Michał Gamrat ma 35 lat, wiedzę i doświadczenie zdobyte w poznańskiej klinice oraz mnóstwo chęci, by ulepszać słupecką chirurgię. O tym, dlaczego zdecydował się na Słupcę i jak chce rozwijać oddział rozmawiał z nim Michał Majewski.
W ostatnim czasie poszerzył się zakres operacji realizowanych na słupeckiej chirurgii.
Oprócz standardowych zabiegów, które od dawna są tu wykonywane, zaczynamy przeprowadzać bardzo skomplikowane operacje onkologiczne. W zeszłym tygodniu informowaliśmy o usunięciu guza trzustki, kilka miesięcy temu innemu pacjentowi, cierpiącemu na raka dróg żółciowych, usunęliśmy guz Klatskina (rak wnęki wątroby). To również była bardzo skomplikowana operacja. Obie zakończyły się powodzeniem. Obaj pacjenci czują się dobrze i kontynuują leczenie.
Planuje Pan kolejne takie operacje?
Po publikacjach dotyczących ostatniej operacji zgłosił się do mnie pacjent z Wrześni, który również choruje na raka trzustki. Dzisiaj jesteśmy umówieni na wizytę. Jeśli tylko będzie kwalifikował się do operacji i zdecyduje się poddać jej w Słupcy, będziemy ją wykonywać. Chcemy rozszerzyć również zakres usług o inne zabiegi onkologiczne, naczyniowe, a także urologiczne. Obecnie rozmawiam z urologiem, którego chcemy zachęcić do współpracy z naszym szpitalem.
Nowością na słupeckiej chirurgii są porty naczyniowe, która zakłada Pan pacjentom, głównie onkologicznym.
Pacjenci, którzy po kwalifikacji onkologicznej trafiają do mnie często mają tak zniszczone żyły, że ciężko pobrać im krew, nie mówiąc w ogóle o możliwości dalszego podawania chemii. Port naczyniowy rozwiązuje ten problem. Zabieg polega na wprowadzeniu cewnika żyłą szyjną lub podobojczykową do żyły głównej dolnej w okolicy prawego przedsionka. Można powiedzieć, że to taka sztuczna żyła, przez którą można podawać chemię. Porty bardzo przydają się nie tylko pacjentom onkologicznym, ale również np. cierpiącym POChP. Można też je stosować do żywienia. W Słupcy wykonuję również dostępy do hemodializ (przetoki tętniczo-żylne i cewniki permanentne) pacjentom z niewydolnością nerek.
Wszystkie te zabiegi są refundowane?
W całości refundowane przez NFZ. Jeśli tylko pacjent potrzebuje takiej pomocy, bez problemu możemy to realizować.
1,5 roku temu objął Pan stanowisko zastępcy lekarza kierującego oddziałem chirurgicznym w słupeckim szpitalu. Dlaczego zdecydował się Pan na pracę właśnie tutaj?
Studiowałem w Poznaniu i tam, w klinice na Przybyszewskiego, u prof. Marka Karczewskiego robiłem specjalizację chirurgiczną. Kiedy ją kończyłem, ówczesny dyrektor szpitala w Słupcy intensywnie szukał lekarzy, szczególnie na chirurgię. Na jego prośbę profesor Karczewski na jednej z odpraw zapytał nas wszystkich, czy ktoś chciałby pracować w Słupcy. Początkowo mowa była o kilku dyżurach. Ja w tym czasie przygotowywałem się do egzaminu specjalizacyjnego. Żeby mieć kontakt z medycyną, ale też zarobić na rachunki, zdecydowałem się wziąć kilka dyżurów w Słupcy. Spodobało mi się tu. Z czasem dyrektor zaproponował, żebym zaraz po specjalizacji został w Słupcy na stałe. Zaoferował mi stanowisko kierownicze, co było dla mnie nobilitacją. Przede wszystkim jednak wiedziałem, że w Słupcy będę mógł dużo operować, a to dla młodego chirurga jest najważniejsze.
Jak ocenia Pan warunki, w jakich funkcjonuje słupecki oddział chirurgii?
Perspektywa oddania do użytku nowego bloku operacyjnego była jednym z powodów, dla których zdecydowałem się zostać w Słupcy. Chociaż przyznaję, że na początku byłem trochę sfrustrowany, że to oddanie przeciągało się w czasie. Potem przyszły czasy covidowe. Był to dla mnie bardzo ciężki okres, bo nie robiłem tego, co lubię. Operowaliśmy tylko pacjentów covidowych, operacji było mało, planowych nie było żadnych. To był zły czas dla mnie, chirurgii w Słupcy i całej chirurgii planowej w Polsce. Wszystko siadło, diagnostyka kulała. Rozważałem powrót do Poznania, ale tam koledzy też niewiele operowali. Zdecydowałem się przeczekać i opłaciło się to. Na chirurgii w Słupcy wszystko ruszyło z kopyta, robimy coraz więcej i coraz trudniejsze operacje. Mam wrażenie, że oddział zaczyna cieszyć się coraz lepszą renomą wśród pacjentów.
