Węgry to kraj, który jest nam jako Polakom bardzo bliski. Od dawna znane jest powiedzenie Polak – Węgier dwa bratanki do szabelki i do szklanki. Coś w tym musi być. Węgry to kraj, z którym sąsiadowaliśmy przez niemal 1000 lat i dopiero po II Wojnie Światowej nie graniczymy ze sobą bezpośrednio, ale nadal jest to miejsce, do którego możemy zajrzeć na przysłowiowy „weekend” – tymi słowami kolejną część kurierowych podroży zaczynam Przemek Waszak z Zagórowa, przewodnik wycieczek, podróżnik.
– Miałem okazję zawieźć na Węgry wiele grup i zawsze grupy uważają, że jest to kraj ogromnej radości i zabawy. Prawie zawsze w programie jest tzw. „wieczór węgierski”, gdzie można posłuchać węgierskiej muzyki i spróbować węgierskich potraw, które są bardzo… paprykowe. Co ciekawe, zazwyczaj używana jest papryka słodka, więc potrawy nie są bardzo ostre lecz jakby bardziej wyraziste. Ogromnym zdziwieniem jest dla Węgrów picie herbaty, gdyż tu pija się kawę, wodę lub słynne węgierskie wina z tokayami na czele – opowiada Przemek.
Polska i Węgry choć tak bliskie, są od siebie bardzo oddalone kulturowo. Język węgierski, wywodzący się grupy języków urgo fińskich – podobny jest do … niczego, a tytułowe zawołanie to chyba najbardziej znane powiedzenie na Węgrzech oznaczające „Na zdrowie” mówi się je przy kichnięciu, jako podziękowanie, lecz przede wszystkim wznosząc toasty.
– Trzeba być jednak uważnym, bo lekko zmieniając układ liter na egészséges vagy, jedna z pań zapytała kelnera wznosząc kieliszek palinki – czy jesteś zdrowy? Zabrzmiało to tak dwuznacznie, że kelner uciekł
W pobliżu Budapesztu znajduje się słynne zakole Dunaju i tu też możemy znaleźć nawiązania do Polski Estergom – to nasze Gniezno, pierwsza siedziba władców, stolica Prymasa Wegier, Santandre – bardzo przypomina z wyglądu i z klimatu nasz Kazimierz nad Wisłą pełny brukowanych uliczek, artystów i galerii sztuki.
Sam Budapeszt jest bajkowym miastem i bardzo fajnie można po nim oprowadzać gdyż 90 % najważniejszych rzeczy w mieście zostało zbudowane na 1000 lecie Zasiedlenia Ojczyzny przez węgierskie ludy wędrujące z Azji. Tak więc: Parlament, Most Széchenyi’ego, metro (najstarsze w Europie), plac Milenijny, Bazylika św. Stefana, termy i wiele wiele innych rzeczy ma tę samą genezę – zawsze zastanawiam się jak wyglądała Buda, Ou Buda i Peszt przed Milenium. No cóż, my mieliśmy 1000 szkół na 1000 lat PRL, a Węgrzy wybudowali sobie nową stolicę – wspomina.
Co do powiązań polsko-węgierskich to warto zauważyć, że korona św. Stefana – ich największy skarb narodowy, który Przemek miał okazję osobiście zobaczyć, miała być pierwotnie przeznaczona dla Bolesława Chrobrego. Co dostaliśmy w zamian? Królową Jadwigę, która była węgierką oraz powiedzenie „pijany jak bela” nawiązujący do jednego ze słynniejszych węgierskich królów Beli IV, który nigdy nie wylewał za kołnierz.
Mam nadzieję że uda nam się zrealizować ostatni projekt wyjazdu z Domu Kultury z Zagórowa na Dzień Kobiet, gdzie mieliśmy zwiedzać Eger i Tokay, uczestniczyć w degustacjach wina i zażywać kąpieli w gorących węgierskich źródłach. Niestety nasze plany w tamtym roku zostały pokrzyżowane… do kiedy miejmy nadzieję że tylko do przyszłego roku – powiedział kończąc.
Kabel torgosz – kefir łykosz 🙂