Sporo kontrowersji na ostatnim posiedzeniu Rady Powiatu wywołało przyznanie Kołu Gospodyń Wiejskich w Imielnie wyróżnienia Zasłużony Dla Powiatu Słupeckiego. Czy nagradzanie KGW obniża rangę tej nagrody, czy może wręcz przeciwnie? Michał Majewski rozmawia na ten temat z szefową słupeckiego biura ARiMR Eweliną Czechowską, która wnioskowała o wyróżnienie dla KGW Imielno oraz Lidią Czaronek, jej zastępcą, która z ramienia ARiMR jako pełnomocnik koordynuje działalność lokalnych kół gospodyń.
Spodziewały się Panie, że wniosek o wyróżnienie KGW Imielno wywoła takie kontrowersje na forum rady powiatu?
EC: Absolutnie nie. Przyznam, że byłam bardzo zdziwiona, kiedy poznałam argumentację pana radnego, który twierdził, że równie dobrze można dać nagrodę Kolejom Wielkopolskim za to, że zatrzymują się na dworcu w Słupcy. Pojawiały się głosy, że chcemy nagrodzić to koło głównie za gotowanie. Otóż nie chodzi tu o gotowanie, tylko o wszystkie fenomenalne rzeczy, które robią dziewczyny z Imielna.
LC: Od 4 lata obserwujemy ich ogromną pracę. Naprawdę ogromną. Na rzecz wsi, całej lokalnej społeczności. To taka praca, którą może się pochwalić niewielu ludzi/organizacji w ogóle, a i pewnie część ośrodków kultury miałoby problem dorównać ich umiejętności mobilizacji całej społeczności do rozpowszechniania dorobku kulturowego wielu pokoleń. Przy czym panie z KGW Imielno robią wszystko absolutnie społecznie, nie dostają za to ani złotówki diety, czy innego wynagrodzenia, a często dokładają swoje pieniądze, poświęcają mnóstwo swojego czasu i energii. Wystarczy wspomnieć ostatnie dożynki wiejskie, na których według naszych szacunków bawiło się tyle ludzi, co na słupeckich Wawrzynkach. Na prywatnej łące panie zorganizowały piękne stoiska z pysznym jedzeniem, profesjonalną scenę, przygotowały międzypokoleniową część artystyczną – było i tradycyjnie i nowocześnie, ponadto koncert znanego zespołu, parkingi, toalety, ochronę, kilkaset miejsc siedzących. Było tam naprawdę wszystko, co być powinno na takiej imprezie. Reprezentują też nasz powiat na arenie ogólnopolskiej. Tu przykładem niech będzie udział w konkursie zorganizowanym przez Pierwsza Damę RP. Naprawdę długo by można wymieniać ich ambitne działania.
Coraz częściej na dużych plenerowych imprezach w powiecie można spotkać stoiska lokalnych kół gospodyń. Próbujecie przekonywać organizatorów, by było ich jeszcze więcej?
EC: Przy okazji którychś poprzednich dożynek chciałyśmy wprowadzić stoiska KGW. Wtedy usłyszałyśmy, że jest podpisana umowa na wyłączność z firmą gastronomiczną. Panie mogły się pokazać, ale nie mogły niczego sprzedawać. Na szczęście to się zmienia. Świetnie udało się to zorganizować na ostatnich dożynkach powiatowych w Zagórowie. Organizatorzy, podpisując umowy z zewnętrznymi firmami zastrzegli, że na imprezie musi znaleźć się miejsce dla kół gospodyń. Mieliśmy 11 pięknych ogródków zorganizowanych przez lokalne KGW, z pysznym jedzeniem i to w całkiem przystępnych cenach. Myślimy, że właśnie w tym kierunku powinna iść organizacja kolejnych dużych imprez na naszym terenie. Sądzimy, że większość z nas chętniej zje talerz pysznego bigosu za przykładowo 10 zł, niż dwa razy droższą odmrażaną zapiekankę za food trucka.
Ile mamy kół gospodyń w powiecie słupeckim?
LC: Zarejestrowane mamy 52, ale aktywnie działa 50. Dwa koła borykają się z wewnętrznymi problemami, przez co ich aktywność jest niewielka. Taki rejestr mamy od 2018 r., od kiedy przyznawana jest dotacja na działalność statutową. To po kilka tysięcy na rok, w zależności od wielkości koła.
Na co koła wydają te pieniądze?
LC: Na działalność statutową. Ale trzeba pamiętać, że koła potrafią pozyskiwać pieniądze z innych źródeł. Porządkują, odnawiają małe elementy architektury, skwery, miejsca przeznaczone na rekreację, miejsca pamięcią, pielęgnują tradycje, organizują warsztaty dla wszystkich pokoleń.
