Słupeccy rzemieślnicy Adam Górny – cz.1
Bez wątpienia jest wirtuozem słupeckiej mechaniki. Swoje imię, ale też geny odziedziczył po dziadku – samouku rzeźbiarzu. – Zawsze mnie interesowało to, jak dany pojazd jest zbudowany, co ma w środku, jak jest skonstruowany – mówi Adam Górny ze Słupcy. To kolejna rodzinna historia jakich mało…
Warsztat pana Adama, w Słupcy na ulicy 3 maja działa od dawna. I ten, kto tam był zapewne odniesie niebywałe wrażenie, że to nie tylko sam warsztat, ale też dusza kogoś, kto od dziecka ma zmysł jakby rzec… typowo inżynieryjny. – W tym warsztacie czuć po prostu pasję – mówi żona naszego rozmówcy.
Adam Górny ukończył we Wrześni szkołę – ślusarstwo samochodowe. Następnie u Hyżorka – Bukowskiego pobierał praktyki. Tam też naprawiał swoje pierwsze auto.
– Ja od dziecka wiedziałem co chcę robić. Pamiętam dobrze, jak będąc kilkuletnim chłopcem każdego dnia wybiegałem przed dom podziwiać warkot samochodu DKW na mechanicznych hamulcach doktora Będzińskiego. Może trudno uwierzyć, że to właśnie ów doktor miał jedno z pierwszych aut poruszających się właśnie w Ciążeniu, gdzie mieszkałem jako dziecko. Przed nim był jedynie doktor Woropaj, który zginął w Katyniu. Ten warkot silnika, ten podziw ludzi, kiedy DKW jechał doktor pamiętam do dziś – wspomina.
Przytacza też jedną dość śmieszną historię, kiedy będąc uczniem IV klasy szkoły podstawowej spotkał któregoś dnia pewnego pana jadącego motorem. – Już wtedy doskonale wiedziałem co to tłok w aucie czy cylinder. Kiedy zatrzymał pytając się mnie gdzie tutaj jest „Tłoczek”… bez zastanowienia i pewnym głosem odpowiedziałem, że w cylindrze, takim byłem fanem motoryzacji. Omal nie spadł ze śmiechu z motoru, bo panu oczywiście chodziło o osobę z nazwiskiem Tłoczek, mnie o część – śmieje się pan Adam.
Po ślubie przeprowadził się do Słupcy, na ul. 3 maja. Najpierw jednak, przed tym jak otworzył swój warsztat, wynajmował pomieszczenia na ul. Kleczewskiej u Zygfryda Kopaczewskiego. W między czasie oczywiście interesował się historią motoryzacji, w tym, także tą słupecką, którą wnikliwie przeanalizował. W książce Witolda Rychtera wyczytał nawet to, że w 1875 roku przez Słupcę przejeżdżało pierwsze auto (zdjęcie z książki obok). To podobno było nie lada wydarzeniem w małym wówczas miasteczku. – A czy wie pani, że przed wojną w Słupcy jeździło tylko 6 aut? – pyta z zaciekawieniem.
Przez lata rozbudowywał i udoskonalał swój warsztat, słynąc na okolicę z tego, że każdy pojazd może przywrócić do życia.
Pierwszym narzędziem, który pozyskał do swojego warsztatu tokarka, która znacznie ułatwiała pracę. – A teraz to już pani nie policzę, ile tego wszystkiego tutaj jest – dodaje.
Adam junior, bo tak mówią na niego w rodzinie, poza wspaniale wyposażonym i ciągle doposażanym warsztatem mechaniki pojazdowej (szlifowanie tłoków, regeneracja głowic, możliwie wszystkie bardziej precyzyjne prace) pozostawi po sobie również starą najcenniejszą dla niego, pamiętająca rok 1902, zregenerowaną przez siebie lokomobilę i przeświadczenie, że „skomplikowana robota nie daje dużo więcej pieniędzy, ale za to dużo większe zadowolenie”. W swoim warsztacie, który prowadzi od 1970 roku, gromadzi też stare maszyny, które przerabia na nowe, znacznie nowocześniejsze i bardziej uniwersalne. Próbuje też technik najnowszych, jednak pasjonują go również te najstarsze, które za pomocą posiadanych książek stara się zgłębić i odtworzyć.
– To jest praca nie z chęci do jakiegoś zysku, a z powołania i prawdziwej pasji – mówi z uśmiechem wspominając o lokomobili, którą restaurując poświęcił wiele, wiele godzin.
Wspomniana lokomobila pochodzi z 1902 roku w Suffolk w Anglii, a odnaleziona w pewnej wiosce pod Kleczewem. Ponoć w latach 50-tych maszyna ta jeszcze pracowała za pomocą specjalnych pasów wprawiając w ruch młocarnię. Takie maszyny były też przydatne w orce. – Ustawiało się dwie maszyny na przeciw siebie na dwóch krańcach pola, a między nimi pług na linie. Jedna ciągnęła go w jedną stronę, a gdy docierał do końca, obsługujący lokomobilę mechanik gwizdkiem dawał znać koledze, że teraz jego kolej. I tak było na zmianę – tłumaczy.
Owa lokomobila, zaniedbana i zardzewiała, w rękach pana Adama odzyskała po latach dawną sprawność. Zapytany przez nas skąd posiada swoją tak przecież rozległą wiedzę, odpowiada, że idzie ona z ciekawości, a tej nigdy mu nie brakuje…
Kolejna część za tydzień.
Potwierdzam, mistrz, znawca tematu, teoretyk i praktyk wybitny a przy tym dobry człowiek.