A jak wygląda kadra lekarska?
Obecnie na etacie mamy trzech specjalistów (ja, Andrzej Durski i Jacek Kubiak) i jednego rezydenta – Krzysztofa Patyka, który przeniósł do nas rezydenturę. Dodatkowo na dyżury przyjeżdżają specjaliści Karol Kozłowski i Mariusz Andrzejewski oraz bracia Piotr i Paweł Hynas z Koła, którzy są w trakcie specjalizacji.
Pan już zdecydował, że chce związać swoją przyszłość z Słupcą?
Taki mam plan. Planuję przeprowadzkę do Wrześni, żeby mieć blisko do Słupcy. Teraz weekendy spędzam w Poznaniu, a w tygodniu korzystam z mieszkania w Ekonomiku. Rzadko tam jednak bywam, bo większość czasu spędzam w szpitalu.
Mieszkając w Ekonomiku ma Pan blisko boisko orlik. Grywa Pan w piłkę?
Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiłem przychodząc do Słupcy było zorientowanie się, z kim mógłbym pograć. Dołączyłem do ekipy Mebli Mikołajczyk i z nimi kopię piłkę. Wykupiłem też karnet na siłownię. Od zawsze dbam o aktywność fizyczną, bo bez niej mój mózg nie miałby kiedy odpocząć. Jeśli o piłce mowa, kilka razy miałem okazję pracować jako lekarz boiska na Lechu Poznań. Do moich obowiązków należała pomoc lekarzom poszczególnych drużyn w przypadku poważniejszych kontuzji i ewentualne decydowanie o przewiezieniu zawodnika do szpitala. Na szczęście, do żadnej poważnej kontuzji nie doszło. Ogólnie, fajnie to wspominam. Mogłem oglądać mecze w VIPowskim sektorze.
Kiedy zdecydował Pan, że zostanie lekarzem?
Wychowywałem się w małej miejscowości pod Krakowem, gdzie moi rodzice prowadzą gospodarstwo rolne. Będąc w szkole podstawowej, w wieku 12 lat postanowiłem, że zostanę chirurgiem. W dalszej edukacji tylko to się liczyło. Po gimnazjum w Proszowicach, miejscowości o połowę mniejszej od Słupcy, poszedłem do liceum do Krakowa, na profil biologiczno-chemiczny. Potem wyjechałem na studia do Poznania. Początkowo planowałem po studiach wrócić w rodzinne strony, ale profesor Karczewski namówił mnie, żebym został w Poznaniu. I chyba dobrze, że go posłuchałem, bo dzięki temu mogłem trafić do Słupcy.
A kiedy będzie taki wywiad o doktorze Czerwiński-Mazur ?
Dr Michał . Gamrat to wspaniały lekarz. Takich nam potrzeba. Miałam przyjemność Pana dr. Michała Gamrata poznać osobiście. To złote ręce i wspaniały człowiek.
Straszne podejście do pacjentów niezaszczepionych , jak COVID to już żadna choroba się nie liczy . Człowiek w szpitalu i umiera na zawał bo nikt nawet pomiaru ciśnienia nie mierzy .
Z moim mężem właśnie tak tam było nadciśnienowiec, a ciśnienia nie miał mierzonego. Dostał rozległego zawału po informacji o lekarza, że zabrało mu respiratora (który nie był mu potrzeby)
Owszem szacunek za wiedzę i umiejętności. Szkoda, że Pana Lekarza nie nauczono szacunku i empatii względem pacjenta. Człowiek idzie po pomoc, jest przerażony i zdenerwowany, a wychodzi w szoku i jeszcze większych nerwach. Rozumiem, że wszystkie kwestie które Pan doktor porusza są ważne i faktycznie prawdziwe, ale nie trzeba być chamskim i szyderczym przy straszeniu. Można wytłumaczyć po ludzku i z wyczuciem. Gdyby Pan poświęcił choć 5 minut na spokojną rozmowę, to pewnie obyło by się bez tych wszystkich niepotrzebnych złośliwości. Nie do pojęcia jest to, że pielęgniarka pociesza i daje wsparcie, po wyjściu od Pana doktora. Rozumiem, że czasem postraszenie pacjenta daje lepsze skutki w leczeniu, ale trzeba to robić z wyczuciem, bo nie każdy ma mocne nerwy, a wychodząc od Pana doktora człowiek czuje się jak najgorszy, nikomu nie potrzebny wyrzutek społeczeństwa. Ach…długo by pisać. Gdybym miała napisać w skrócie, to brzmiało by to tak: Szacunek za wiedzę i umiejętności, ale przydałoby się Panu jeszcze dokształcić się z psychologi i empatii.
