysponować żadnej karetki. Stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby. Powiedziałam, że mama jest słaba, że kręci Jej się w głowie, wymiotuje i ma bardzo niską saturację. Zagroziłam, że jeśli nie zadysponuje karetki to wykręcę jeszcze raz numer 112. Po pięciu minutach zadzwoniła znowu i zapytała czy coś się zmieniło. Odparłam, że nic, że stan mamy nie poprawił się. Dopiero wtedy z wielkim bólem zadeklarowała, że przyśle karetkę – relacjonuje Żanetta Młodożeniec.
Pogotowie ze Słupcy dotarło między godz. 23.00 a północą. Przybyły na miejsce wraz z ratownikami lekarz przeprowadził wywiad i odmówił zabrania pani Elżbiety do szpitala. – Stwierdził, że bezpodstawnie wezwałam karetkę i że karetka nie jest transportem, żeby kogoś wozić. Zakomunikowałam mu więc, że chciałabym, aby zabrał mamę do szpitala. A on na to, że to nie jest tak jak sobie ktoś chce i że nie widzi ku temu podstaw, że mama musi przechorować tego covida i nie ma innego wyjścia. Podważał też słowa lekarza rodzinnego, podkreślił że on nic w płucach mamy nie słyszy. Wypowiedział się w sposób w jaki z pewnością nie powinien się wypowiadać lekarz o drugim lekarzu. Zapowiedziałam, że na pewno tego tak nie zostawię, bo to nie jest normalne – dodaje Żanetta.
Jej mama na moment przyjazdu pogotowia nie miała jeszcze wykonanego testu na obecność koronawirusa i dziwi się, że przybyła na miejsce załoga karetki ze słupeckiego szpitala covidowego takiego testu nie wykonała. Testy wykonano dopiero parę dni później. – W niedzielę ponownie wezwałam karetkę. Pierwszy test płytkowy wykonali w domu, a kolejne w szpitalu w Koninie, do którego zabrali mamę. Kilka testów wyszło negatywnie i dopiero ostatni był pozytywny. Męczyli Ją tak długo aż nie pokazało, że test jest pozytywny. Chyba tylko dlatego, że za pacjenta covidowego szpital dostaje więcej pieniędzy niż za zwykłego. Potem mama przeleżała na czerwonej strefie na SOR-ze całe 24 godziny, zanim Ją zabrali na oddział.
Pięć dni później, w piątek 30 kwietnia o godz. 16:00 pani Elżbieta zmarła. W szpitalu powiedzieli, że robili wszystko co mogli, żeby przeżyła… Pogrzeb śp. Elżbiety Grzelak odbył się w sobotę, 8 maja o godz. 11.00 w Dobrosołowie. Bliskim Zmarłej składamy kondolencje i wyrazy współczucia.
Materiał powstał w ramach projektu „InForMe 2.0 – działania informacyjne w zakresie promocji Polityki Spójności w polskich mediach lokalnych” realizowanego przez Fundację Rozwoju Demokracji Lokalnej im. Jerzego Regulskiego i Stowarzyszenie Gazet Lokalnych. Projekt realizowany jest przy wsparciu finansowym Unii Europejskiej w ramach konkursu 2018CE16BAT042 „Wsparcie środków informacyjnych dotyczących polityki spójności UE. Niniejsza publikacja odzwierciedla wyłącznie stanowisko autora. Komisja Europejska nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek użycie zawartych w niej informacji.
szkoda Tej Pani
Kasa,kasa,kasa,Covidzie trwaj….
To prawda o to chodzi dyrekcji i staroście bo zarobki x 2 plus premie oraz kasa za miejsca komediowe a pacjęt się nie liczy.
.
Czyli wszystko w rękach Boga
bo gdy poczujesz się żle
to nikt ci nie pomoże
21wiek-Miej nas Boże w opiece.
Wszystkim którzy kochali
i znali Panią Elżbietę
Wyrazy szczerego współczucia.
Oddać do sądu dziadów…!!!
I to ma być służba zdrowia?
A niektórzy lekarze i pielęgniarki w tym szpitalu zachowują się tak jakby za karę tam pracowali!!!
Oddział dziecięcy porażka!!!!!
Same Damy!!!…
Wyrazy współczucia dla rodziny
Ten lekarz z pogotowia w Słupcy pan A,jest znany z tego,że podważa kompetencje lekarzy rodzinnych,wypowiada sie krytycznie i ordynarnie na temat ich pracy,poniża pacjentów i ich rodziny,po czym zostawia pacjentów na pastwę losu,sama tego doświadczyłam z moją babcią,ale widzę że takich przypadków jest wiecej,czas się temu przyjrzeć Panie dyrektorze szpitala czy pogotowia
Do sądu dziada oddać!!!!!!!!
Skoro ktoś musi trafić do szpitala bo chyba nie po to żeby sobie poleżeć A on twierdzi że nie ma potrzeby to kto tutaj jest mądry?????
Proszę wnuczko nie krytykować całego pogotowia przez jedną czarną owce pana A pozdrawiam
Do Wirus,krytyka dotyczy pana A, nie całego pogotowia (jasno to wynika z postu),panu A trzeba zatem się przyjrzeć bliżej,ale to należy do jego zwierzchników
wnuczka, takim razie przepraszam
A ich motto podobno brzmi W SŁUŻBIE ŻYCIU.
To nie pielegniarki decydują tylko lekarze Jacy lekarze taki szpital,czs zrobić weryfikację i czarne owce zwolnić w domu niech sobie przemyslą co robią nie tak
Wspaniala..wesola,..plynela..od..niej..dobra..energia
Wspolczuje.straty
prawda taka, że pogotowie odmawia przyjazdu. Sama miałam kilka lat temu poważne zawroty głowy, a mieszkam obok szpitala na słowo karetka była odpowiedź proszę przyjść pieszo. Człowiek nie mógł głowy podnieść do góry leżąc prawie nie przytomnym na łóżku. Na szczęście miałam pakiet medyczny prywatny i w kilka chwil byłam w Poznaniu tam pakiet badań, uratowali mnie za co dziękuje. Słupca to dno dna zarówno lekarze jak i pielęgniarki, którym wydaje się, że skończyły medycynę nadęte krowy cg z fochem w nosie. Jak się nie ma powołania to trzeba zmienić zawód, a nie w bólach i cierpieniach gardzić człowiekiem, bo wy zawsze łaskę robicie z byle jakiego powodu.