Mieszkańcy Gółkowa i Ochotnicza Straż Pożarna postanowili włączyć się w akcję pomocy Kacperkowi. który jest bardzo chory.
Sołtys Gółkowa Jan Wolnicki powiedział nam: – Ta akcja jest z potrzeby serca. Jestem wzruszony tym, że udało się nam poruszyć aż tyle serc. Bardzo się ucieszyłem, że ta akacja spotkała się z tak dużym odzewem. Jednocześnie zbierała nasza Ochotnicza Straż Pożarna i mieszkańcy. Po prostu postaraliśmy się… Ponadto Nikola Gajda z Gółkowa i Hanna Okulska przeznaczyły swoje prace, które zostały zlicytowane.
U Kacperka zdiagnozowano guz pnia mózgu, nieoperacyjny, złośliwy nowotwór. – Rozpaczliwie walczymy o jakąkolwiek nadzieję, o każdy kolejny miesiąc z synkiem! Gdy na horyzoncie pojawiła się szansa, zrobimy wszystko, by ją wykorzystać. I błagamy Was o ratunek. Już po podstawowych badaniach lekarz zaczął się niepokoić. Kacperek pojechał na badanie rentgenem. Potem przyszedł do nas lekarz i powiedział, że to guz pnia mózgu wielkości jaja. Trudno opisać to, co człowiek wtedy czuje. Jakby zapadał się do środka, wciągany przez tajemniczą siłę – ciemność, która zabiera każde radosne wspomnienie, zadając tylko ból chwili obecnej… Tego samego dnia badanie rezonansem potwierdziło diagnozę. Nie wyszliśmy już ze szpitala. Kacperek dostał sterydy, a z każdym dniem dochodziły nowe dolegliwości – skrzywiona twarz, niewyraźna mowa, główka przechylona na bok. Bał się nagle wielu rzeczy. Rozpoczęła się też radioterapia. Powiedziano nam, że to jedyna możliwość, nic więcej nie są w stanie zaproponować. Codziennie więc rano jeździliśmy na naświetlania, dzień w dzień Kacper dostawał narkozę, także lek, który miał za zadanie zapobiec przerzutom. Czy radioterapia zadziała? Wiemy, że to śmiertelna choroba, że z dużym prawdopodobieństwem Kacperkowi nie będzie nigdy dane dorosnąć. Czas. O to teraz walczymy. Jedyne miejsce na świecie, gdzie dają nam nadzieję, to klinika w Zurychu. Jeśli radioterapia pomoże i guz się zmniejszy, będzie można zrobić jego biopsję i dobrać leczenie. To jednak koszty, których nie jesteśmy w stanie ponieść – nawet ponad pół miliona złotych. Właściwie od momentu diagnozy zostaliśmy z mężem bez pracy – musimy być z synkiem, który bardzo potrzebuje teraz miłości i wsparcia. Chcemy jak najbardziej oszczędzić mu strachu i cierpienia. W rozpaczy szukaliśmy ratunku na całym świecie, znaleźliśmy tylko tam. Wierzymy, musimy wierzyć, że medycyna będzie wciąż się rozwijać, a my będziemy mogli kupować więcej i więcej czasu dla naszego synka. Każdy rodzic zrobiłby to samo, każdy walczyłby o następny rok razem – opowiada mama chłopca.
Do środy na leczenie Kacperka udało się zebrać 100 232,12 zł. Rodzice bardzo dziękują za okazaną pomoc. Osoby, które chciałyby pomóc prosimy o wejście na stronę www.siepomaga.pl/kacper-gajda.