Mój mąż nadciśnienowiec, a ciśnienia nie miał mierzonego. Dostał rozległego zawału po informacji od lekarza, że zabrało mu respiratora (który nie był mu potrzeby).
Owszem szacunek za wiedzę i umiejętności. Szkoda, że Pana Lekarza nie nauczono szacunku i empatii względem pacjenta. Człowiek idzie po pomoc, jest przerażony i zdenerwowany, a wychodzi w szoku i jeszcze większych nerwach. Rozumiem, że wszystkie kwestie które Pan doktor porusza są ważne i faktycznie prawdziwe, ale nie trzeba być chamskim i szyderczym przy straszeniu. Można wytłumaczyć po ludzku i z wyczuciem. Od diagnozy swojej choroby przez dwa miesiące zgubiłam 18kg, bo faktycznie zaniedbałam się wcześniej, jednak Pan doktor nie pytając o szczegóły perfidnie stwierdził, że się zapuściłam i nic nie robię w tym kierunku. Gdyby Pan poświęcił choć 5 minut na spokojną rozmowę, to pewnie obyło by się bez tych wszystkich niepotrzebnych złośliwości. Nie do pojęcia jest to, że pielęgniarka pociesza i daje wsparcie, po wyjściu od Pana doktora. Rozumiem, że czasem postraszenie pacjenta daje lepsze skutki w leczeniu, ale trzeba to robić z wyczuciem, bo nie każdy ma mocne nerwy, a wychodząc od Pana doktora człowiek czuje się jak najgorszy, nikomu nie potrzebny wyrzutek społeczeństwa. Ach…długo by pisać. Gdybym miała napisać w skrócie, to brzmiało by to tak: Szacunek za wiedzę i umiejętności, ale przydałoby się Panu jeszcze dokształcić się z psychologi i empatii.
Szanowny Panie Doktorze , w imieniu całej rodziny oraz bliskich i przyjaciół Grażyny Tamborskiej dziękujemy za profesjonalną pomoc w pierwszych chwilach tragicznej dla nas sytuacji oraz bezzwłoczne i profesjonalne przeprowadzenie zabiegu. Dziękujemy za ogromna empatię oraz wspaniałą opiekę już od pierwszych chwil. Dziękujemy także za dotychczasowe staranie i robienie wszystkiego co w Pańskiej ludzkiej mocy by ciocia odzyskała zdrowie. Życzymy Panu dużo zdrowia , wytrwałości w tym trudnym zawodzie oraz wszelkiego dobra i pomyślności . Rodzina i bliscy
Szanowny Panie Doktorze , w imieniu całej rodziny oraz bliskich i przyjaciół Grażyny Tamborskiej dziękujemy za profesjonalną pomoc w pierwszych chwilach tragicznej dla nas sytuacji oraz bezzwłoczne i profesjonalne przeprowadzenie zabiegu. Dziękujemy za ogromna empatię oraz wspaniałą opiekę już od pierwszych chwil. Dziękujemy także za dotychczasowe staranie i robienie wszystkiego co w Pańskiej ludzkiej mocy by ciocia odzyskała zdrowie. Życzymy Panu dużo zdrowia , wytrwałości w tym trudnym zawodzie oraz wszelkiego dobra i pomyślności . Rodzina i bliscy
Pan Michał Gamrat to lekarz i człowiek z sercem dla ludzi. Poznałam Go osobiście i zgodził się usunąć mój woreczek żółciowy. Jest bardzo kontaktowy i serdeczny dla pacjentów. Jednak najważniejsze jest to, że jest świetnym operatorem, podejmującym się skomplikowanych operacji ratujących życie. Nabrałam do niego zaufania po operacji onkologicznej mojej koleżanki Grażyny Tamborskiej. Pacjenci idą na zabieg do słupeckiego szpitala, bo tam jest Pan Michał Gamrat. To jest wirtuoz chirurgii – Wit Stwosz w tej dziedzinie. Panie Doktorze – tak trzymać. Polecam Pana wszystkim moim znajomym i życzę Panu wszelkiego dobrostanu oraz nieograniczonego rozwoju w tym bardzo trudnym zawodzie. Pozdrawiam serdecznie – Barbara.
Dr. Michał Gamrat to bardzo dobry chirurg odrazu powie co i jak i jest bardzo szczery a nie jak inni lekarze owijają w bawełnę człowiek wie chociaż na czym stoi. W innym szpitalu już mi dawali od 3-4 miesiące życia a on podjął sie operacji, dokładnie mialem torbiel na trzustce i mnie zoperował. Bardzo mu za to dziękuję. Życzę. Dr. dużo zdrowia.