Kilka lat temu dostałem niespodziewany, aczkolwiek bardzo miły prezent od mojej żony, zostałem zaproszony na wycieczkę do Ziemi Świętej. Jako teolog i historyk zawsze pragnąłem zobaczyć te miejsca, po których kroczył Jezus z Apostołami. Dodatkowym smaczkiem był fakt, iż w trakcie wyjazdu miałem obchodzić swoje 40 urodziny – tymi słowami kolejną część kurierowych podróży zaczyna Przemek Waszak z Zagórowa.
Z tej racji, że obecny numer, jest wydaniem przedświątecznym, Przemek postanowi opisać swoją przygodę z miejscem Narodzenia Jezusa Chrystusa, czyli z Betlejem.
Dziś Betlejem położone jest zaledwie 8 km od Jerozolimy, jednak są to dwa światy, które od 2002 roku oddziela mur, który docelowo ma liczyć aż 670 km i ma oddzielać tereny żydowskie od muzułmańskich w celu ochrony przed terroryzmem. Sama jazda do Betlejem i przejazd przez 8-metrowe ogrodzenie powoduje duży niesmak. Jest to smutny znak podziału, który dodatkowo obciąża fakt, że z jego powodu ponad dwieście tysięcy ludności arabskiej odciętych zostało od jerozolimskich szpitali, a wielu nie może przedostać się nawet na własne pola. Jeden ze sprzedawców jerozolimskich został przez grupę znajomych pilotów zaproszony do Polski i było to nie lada wyzwanie logistyczne, gdyż nie mógł on wyjechać z Betlejem.
Zgodnie z Pismem Świętym to właśnie w tym mieście narodził się Zbawiciel Jezus Chrystus. Najstarsza tradycja chrześcijańska, w tym m.in. św. Hieronim (jako pierwszy przetłumaczył Pismo Święte na język łaciński) mieszkał tu od 386 roku i opiekował się miejscami związanymi z Bożym Narodzeniem. A nie jest to tylko Bazylika Narodzenia, ale także Pole Pasterzy czy Grota Mleczna.
– Mój pobyt w Betlejem trwał trzy dni i noce, gdyż właśnie tam mieliśmy hotel. Już pierwszego poranka dzień rozpoczęliśmy od wspinaczki autokarowej w stronę Pola Pasterzy, gdzie w jednej z licznych kaplic polowych odprawiona została msza św. Jednak najważniejszym punktem zawsze jest Bazylika Narodzenia z grotą Narodzenia. Samo wejście jest już nietypowe. Kiedyś znajdowały się trzy przestrzenne wejścia, wskazujące na istniejące trzy klasztory: franciszkański, grecki prawosławny i ormiański. Dziś pozostały małe drzwi mające zaledwie 120 cm wysokości i każdy wchodzący musi zgiąć kark i oddać pokłon. Nazwane są drzwiami pokory. Wnętrze świątyni oprócz wielokulturowej i wielowiekowej sztuki sakralnej ma jeszcze coś w sobie. Wszechobecny tłum, który pragnie wejść do groty narodzenia. Ten tłum to najlepsze odbicie naszej rzeczywistości. Zbliżają się Święta Bożego narodzenia, a my szukamy magii świąt, mocy prezentów itp., ale po co? Bo inni też tak robią? Zapominamy o tradycji i tym co najważniejsze, dlaczego te święta są obchodzone. O Jezusie i Jego narodzeniu. Podobnie tam część turystów przejęta miejscem, gdzie się znajduje próbuje w ciszy i skupieniu pomodlić się, za chwilę przychodzi grupa Azjatów, dla których jest to kolejny punkt do odhaczania na trasie egzotycznej wyprawy, widać zderzenie światów wschodu i zachodu, tradycji i komercjalizacji, w tym tłumie, który jest cały czas przesuwany i uciszany widać naprawdę nas – wspomina Przemek.
Udało im się wejść do Groty wraz z franciszkańską procesją, aż dziwne, ale tam Boże Narodzenie jest codziennie i codziennie można usłyszeć śpiew kolęd. W czasie tej procesji, która zgodnie z ustaleniami „status quo” może trwać tylko pół godziny weszli do groty, gdzie w wokół srebrnej gwiazdy widniej łaciński napis, który można przetłumaczyć jako „Tu z Maryi Dziewicy narodził się Jezus Chrystus”.
– Niestety, uważam, że w takich miejscach brakuje spokoju, refleksji, ale i tak można przejść kilka metrów dalej, zejść z trasy turystyczno-pielgrzymkowej i zatrzymać się i popatrzeć na to wszystko z boku. Dla mnie ten wyjazd to nie tylko przeżycia duchowe i estetyczne – poznanie miejsca, o którym marzyłem, żeby zobaczyć, ale jeszcze nowe doświadczenie – po raz pierwszy od dłuższego czasu to niej ja byłem pilotem i przewodnikiem, ale stałem obok jako uczestnik, mogłem zobaczyć jak grupa odbiera zachowania przewodników i pilota, powiem szczerze „zboczenie” zawodowe wzięło górę i nieświadomie w kilku sytuacjach zachowałem się jak pilot, pomagając na lotnisku w samolocie, czy w barze z falafelami – powiedział kończąc tę część Przemek.