Po jednorazowym badaniu biegli psychiatrzy nie byli w stanie ocenić, czy 64-letni mieszkaniec gminy Zagórów, który miał zaatakować policjantów siekierą, był poczytalny. Konieczna będzie kilkutygodniowa obserwacja psychiatryczna.
Problemy z prawem mężczyzny zaczęły się, kiedy usłyszał zarzuty dotyczące znęcania się nad żoną. Jak ustalił prokurator, w lipcu zeszłego roku wszczął kolejną awanturę, podczas której miał nakłaniać ją do zmiany zeznań w sprawie o znęcanie. Następnego dnia kobieta wszystko zgłosiła na policję. Kiedy mundurowi przyjechali po 64-latka, by go zabrać na przesłuchanie w związku z ostatnią awanturą, ten – według relacji policjantów – chwycił za siekierę i ruszył w ich kierunku. Mundurowym udało się go obezwładnić i zatrzymać, żaden z nich nie ucierpiał. Sytuacja była jednak bardzo groźna, a prokurator nie ma wątpliwości, że doszło do czynnej napaści na funkcjonariuszy. – Okoliczności sprawy, zeznania świadków wskazują wyraźnie na to, że nastąpiła czynna napaść na funkcjonariuszy. Podejrzany w sposób aktywny działał tym narzędziem w kierunku funkcjonariuszy publicznych, którzy – podkreślam – działali w ramach swoich obowiązków wykonując czynności służbowe, będąc umundurowanymi funkcjonariuszami policji – krótko po zatrzymaniu 64-latka mówił prokurator Grzegorz Budziński, który skierował do sądu wniosek o trzymiesięczny areszt dla mieszkańca gminy Zagórów. Słupecki sąd wniosek uwzględnił, ale częściowo. Zgodnie z postanowieniem, 64-latek w areszcie miał zostać do końca sierpnia. Za kratami mężczyzna jest jednak do dziś i nic nie wskazuje na to, by szybko miał wyjść na wolność. Niedawno, na wniosek prokuratora, sąd kolejny raz przedłużył areszt. Dodatkowo, zdecydował o poddaniu mężczyzny obserwacji psychiatrycznej. Wnioskowali o to sami biegli psychiatrzy, którzy po jednorazowym badaniu nie byli w stanie stwierdzić, czy 64-latek w chwili ataku na policjantów był poczytalny. Obserwacja odbywać się ma wa warunkach więziennych. Od opinii psychiatrów zależeć będzie, czy mężczyzna będzie odpowiadać za to, co zarzuca mu prokurator. O finale sprawy poinformujemy na łamach Kuriera.