W kuchni Tetiany Mandziuk
Co lubi gotować wiosną i latem, a do jakich potraw zawsze wraca trochę z tęsknotą. O tym właśnie opowiada Tetiana Mandziuk, od kilku lat mieszkająca w Słupcy.
Nasze pierwsze pytanie, jakie zadałyśmy naszej bohaterce to to, za czym tęskni będąc tutaj w Polsce. – Los tak niestety sprawił, że znalazłam się w Słupcy. Teraz wiem, że to moje miejsce na ziemi. Jednak zawsze i każdego dnia tęsknię za Ukrainą, za bliskimi, i za tym, co wspólnie celebrowaliśmy przy stole. A smak pieczywa od babci z pieca zawsze zostanie w pamięci – zaczyna naszą rozmowę Tetiana.
No więc? – Oczywiście, że jest to barszcz ukraiński. Pyszny, gęsty, z dużą ilością warzyw. Zasada tu była prosta, łyżka w tej zupie nie mogła raczej drgnąć – mówi śmiejąc się.
Najlepszy barszcz ukraiński to taki, który jest pełen warzyw i składników nadających mu smaku i koloru. Jego przygotowanie jest czasochłonne, a sam efekt końcowy nie przypomina barszczu najczęściej przyrządzanego w polskich kuchniach. – Na jego przygotowanie muszę mieć wenę i… nastrój. Cała celebracja jego gotowania jest wspaniała, a smak to zawsze ten, za którym można powiedzieć „Boże… kiedy znów go zjem”… Tak, tak. Wiem, że tutaj, w Polsce gotuje się go trochę inaczej. A jaki jest sekret? Jak już wspomniałam wcześniej, w całym zawiłym procesie jego przygotowania, ale także w dodatkach, w detalach. U mnie tym detalem są wiśnie, które muszą nadać specjalnego kwasku, ale także i specyficznego smaku. Oczywiście ocet też, ale to właśnie moim zdaniem wiśnie są tym składnikiem, który można powiedzieć, że jest tą „kropką nad i… w gotowaniu”. Kolejnym z nich jest gruszka. Nikt, kto próbował nigdy jej jeszcze w zupie nie wyłapał jej smaku. Oczywiście i jest włoszczyzna, dużo włoszczyzny oraz najważniejszy składnik – buraki, ale również zielony groszek. Czasem dodawałam też pesto z patyków czosnku. A lepszego barszczu nie ugotujesz na niczym innym, niż na wieprzowych żeberkach. Ze świeżo pieczonymi bułeczkami i zamrożona, „skubaną nożem” słoninką, kładziona następnie na pieczywie, to jest po prostu najlepsze danie na świecie – dodaje nasza bohaterka.
Zapytana też o to, jak traktuje swoją kuchnię, odpowiada, że jako życiową pasję. – Zawsze gotuję z uśmiechem, to nadaje sens każdemu dniu, a to również takie fajne spędzenie czasu, zwłaszcza z dzieckiem. Dominika – moja córeczka zawsze gotuje ze mną, zawsze w tych momentach jest przy mnie i myślę, że to sprawia jej ogromną satysfakcję. Czy pieczemy tort czy gotujemy zupę, czy przygotowujemy coś mniej skomplikowanego, ale ze smakiem zawsze mamy przy tym dużo radości. A jej ulubionym daniem na słodko są pieczone drożdżowe ślimaczki z cynamonem, które polecam również i wam. Jeśli ktoś lubi smak ciasta drożdżowego na słodko, a szczególnie wiosną, to naprawdę polecam – dodaje.
Pieczone drożdżowe bułeczki z cynamonem
Zaczyn:
– 0,5 szklanki ciepłego mleka,
– 3 łyżki cukru,
– 50g drożdży.
Czekamy chwilkę, by ciasto wygarowało. Następnie dodajemy szczyptę soli, pół opakowania cukru waniliowego, 3 jaja, 70g miękkiego lub roztopionego masła i ok. 1 kg mąki pszennej. Wyrabiamy ciasto z zaczynem ręką lub robotem. Ważne, by ciasto nie miało żadnych grudek. Przykrywamy ręcznikiem na około 40 minut. Po tym czasie rozwałkowujemy ciasto na grubość około 0,7 cm, smarujemy roztopionym masłem, posypujemy cukrem lub cukrem waniliowym i cynamonem, rozcinamy ciasto na dwucentymetrowe paski. Następnie zawijamy w rulonik każdy kawałek. Posmarować roztrzepanym żółtkiem. Piekarnik nagrzać do 200 stopni. Kiedy wkładamy ciasto po piekarnika, temperaturę zmniejszamy do 175 stopni i pieczemy około 20 minut. Smacznego!