Tego feralnego dnia Marek Matuszewski (+59 l.) był w Ostrowie Kościelnym u Sławka, narzeczonego swojej córki. Razem naprawiali ciężarówkę i w pewnym momencie pan Marek pojechał do sklepu po części. Niestety, w drodze do Strzałkowa zginął.
Takich ludzi jak pan Marek określa się mianem złota rączka, bo potrafią praktycznie wszystko zrobić. A pan Marek zarówno w gospodarstwie domowym, jak i na warsztacie był niezastąpiony. Bardzo pomocny, dlatego też miał liczne grono przyjaciół i znajomych. Uparty i stanowczy, ale jednocześnie zawsze pogodny, nigdy nie narzekał na drobne niepowodzenia, cieszył się z życia i sukcesów swoich zdolnych dzieci, był z nich dumny.
Marek Matuszewski (+59 l.) urodził się 11 czerwca 1961 r. we Wrześni. Wychował się w Graboszewie (gm. Strzałkowo), gdzie jego rodzice – Czesław i Anna (z d. Sobczak) prowadzili gospodarstwo. Miał dwóch braci i dwie siostry. Ukończył najpierw szkołę podstawową w Kościankach, a następnie zasadniczą szkołę zawodową w Słupcy, gdzie zdobył zawód spawacza. Pracę w swoim zawodzie rozpoczął w słupeckim Mostostalu. Po latach odbył kurs dla kierowców, zdał państwowy egzamin i uzyskał certyfikat menedżera transportu. Pracował następnie jako kierowca w przedsiębiorstwie Trans Dróg. Potem był współwłaścicielem spółki Genimex, zajmował się handlem i transportem cytrusów, jeżdżąc z towarem po całym kraju, a w ostatnim czasie prowadził samodzielną działalność gospodarczą oferującą transport materiałów wywrotką (piasek, kamienie, żwir, masa asfaltowa, zboże, buraki).
Wraz z żoną Jolantą (z d. Szklarkowska) poznali się w 1987 r. na sławnej wówczas na okolicę zabawie w Gałęzewicach (gm. Kołaczkowo). Pani Jolanta pochodzi z tamtych stron, a konkretnie z Szamarzewa. Po kilku latach znajomości wzięli w 1993 r. ślub, najpierw cywilny w Urzędzie Stanu Cywilnego w Kołaczkowie, a następnie – jeszcze tego samego dnia – kościelny w kościele parafialnym w Sokolnikach. Krótko potem na świat przyszło ich pierwsze dziecko, syn Adam (27 l.), obecnie absolwent budownictwa Politechniki Poznańskiej. Dwa lata później urodziła się córka Anna (25 l.), absolwentka Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu na kierunku bezpieczeństwo narodowe.
Kochał swoją pracę. W wolnym czasie sporo majsterkował. Dużo czytał, lubił artykuły popularno-naukowe. Był miłośnikiem programów historycznych i dokumentalnych w telewizji. Kiedyś regularnie oglądał program Boso przez świat Wojciecha Cejrowskiego. Nie chorował, nie palił, nie pił, zdrowo się odżywiał. Dbał też o to, aby na stole w domu rodzinnym znajdowała się zdrowa żywność. Tradycyjnie na śniadanie pił mleko i jadł kanapki z własnym dżemem. Zawsze powtarzał, że lubi wiedzieć co je.
Tego feralnego dnia (25 listopada) był w Ostrowie Kościelnym u Sławka, narzeczonego swojej córki. Razem naprawiali ciężarówkę i w pewnym momencie pan Marek pojechał do sklepu po części. Niestety, zginął w drodze do Strzałkowa. Msza św. żałobna odbyła się 28 listopada. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Strzałkowie, obok grobu swoich rodziców. W pogrzebie uczestniczyli bardzo licznie rodzina, znajomi, sąsiedzi, koledzy z pracy i ze szkoły. Podczas ceremonii pogrzebowej list pożegnalny napisany przez córkę Annę, odczytał ks. Mikołaj Skotarczak:
– Tatusiu, tak strasznie wszyscy za Tobą tęsknimy. To nie tak miało być. Miałeś być na naszych ślubach, miałeś poznać swoje wnuki, które teraz nie będą mogły Cię zobaczyć. Ale opowiemy im jakim fantastycznym człowiekiem byłeś. Że zawsze kochałeś bliskich, byłeś pełen życia, chętny do bezinteresownej pomocy każdemu. Zawsze szczery i uczciwy. Trudno spotkać człowieka o tak sztywnym kręgosłupie moralnym. Tata dostał od Boga wiele talentów, m.in. rodziny, uczciwości, szczerości i pracowitości. Potrafił je rozwijać i przekazał je nam wszystkim. To on pokazywał nam jak mamy żyć. Tata, choć czasami surowy, był wspaniałym ojcem i mężem. Zawsze nas kochał i wspierał całym sercem. Był dumny ze wszystkich naszych osiągnięć – tych małych i dużych. Często chwalił się jaką ma cudowną rodzinę. To dzięki niemu staliśmy się tacy jacy jesteśmy. Wszyscy braliśmy i będziemy brali z niego przykład – co by powiedział, co by zrobił. Zawsze będzie obecny w naszym życiu i w naszych sercach. Był bardzo aktywnym człowiekiem, nie lubił siedzieć w miejscu. Swoją pasją do pracy zarażał innych, ale zawsze znalazł czas i miejsce dla Boga. To dzięki niemu wierzymy, że teraz jest mu lepiej. Wierzymy także, że w końcu też się z nim spotkamy i znów będziemy razem. Twoja córcia, mama i Adaś.
Rodzina składa serdeczne podziękowania Wszystkim, którzy wzięli udział w ostatniej drodze śp. Marka. Cześć Jego Pamięci!