Miał jeszcze tyle do zrobienia, niestety tragiczna śmierć przekreśliła wszystko… – To był cichy bohater i anioł za życia. Będzie Nam Go bardzo brakowało… – wspomina Marta, córka śp. Romana Feliniaka (+64 l.).
W ubiegłą środę, 20 stycznia w słupeckim Mostostalu doszło do tragedii. Kilku pracowników miało za zadanie rozładować ogromne arkusze blachy, które dostarczono transportem kolejowym. Jeden taki arkusz waży ok. 5 ton i mający ok. 10 metrów długości, ok. 2 metry szerokości i kilka centymetrów grubości. Większość transportu udało się rozładować, układając arkusze jeden na drugim. W pewnym momencie jedna ze stert blachy zaczęła się rozsypywać. Pracujący przy rozładunku pracownicy zaczęli uciekać. Roman Feliniak niestety nie zdążył oddalić się w bezpieczne miejsce, arkusz na niego spadł. Tak ogromny, a zarazem cienki element w tej sytuacji działał jak gilotyna. Odciął mężczyźnie obie nogi – jedną w okolicach stopy, drugą na wysokości podudzia. Dodatkowo, kilkutonowa blacha poważnie raniła go w uda oraz okolice brzucha. Jego koledzy natychmiast ruszyli na pomoc, od razu wezwano też służby ratunkowe. Na miejsce przyleciał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety, mimo trwającej ok. godzinę walki o życie mężczyzny, nie udało się go uratować.
Roman Feliniak urodził się 8 kwietnia 1956 r. w Kokczynie Drugim (gmina Strzałkowo) w rodzinie Romana i Bolesławy. Dzieciństwo oraz młodość spędził w Brudzewie, pomagając ojcu w gospodarstwie. Wychowywał się wraz z dwoma braćmi oraz siostrą. Siostra już nie żyje. Pan Roman ukończył szkołę podstawową w Brudzewie, a następnie zdobył zawód stolarza.
Zawodowo pracował w kilku miejscach, ale najdłużej, bo ponad 20 lat jako kominiarz w poznańskiej spółdzielni kominiarskiej, mającej swoją filię w Strzałkowie. Była to dość niebezpieczna praca, ale przyniosła mu ona ogromną satysfakcję i zadowolenie. Lubił pomagać ludziom. Cieszył się, że niejednej rodzinie uratował życie. Był bardzo ceniony i lubiany. Zawsze śmiał się, że to dlatego, że przynosił ludziom szczęście.
W 2017 r. rozpoczął pracę w Mostostal Wechta. Była ciężka, ale także ją lubił. Z cierpliwością wyczekiwał na zasłużoną emeryturę, a wraz z nim członkowie najbliższej rodziny. Na emeryturę miał przejść dokładnie za 2,5 miesiąca. W 1980 r. ożenił się z Heleną (z d. Mackiewicz) i zamieszkali w Strzałkowie. Wspólnie wychowali troje dzieci – dwie córki oraz syna. Doczekali się także dwóch wnuków.
Pomimo swojego wieku, nie był on typowym dziadkiem zbliżającym się do przejścia na emeryturę, bo swoim wigorem i werwą mógłby obdarować niejednego dwudziestolatka. Zawsze w biegu. Nie potrafił odmówić nikomu w potrzebie, o każdej porze dnia i nocy i nawet zmęczony wielogodzinną pracą zawodową, był gotowy nieść pomoc innym.
– Nigdy nie zawodził i to chyba właśnie fakt, że wszyscy, zarówno najbliżsi, jak i obcy zawsze mogli na niego liczyć, sprawił iż tak wielu ludzi Go kochało i szanowało. Dali Nam to odczuć szczególnie w ostatnich dniach – opowiada córka pana Romana, Marta. – Niejednokrotnie złościliśmy się na Niego, że wiecznie gdzieś goni, zawsze dla wszystkich, a nigdy dla siebie, nie dbając o własny odpoczynek czy potrzeby. Nigdy nie był na wakacjach, wyjazdach, zwyczajnie nie umiał bezczynnie siedzieć, bez świadomości, że robi coś dla innych. Nie poznałam nigdy w całym swoim życiu drugiego tak bezinteresownego, pracowitego i wrażliwego człowieka. W tych czasach tacy jak On to prawdziwa rzadkość.
Każdemu dobrze życzył, nawet jeśli ktoś wyrządził Mu krzywdę lub zawiódł. Obce były mu takie uczucia, jak gniew, żal, zazdrość czy egoizm. Zresztą miał wielkie serce nie tylko dla ludzi, ale także dla zwierząt. – Bardzo przeżywał cierpienie każdej istoty. Pamiętam jak potrafił przynieść do domu ptaszka ze złamanym skrzydłem lub opowiadać, jak uwalniał wiele razy psy, które znajdował przywiązane do drzewa w lesie. Nie był w stanie przechodzić obok tego obojętnie. To był cichy bohater i anioł za życia. Będzie Nam Go bardzo brakowało… – wspomina córka, Marta.
Miał jeszcze tyle do zrobienia, niestety tragiczna śmierć przekreśliła wszystko… Pogrzeb śp. Romana Feliniaka odbył się w poniedziałek, 25 stycznia w Strzałkowie. Zmarłego żegnali licznie Jego Najbliżsi, znajomi, przyjaciele, sąsiedzi. Rodzina składa serdeczne podziękowania Wszystkim za udział w pogrzebie oraz wszelkie słowa współczucia.
Przemiły pan, miło wspominam. Okropna tragedia….
