Był kapelmistrzem orkiestry i organistą w miejscowej parafii w Powidzu. Tadeusz Maroszek zmarł 12 listopada w wieku 68 lat. – Miał serce wyciągnięte na dłoni. Miły i sympatyczny człowiek – wspominają go mieszkańcy Powidza.
Tadeusz Maroszek urodził się w 1954 roku w Powidzu. Z zawodu był murarzem. Pracę rozpoczął w Państwowym Gospodarstwie Rolnym w Kołaczkowie, później zatrudniony był w Gnieźnie, a ostatnim jego pracodawcą była jednostka wojskowa w Powidzu. Najpierw pracował tam jako murarz, później jako dozorca mienia. Od zawsze uwielbiał muzykę. Był samoukiem i multiinstrumentalistą. Grał nie tylko na kościelnych organach, którym poświęcił 32 lata życia, ale także na akordeonie i saksofonie. Spod jego ręki wyszło kilkudziesięciu muzyków, którym poświęcał czas i cierpliwość, ucząc nut i gry na instrumentach. – Lubił młodzież, był cierpliwy, lubił przekazywać swoją wiedzę i umiejętności młodym – wspomina go Zbigniew Morzyński, z którym 21 listopada 1995 roku reaktywowali Orkiestrę Dętą przy Ochotniczej Straży Pożarnej. – Spotkaliśmy się na ulicy i zdecydowaliśmy o reaktywacji orkiestry. Pierwsze próby odbywały się u Tadeusza w domu. Nazajutrz, w dzień Św. Cecylii, patronki muzyki kościelnej, odbyło się spotkanie założycielskie w domu Tadeusza. Na spotkanie przybyli chętni, którzy posiadali własne instrumenty – dodaje.
Działalność orkiestry była bogata. Można było ją usłyszeć nie tylko w Powidzu podczas okolicznościowych świąt świeckich i kościelnych, ale także w innych miejscach w regionie. Ówczesny kapelmistrz pełnił swoje obowiązki do 2011 roku. Winna była choroba, która uniemożliwiła Tadeuszowi Maroszkowi dalsze kierowanie orkiestrą. Jego siła woli i upór pozwoliły na kontynuację pracy w roli organisty w powidzkiej parafii. – Był niezwykle ciepłym człowiekiem. Otwartym, uśmiechniętym. Kiedy zauważał ludzi na ulicy, z daleka się witał – wspominają go mieszkańcy – Kiedy rozstawaliśmy się po wieczornej mszy, zawsze życzył nam „smacznej kolacji”, kiedy widzieliśmy się rano – „smacznego śniadania” – podkreślał ksiądz proboszcz podczas pogrzebu śp. Tadeusza Maroszka.
Był kochającym mężem, z żoną Marianną przeżył 44 lata. Ślubowali w Niestronnie pod Mogilnem. Miał troje dzieci: Artura, Bernadettę i Aurelię, która zmarła w 2007 roku. Doczekał się wnuków, Oskara i Tomasza – Dziadek próbował zarazić ich muzyką. I chyba się udało – zwłaszcza w przypadku młodszego syna. Mamy w domy organy. Potrafią już zagrać na przykład gamę – mówi nam w rozmowie córka zmarłego, Bernadetta. – Był niezwykle otwartym i dobrym człowiekiem. Kiedy mieliśmy problem, wystarczyło przyjść do Taty i rozwiązywaliśmy je razem – dodaje. Tadeusz Maroszek za całokształt swojej pracy został nominowany do Nagrody Głównej Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego.
12 listopada Tadeusz Maroszek źle się poczuł, nie mógł wstać z łóżka. Winien temu był zator i zakrzep krwi. Do ostatnich swoich dni pozostawał aktywny i grał w kościele. 17 listopada spoczął na cmentarzu parafialnym w Powidzu.