Znani ogrodnicy
Rodzinne Gospodarstwo Ogrodnicze Państwa Kałużnych powstało prawie pięć dekad temu, kiedy to Halina i Wiesław, jako młode małżeństwo zdecydowali się na uprawę roślin. Byli założycielami, pracując na jego rozwój ciężko i to przez bardzo długi czas.
Potem na świat przyszły ich córki – Agnieszka, a po siedmiu latach Natalia. – I tak już od dzieciństwa byłam związaną z pracą w ogrodnictwie. To nie jest też tak, że ciągle jako dzieci pracowałyśmy, miałyśmy fajne dzieciństwo. Rodzicie mimo pracy znajdowali dla nas czas i uczyli szacunku do pracy, ludzi i życia oraz współpracy ze sobą – zaczyna naszą rozmowę młodsza ze sióstr.
Więc jak wówczas wyglądała ich praca? – pytamy. – To nie było tak, jak teraz, że dużo prac wykonuje za nas maszyna. Wcześniej prawie wszystko wykonywało się ręcznie. Wysiewki były produkowane pod tzw. oknami inspektowymi oraz bezpośrednio w gruncie. W latach 70/80 nie było jeszcze wielodoniczek, ale były tzw. pierścienie wykonane z cienkiego plastiku składało się to w pierścień i w nie wsadzało np. pomidory. Można było takie pierścienie wykonać w domowych warunkach robiąc je z foli ogrodniczej i zszywając zszywaczem biurowym. Taki to był czas, który też miał swój klimat. Warzywa bezpośrednio z pól wywoziło się do skupu na Spółdzielnie ogrodnicze. Była też taka w Słupcy, którą pamiętam na ul. Wspólnej. Też tam z tatą zawoziliśmy warzywa w tym kapustę, kalafiory rzodkiewkę oraz pomidory, ogórki. Oczywiście były i tętniły życiem targowiska w Słupcy, Zagórowie, Pyzdrach, Wrześni i Gnieźnie. Z tamtych lat pamiętam, że społeczeństwo nasze jakby więcej jadło warzyw, ale myślę, że wynika to z tego, iż kiedyś nie było tyle marketów – prawie wcale, a ludzie cenili sobie zakup warzyw bezpośrednio od ogrodników na targowiskach. Kiedyś też jesienią klienci kupowali na tzw. worki kapustę (duże ilości jednorazowo) do kiszenia, dziś, a w zasadzie od 30 lat to my kisimy dla naszych klientów kapustę i ogórki – dodaje Natalia Kałużna-Górecka.
To właśnie ona potem przejęła rodzinny interes…. Jak dodaje, to nie był żaden przymus, a jej świadoma decyzja, którą w dużej mierze podjęła już po skończeniu szkoły średniej. – Chciałam zostać z rodzicami, pomagać im, a potem sama prowadzić gospodarstwo. Pracujemy wszyscy razem, bo to Rodzinne Gospodarstwo Ogrodnicze. Muszę tu wspomnieć, że w 2005r. mieliśmy niebywałą przyjemność gościć w naszym Gospodarstwie ekipę filmową. Powstawał wtedy na naszym terenie film pt. „Kto nigdy nie żył”, którego reżyserem był Andrzej Seweryn, a w roli głównej wystąpił Michał Żebrowski, którego mój tato uczył na planie filmowym kopania marchwi i pietruszki widłami ogrodniczymi. To były naprawdę wspaniałe chwile, ogromne wyróżnienie i wielka promocja naszego Rodzinnego Gospodarstwa – wspomina.
Ogrodnictwo ogrodnictwem, a nigdy nie było chwili zwątpienia, że może co innego w życiu robiłabym? – pytamy dalej.
– Oczywiście, że tak. Chciałam zostać florystą. Jednak mimo, że do końca nie spełniłam młodzieńczego marzenia to z kompozycjami kwiatów, dekoracjami pomieszczeń nie mam większego problemu. Swego czasu mogli zauważać to nasi klienci i mieszkańcy gminy na przygotowywanych prze ze mnie ekspozycjach sezonowych przed posesją. Obecnie z braku czasu ekspozycji jest mniej. Ogrodnictwo to moja praca tylko nie w systemie ośmiogodzinnym. Praca w ogrodnictwie wiąże się z niekiedy całodobowym doglądaniu produkcji warzyw. Tak jest np. w sezonie wiosennym i letnim oraz jesiennym zbiorze warzyw. Jedynie zimą mamy troszkę czasu na złapanie oddechu przed nowym sezonem. Wtedy też planuje się kolejne nasadzania i wysiew, czyli tzw. plan produkcji. Tworzymy rośliny od przysłowiowego ziarna do pokaźnego warzywa. To długofalowy i pracowity proces, który zaczynamy tworzyć już zimą. Na przełomie stycznia/lutego zaczynamy mobilizować siły i ruszamy do pracy. A polega to na szykowaniu podłoża pod wysiew nasion i niektórych sadzonek. Kolejny etap to tak zwane rozsadzanie wysiewki, w żargonie ogrodniczym mówimy na to ,,pikowanie’’, a niektóre odmiany warzyw wysiewamy bezpośrednio do wielodoniczek. I tu jest właśnie ten proces od nasionka do sadzonki w jednej wielodoniczcce. Następnie na etapie już gotowej sadzonki zachęcamy do ich zakupów na targowiskach w Zagórowie i Słupcy oraz bezpośredni w naszym gospodarstwie ogrodniczym. To jest też czas, że wysadzamy wyprodukowane sadzonki u nas w grunt lub pod tunele foliowe. I jak każdy ogrodnik mam swoje ulubione warzywo. Jest to kapusta stożkowa, której produkcje w naszym regionie zapoczątkował mój tato. To on wystarał się o nasiona i już od blisko 15 lat uprawiamy te kapustę. To, co uwielbiam jeszcze uprawiać to nie warzywo lecz różnego rodzaju zioła. I tutaj mogę się pochwalić, jako pierwsza wprowadziłam je na nasz lokalny rynek. Staram się co roku w sezonie wprowadzać nowe odmiany ziół i rozpropagowywać ich zdrowotne zastosowanie. Sama dużo używam ziół do potraw przygotowywanych w domu. W tym roku też będziemy mieli się czym pochwalić i wprowadzić parę ciekawostek na rynek sprzedażowy. Zachęcam do obserwowania nas na profilu FB, tam będziemy zamieszczać nasze sadzonki – tłumaczy.
Natalia dodaje, że czuje się szczęśliwa, że kultywuje rodzinną tradycję ogrodnictwa. Od jakiegoś już czasu firma prosperuje pod nazwą Rodzinne Gospodarstwo Ogrodnicze NATKA. Ma syna Pawełka, co prawda ma dopiero sześć lat, ale już wykazuje duże zainteresowanie uprawą w polu warzyw i ciągle stara się pomagać tak jak potrafi.
– Myślę, że jeżeli zapał mu nie przejdzie, może to on kontynuować, nasza ogrodnicza pasję jako kolejne pokolenie ogrodników z Wierzbna. Oczywiście bez naszych klientów nie byłoby nas, więc korzystając z okazji chcemy podziękować naszym wiernym stałym klientom za wieloletnia współpracę oraz zachęcamy nowych do jej nawiązania. Służymy również poradą ogrodniczą tym, którzy zaczynają swoja ogródkowo-warzywniczą przygodę – powiedziała kończąc.
A, że czas przedświąteczny życzymy czytelnikom oraz naszym klientom zdrowych, spokojnych i spędzonych w gronie rodzinnym Świąt Wielkanocnych.