Tak to prawda, w dobie XXI wieku to wielka tragedia, dlatego ta sprawa powinna być nagłośniona na całą Polskę i pokazana jako troska o tych ktorzy ciężko i za pół darmo muszą pracować na amatorów łatwego kapitalizmu. Za cenę życia Romka odpowiedzialni muszą być znani z imienia i nazwiska.
Zrobimy wszystko, by tak się stało.
Piękne upamiętnienie najwspanialszego Taty na świecie. Dziękuję.
Też, bardzo miło wspominam tego pana.
Miły, inteligentny gość.
Takich ludzi jakim, ten pan był, jest niewielu, a szkoda……….. ? !
Tacy wspaniali ludzie jak pan Roman są przykładem całkowitego oddania się swojej pracy w imię.chleba i dachu na głową. Tacy ludzie są skromni i inteligentni swoją pokorą.
Tymczasem hala głowna montażu Mostostalu jest brudna, zapylona, z fatalnym i niezdrowym oświetleniem oraz niebezpieczna pod kątem logistyki transportu.
Za to w biurach nie brakuje ciepła, kawy towarzystw wzajemnej adoracji w trosce o poczucie bezpieczeństwa pracowników liniowych. Towarzyszą temu stare metody rządzenia a nie zarządzania, brak orientacji procesowej oraz model pracy z lat 60tych ubiegłego wieku. Mostostal ma niemalże wypisane pod nazwą inteligentne niewolnictwo w którym picie kawy oraz sztuczna propaganda.jest ważniejsza od ludzkiego życia. Życzymy Państwowej Inspekcji Pracy zdrowej i obiektywnej oceny tej tragedii oraz pociągnięcie do odpowiedzialności tych którym się zdaje w imię hołdu dla Pana Romka.
Odszedł do Pana gdzie już nie ma bólu i cierpienia.
Klania się tutaj brak planowania, organizowania, kierowania oraz kontroli poprzez Audyt wewnetrzny. Brak sluchania ludzi, ich pomysłów. Brak wyznaczania celów oraz sposobów ich rozwiazania w sposob bezpieczny, oraz ciagla kordynacja zasobami ludzkimi poprzez przewodzenie.
Słowo PRZYWÓDZTWO liniowe w firmie MOSTOSTAL jest nie tylko obce ale i postrzegane jako zagrożenie. Kadra średnia z układu jest zastraszana do poziomu wykonywania poleceń pod groźbą zwolnienia. Utrata życia przez pracowników dla właściciela jest mu obojętna. Pracownicy już głośno mówią że kadra rządząca zachowują się jak pieski preriowe jakimi się Właściciel posługuje to marionetki do wypracowania zysku. Jednym słowem warunku pracy oraz zamordyzm pilutyczny w tej firmie są przesłankami do nastepnej tragedii i napewno bankructwa cwaniaków. Ciekawostką są władze Powiatu i miasta Słupca leniwi aby się ruszyć i zadbać choćby pistednio o pracowników tej firmy a tu z przeszlosci popieraja działania właściciela i dopłacają z pieniędzy podatników do morderczych warunków pracy.
Kto za?
To wielka strata i wspołczucie dla rodziny. Te smutne okoliczności wypadku to też odpowiedź jak tragicznie jest z BHP. Nikt nie chce kolejnych ofiar w tej firmie dlatego władze Mostostalu powinni być pociągnięci do odpowiedzialności za nieudolstwo w zarządzaniu. Nie dość ze ciągle skomlą za jałmużną od Powiatu, udają restrukturyzację z totalną niekompetencją to jeszcze narażają zycie pracowników. Niech Ci krawaciarze teraz będą bohaterami i niech się przyznają czyli na posterunku czy pili kawę. Ile jeszcze ofiar trzeba poświęcić aby aby oczyścić Mostostal z chłamu władzy która niszczy zycie innym.
Sprawę powino zgłosić się do prokuratry krajowej bo nasza sprwy nie ruszy
Bardzo miły pan pamiętam jak przyjeżdżał zawsze uśmiechnięty, sympatyczny, śmiał się jak chwytaliśmy za guziki…
Nie pozwolę na to, żeby jego śmierć została zamieciona pod dywan. Jeżeli nic z tym nie zrobią, to zostanie przekazana. Obiecuję.
Wszyscy my z produkcji, nasze rodziny i znaczna część społeczeństwa Powiatu Słupeckiego absolutnie rząda zajęcia się tym tragicznym wypadkiem jako pokłosie wyzysku, zaniedbań i dziwnych przywilejów MOSTOSTALU.
Sparwę Wechty umożyli
Tak umorzyli i będą zawsze umarzać kiedy czerwone koperty fruwają co w slupeckim jest tradycją a wyrosło to na oborniku PSLu
Dopóki PSL nie wygoni się z powiatu nic się nie zmieni
Z gumofilcami niestety tak jest. Oni się wszędzie czepiają byle by blisko koryto. Własną matkę sprzedadzą byle by napchac swoje porfele.
Ramzes wiem o tym bo byłem gonoiny po sądach przez PSL że tylko zgłosiłem ich aferę
Sam widzisz AKURYT jak się to coś w biło w korzenie lokalnej społeczności to truje i śmierdzi politycznie dalej. Ale winę ponoszą wyborcy niestety bo trzeba było pogonic wszystkie gumofilce na pysk w imię ofiar jakie zginęły nie tylko w MOSTOSTALU.
Ramzes, nie mogę mówić na forum o toczącym się śledztwie przeciw Wechcie w Poznaniu. Napisz do mnie na meila pier19800@interia.pl