Kilka przykładów?
LC: Panie z Wylatkowa w ferie zorganizowały warsztaty chemiczno-fizyczne dla dzieci i młodzieży. Zarówno przedszkolaki, jak i licealiści świetnie się bawili, jednocześnie się ucząc. KGW Lucynowo zaprosiło mieszkańców na warsztaty zielarskie. W wielu miejscowościach odbywają się imprezy integracyjne. W Kowalewie byłyśmy na dniu babci i dziadka połączonym z jasełkami. W Rozalinie, na podobnym spotkaniu panie z KGW wystawiły swój spektakl i wcieliły się również w role gwiazd polskiej estrady. Jaglanki ze Skokumia zebrały opowieści najstarszych mieszkańców dotyczące uprawy prosa, umieściły je w kronice i zorganizowały spotkanie, by to wszystko zaprezentować mieszkańcom. Panie z Jarotek w świetlicy wiejskiej zorganizowały koncert operetkowy. Niektórzy mieszkańcy dzięki temu mieli pewnie jedyną możliwość w życiu zobaczyć na żywo operetkę. W Gółkowie KGW zorganizowało warsztaty taneczne. Tańczyły babcie, mamy i córki. Panie z Bielska ogłosiły konkurs na najpiękniejszy ogródek, w który zaangażowało się mnóstwo mieszkańców wsi. Panie z Ostrowitego – kiedy tylko dowiedzą się, że ktoś w okolicy potrzebuje pomocy, potrafią w jeden dzień upiec kilka tysięcy pączków, tego samego dnia je sprzedać i przeznaczyć pieniądze na cele charytatywne. W ten sposób pomogły już wielu osobom w potrzebie, szczególnie chorym dzieciom nie tylko z gminy, ale całego powiatu.
A wydawać by się mogło, że KGW zajmuje się tylko gotowaniem…
LC: Oczywiście, tym też, ale nie jest to takie zwykłe gotowanie. Przykładem niech będą panie z Lądku, które na ostatnich dożynkach powiatowych wygrały Bitwę Regionów. Przygotowały barszcz z szarymi kluchami. Podały go tak, jak w 5-gwiazdkowej restauracji. Ale nawet nie to jest najistotniejsze. Żeby przygotować te kluchy wzięły 4 gatunki ziemniaków. Za pierwszym razem nie wyszły takie, jak chciały. Zaprosiły więc swoje mamy i babcie i dalej próbowały osiągnąć idealną wersję, co ostatecznie im się udało. Więc to nie tylko gotowanie, to rozmowy, spotkania, przekazywanie lokalnych tradycji, czerpanie wiedzy starszego pokolenia i aktywizowanie dużej części wsi.
Podsumowując, warto nagradzać koła gospodyń?
LC: Oczywiście, chociaż podkreślić trzeba, że panie wcale tych nagród nie oczekują. My jednak uważamy, że mało kto w powiecie zasługuje na wyróżnienia tak bardzo, jak organizacje, które tak dużo dają od siebie dla innych.
EC: Mnie ujmuje oddolność tych działań. Skierowanie pieniędzy dla KGW było takim impulsem, który w bardzo wielu wioskach pobudził ludzi do działania. Skromne przecież kwoty dotacji potrafią pomnożyć i wydać najlepiej, jak się da. Myślę, że komuś, kto mieszka w mieście trudno zrozumieć, jak duże znaczenie mają koła gospodyń dla swoich lokalnych społeczności.
To już zupełnie na zakończenie zapytam, czy zdaniem Pań nagrodzenie KGW Imielno obniża rangę wyróżnienia Zasłużony Dla Powiatu Słupeckiego?
LC: Wręcz odwrotnie. Kolejny nominowany ma bardzo wysoko podniesioną poprzeczkę. I mówię to zupełnie poważnie. Bo żeby im dorównać trzeba będzie się wykazać działalnością, która znacznie wychodzi poza funkcje społeczne czy polityczne. Tak jak one reprezentować powiat słupecki na skalę ogólnopolską. To, co robi KGW Imielno, czy koła w naszym powiecie bardzo wiele wnosi w życie lokalnej społeczności. I trzeba dodać, że te panie nie robią nic pod publikę, nie oczekują braw. Promują zdrowie, w tym zdrowe żywienie, współpracują z lokalnymi producentami, podtrzymują tradycje, integrują społeczność, bezinteresownie pomagają, edukują, wprowadzają nowoczesne rozwiązania – a wszystko to okraszone wielkim sercem i uśmiechem.