Władze miasta zastanawiają się, co zrobić z budynkiem po bibliotece.
Oprócz budynku miasto ma tam 12-arową działkę. W planie zagospodarowania wszystko jest przeznaczone na mieszkalnictwo lub usługi. Burmistrz wytypował tę nieruchomość do ewentualnej sprzedaży, jeśli miasto potrzebowałoby pieniądze na wkład własny do którejś z nowych inwestycji. O opinię na ten ten temat, na ostatnim posiedzeniu komisji, zapytał radnych. Jest jednak problem w postaci ewentualnych roszczeń jednego z mieszkańców, który twierdzi, że jest spadkobiercą. Ewentualnych, bo mieszkaniec zapowiada, że będzie dochodził swoich praw tylko w sytuacji, kiedy miasto zdecyduje się na sprzedaż. Jeśli zdecyduje się wykorzystać obiekt na cele społeczne, żadnych roszczeń z jego strony ma nie być. Miejscy urzędnicy mają jednak wątpliwości, czy roszczenia byłyby zasadne. – W księdze wieczystej nigdzie nie ma wzmianki o przodkach tego pana – informuje burmistrz. Jednak aby wyjaśnić sytuację, miasto zwróciło się do sądu o wgląd w akta. O wykorzystaniu budynku po bibliotece na inne cele władze miasta raczej nie myślą, bo wymagałoby to wielomilionowych nakładów. – Tam wszystko, od kotłowni po dach, wymaga generalnego remontu – wskazuje burmistrz. Bardziej prawdopodobnie wydaje się więc wystawienie nieruchomości na sprzedaż. Radni wstrzymali się jednak z wydaniem opinii na ten temat do momentu ostatecznego wyjaśnienia kwestii możliwych roszczeń.