Ostatnio pisaliśmy o dramacie zwierząt na fermie szynszyli w Ostrowie Kościelnym pod Strzałkowem. 19-latka wzięła pożyczkę i kupiła 650 szynszyli, które umieściła w starym chlewie. Obecnie pojawiają się nowe wątki w sprawie. Ujawnili je pracownicy stowarzyszenia Puchaty Patrolu.
– Kiedy pierwszy raz pojechaliśmy na fermę to jeszcze przed wejściem chcieliśmy zawrócić. Właścicielka powiedziała nam, że chce je sprzedawać, by odzyskać pieniądze. My w tym nie pomagamy. Chcieliśmy zawrócić, ale skoro już dojechaliśmy i nas zapraszała do środka… To zajrzeliśmy. Dopiero później okazało się, że to sprzedawanie to biznes plan. Chciała na tym zarobić. Okazało się jednak, że to nie taki świetny plan na zarobek. Nie taki łatwy. To tylko szynszyle. Ot, sobie zdechła. Tak nam powiedziała o tej, do której się przyznała. Nie umarła – zdechła. Tak nam powiedziała. Nie wierzycie? Cóż, w internecie są wciąż dostępne ogłoszenia sprzedaży. Jest też zbiórka na wykup fermy. Kwotę możecie sobie sami sprawdzić…
Puchaty Patrol skomentował także działania powiatowego lekarza weterynarii. – Czemu zatem nie mówiliśmy od początku? Bo wydawało nam się, że możemy się dogadać. Od razu zgłosiliśmy sprawę do Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej w Słupcy. Wysłaliśmy zdjęcia, również te niepublikowane i codziennie dzwoniliśmy. Widać w profesjonalnym oku inspekcji nie były one rażące skoro inspekcja zareagowała po 4 dniach… PIW to instytucja w której ustawie leży przestrzeganie Ustawy o Ochronie Zwierząt. Jednak jak się okazuje to my panikujemy, bo zwierzęta są zdrowe… We wtorek dostaliśmy zgłoszenie z poniższymi zdjęciami. Z niedzieli. Czy to stare ciała? Zareagowaliśmy. Na miejscu zastaliśmy porozrzucane po polu szczątki, rozszarpane przez zwierzęta. I płytkie groby. Ale powiatowy tam przyjeżdża codziennie. I każdego dnia kolejne szynszyle lądują na polu za obórką. Ale to tylko wykroczenie. Mandat za śmiecenie. Bo powiatowy lekarz Weterynarii ze Słupcy wciąż twierdzi, że szynszyle są zdrowe i w dobrostanie. A my jesteśmy zielonymi oszołomami, którzy nie chcieli spłacić kredytu nastoletniej biznesmence i robią szum wokół produktów. Wokół rzeczy. Czemu powiatowy lekarz weterynarii zareagował dopiero po 4 dniach? Czemu wciąż twierdzi, że szynszyle są zdrowe i w dobrostanie, pomimo że podsyłaliśmy ustawy i lekarza do pomocy w ocenie? Nie wiemy. Możecie sami zapytać. Wiemy jedno, jeśli kiedyś będziecie w naszej sytuacji to nie możecie liczyć na państwowa inspekcje weterynaryjną. Dzwońcie od razu na policje, do prawnika, do prokuratury. Nawet jeśli nie macie miejsca na 600 szynszyli. Nawet jeśli właśnie 13 z nich umiera wam na ręką. Nawet jeśli jedyne o czym myślicie to: „oddychaj kruszynko”… Inaczej tak samo jak my, będziecie marnować bezsenne tygodnie na rozmowach z urzędnikami i prawnikami, gdzie pada tylko: są zdrowe, dobrostan zachowany. Bo powiatowy lekarz weterynarii, jedyna osoba która ma tam wstęp poza właścicielką, tak twierdzi. I będziecie mieć świadomość, że każdego dnia zawodzicie kolejne szynszyle, które tam właśnie umierają w męczarniach. Ale hej, to tylko rzeczy. Które zdychają. Po co się przejmować…?
Państwowa inspekcja Weterynaryjna jest widać tylko z nazwy ciekawe jaki mądry tam siedzi na stołu i kasę bierze bo nie znam. Powinien za to beknąć po co złaściwie ta instytucja jest.
Jaka szkoda, że autor materiału o zdanie zapytał tylko jedną ze stron.