W kuchni Aliny Ocińskiej
O tym co gotuje jesienią, o kuchni rozgrzewającej, ale i o gotowaniu dla zdrowia tym razem opowie Alina Ocińska z Kopojna.
Gdy nadchodzą chłodniejsze jesienne i zimowe dni w kuchni naszej bohaterki coraz częściej goszczą obiady dwudaniowe. Podstawą są różne zupy. Są rozgrzewające i jak wiemy wszyscy mają mnóstwo witamin.
– Od jesieni do późnej wiosny często gości u mnie zupa kartoflanka na zasmażce. Treściwa, mocno rozgrzewająca, o niepowtarzalnym podpalanym smaku. Kilka lat uczyłam się robić zasmażkę, tak aby po dodaniu do zupy nie zrobiły się grudki. Przepis jest mojej mamy, ale jakoś według jej wskazówek nigdy mi zasmażka nie wychodziła. Dopiero sama dobrałam sobie proporcje i teraz wychodzi wspaniale. Każdy ma swoje ulubione garnki i do nich musi sobie tak naprawdę dobrać proporcje składników – mówi nam na początku spotkania.
Kolejną zupą na chłodniejsze dni, którą swoich najbliższym gotuje Alina jest krupnik. Ale jak dodaje, tylko na skrzydełkach z kurczaka. – Moim zdaniem jest delikatniejszy niż na mięsie lub kościach wieprzowych. No i musi być bardzo gęsty. Jak to moja mama mówiła, jak u górali, chochla ma w garze stać. No może tak gęstego nie robię. Ale musi być gęsty. Do tego towarzystwa dołączają takie zupki jak kapuśniak, jarzynowa zaklepana śmietaną ukwaszaną czy ogórkowa. To takie nasze hity jesienno-zimowe – dodaje.
Nie jest tajemnicą, że jesień w kuchni to czas, który przynosi ze sobą niezwykłe bogactwo smaków i aromatów. To pora roku, kiedy możemy czerpać z obfitości świeżych produktów, które natura dostarcza w tym właśnie okresie. – Drugie dania też w tym okresie są raczej takie treściwe, mocno aromatyczne, rozgrzewające. Gotuję wtedy częściej chłopski garnek, danie jednogarnkowe, z dużą ilością kapusty, kiełbasy, ziemniaków i papryki czerwonej. Częściej pojawia się gulasz z papryką czerwoną i do tego gniecione ziemniaczki lub kopytka. Z treściwszych dań mięsnych to także rolada wołowa z kiszonymi ogórkiem, cebulką i słoninką w środku – tak trochę po śląsku. To taka pozostałość z okresu dzieciństwa. Moja babcia często takie roladki robiła na niedzielny obiad. Tak więc jesienią w mojej kuchni robi się treściwiej, goręcej i chyba bardziej aromatycznie – tłumaczy.
Dania muszą przecież dodawać energii, ale nie mogą przeciążać. Dlatego też mięsa muszą się trochę równoważyć z warzywami. – Nawet ciasta goszczą wtedy u mnie takie bardziej zapychające, bardziej pasujące do herbaty czy kakao. Piekę jogurtowca, murzynka, szarlotkę. Ostatnio hitem stały się wiatruszki. Są to drożdżowe, skręcane bułeczki z serem. Nawet włączyłam je do oferty ciast na zamówienie. Idealne na deszczowe wietrzne dni do herbatki czy aromatycznej kawy. A mojej Basi robię do nich kakao. Jak widać lubię kuchnię tradycyjną, staropolską. Może troszkę cięższą, ale aromatyczną i z duszą. Zdecydowanie w tych smakach się wychowałam i najlepiej się w nich odnajduję. Mają w sobie jakąś magię, tajemnicę, a ja lubię takie klimaty. Lubię zioła, aromaty i stare przepisy. Taka ze mnie trochę dawna Szeptucha, Jaga może nawet pozytywna Czarownica – powiedziała kończąc.
Kartoflanka na przypalanej mące
Wykonanie: Zrobić wywar z czegokolwiek wieprzowego (udo, ogonek, żeberko). Wrzucić kilka liści laurowych i ziarenka ziela angielskiego. Lekko osolić. Do zagotowanego wywaru dorzucić obrane, pokrojone w kostkę ziemniaki (sporo), marchew i pietruszkę w talarki oraz por pokrojony w plaster i selera. Niech się gotuje do miękkości. Dodać vegety, maggi i pieprzu. Zanim się ugotuje na patelni przygotować mąkę. Na suchej patelni przypalić 4-5 łyżek mąki. Ma ona ładnie zbrązowieć. Do mąki wlać oleju, tak, aby wszystko zrobiło się gęste jak śmietana. Co chwila dobrze mieszać. Potem podlewać co chwila zupą z garnka i dobrze rozmieszać za każdym razem. Powtarzać tak dopóki mąka z wywarem będzie dobrze lejąca. Wtedy przelać do zupy i przegotować przez chwilkę.