Bardzo często jednym tchem wymieniamy Wiedeń, Budapeszt i Pragę, a często zapominamy o czwartym do brydża, czyli o Bratysławie. Pięknie położona stolica Słowacji na dwóch brzegach leniwie rozciągniętego Dunaju z widokiem na wschodnią część Małych Karpat już samym opisem zachęca do wizyty jednak okazuje się, że często omijamy ją szerokim łukiem, choć miasto kryje nie jedną tajemnicę – tymi słowami kolejną część kurierowych podróży zaczyna Przemek Waszak z Zagórowa, podróżnik z zamiłowania, przewodnik wycieczek z zawodu.
– Pierwsze dwa widoki, jakie rzucają nam się w oczy to górujący nad miastem zamek, na który lokalni złośliwie mówią odwrócony stół, a bratysławski zamek podobnie jak warszawski został odbudowany po II Wojnie Światowej z tą różnicą, że Bratysławski wyleciał w powietrze za czasów monarchii Austro – Węgierskiej przez nieuwagę jednego z żołnierzy, który zaprószył ogień w składzie prochu. Drugim charakterystycznym obiektem jest most nad Dunajem z piękna obrotową restauracją na szczycie, która swym widokiem przypomina UFO.
Kiedy rozpoczynamy spacer po mieście możemy zauważyć bezmyślność władz komunistycznych, które w celu wybudowania nowej przeprawy przez Rzekę zniszczyli część Starówki, Dzielnicę Żydowską z Synagogą Miejską oraz zaanektowano plac przed katedrą św. Martina i wychodząc ze świątyni po dwóch krokach napotykamy na mur oporowy estakady – no nie fajnie. Co do katedry to była ona świadkiem bardzo wielu cesarzy austriackich i królów węgierskich, którzy dla poprawności politycznej nie czynili tego we Wiedniu ani w Budapeszcie, lecz pośrodku w Bratysławie. Na pamiątkę tych wydarzeń na zwieńczeniu wieży położona jest na złotej poduszce ogromna replika korony św. Stefana – wspomina Przemek.
Idą dalej, napotkają na pierwszy polonik na jednej tablic na budynkach domów znajdują płaskorzeźbę osoby bardzo przypominającej naszego aktora Jerzego Stuhra. Okazuje się, że to jeden z jego przodków, który pochodził właśnie z Bratysławy. Dalej dochodzą do wspaniałej fontanny, która ma 3 poidła dla psów, koni (obecnie woda dla ludzi) i ptaków.
– Myślę, że wielu z nas chciałoby być przy tej fontannie w dniu wstąpienia Słowacji do Unii Europejskiej, dlatego że wtedy przez kilka godzin wytryskiwało z niej słowackie wino. Dla tych, co za dużo wypiją tego wina jest legenda dotycząca żołnierza stojącego na następnej fontannie na centralnym placu przy Ratuszu. Otóż ponoć on o północy w Sylwestra zawsze obraca się dookoła własnej osi. Ale prawda mówi jedynie o ewentualnych obrotach obserwatorów.
Sam ratusz to przykład na oszczędność naszych południowych sąsiadów, którzy rozbudowywali go przez dokupowanie kolejnych kamienic i adaptację na potrzeby urzędników a obecnie stanowi to wspaniały eklektyczny kolaż stylów kolorów i tradycji różnych czasów – dodaje Przemek.
Dla wszystkich, którzy pragną zwiedzić w błogiej atmosferze to ciekawe miasto Przemek poleca pojazdy elektryczne stylizowane na czasy okresu międzywojnia, którymi za kilka euro można objechać całą Starówkę, a nawet wspiąć się na pobliski Zamek.
– Powinno być też kilka słów o gastronomii, ale tym razem będę zmuszony przemilczeć ten temat, będąc kilkanaście razy w tym mieście nie trafiłem jeszcze na dobrą restaurację w pobliżu Starego Miasta, a ich największym kłopotem jest obsługa, która porusza się w tempie walca chodzonego wstecznego. Pomimo apetycznie wyglądających dań ostatnie ogniwo, czyli kelnerzy załatwiają sprawę dlatego też jak nie mam czasu trafiam po prostu na kebaba lub inny fast food – masakra – powiedział kończąc tę część.