Wielu słupczan myśląc o pączkach przywołuje w pamięci smak tych z cukierni „Franczaków”. Dziś cukierni już nie ma, a w jej miejscu powstała redakcja, w której mam zaszczyt pracować, pisać ten tekst i powspominać Tłusty Czwartek przy Placu Szkolnym sprzed kilkudziesięciu lat.
Dlaczego pączki Państwa Franczaków były wyjątkowe? Jak dużo ich wypiekano tego szczególnego dnia? Jak długie były kolejki przed cukiernią? O tym rozmawiałam z ostatnią właścicielką cukierni – Barbarą Bobrowską. Cukiernia powstała w latach 50-tych. Założył ją Kazimierz Franczak, tata Pani Barbary. Wcześniej – jak wspomina moja bohaterka – pracował w piekarni Państwa Konińskich. Niedługo później zdecydował się otworzyć własną cukiernię, która przez kilkadziesiąt lat prosperowała z ogromnym sukcesem. Dlaczego? O tym mówią opinie słupczan, którzy zapytani o pączki przywołują z zakamarków pamięci te „od Franczaków”, ich niepowtarzalny, nie do podrobienia dziś smak. – Receptura była tak dobra, że czasami, jak spotykam kogoś na ulicy i mnie rozpoznaje, to mówi „o! takich pączków, jak u Pani to nigdy nie jedliśmy!”. podobnie było ze słynnym sernikiem – wspominała Barbara Bobrowska. Asortyment cukierni był bogaty, jak na biedne czasy PRL-u. Oprócz pączków i serników, sprzedawano także jabłeczniki, drożdżówki, babki, czy makowce.
Barbara Bobrowska zapytana o to, jak wyglądał Tłusty Czwartek w cukierni, wspomina, że wypiekanie pączków rozpoczynało się dzień wcześniej, wczesnym popołudniem – Pączki wypiekano calusieńką noc do godziny 10:00 dnia kolejnego, a zamówienia wydawaliśmy do godzin południowych. Udawało nam się wypiec około tysiąca pączków – wspomina bohaterka artykuł. O tym, że pączki cieszyły się dużym zainteresowaniem świadczyły kolejki przed sklepem. Pierwsi klienci pojawiali się już o 5:00 rano. Były to osoby, które najczęściej nie zamawiały wcześniej pączków.
Ciekawy był również sam proces ich wypiekania – Ciasto rosło na drożdżach i było wklepywane kilka razy. Później kroiło się je dzielarką, ważyło odpowiednią ilość ciasta. Następnie takiego pączka formowano, nadziewało odpowiednim nadzieniem, zawijano i układało na specjalnych dechach – wspomina Barbara Bobrowska – Taki pączek leżakował pod płótnem, bo musiał urosnąć do odpowiedniej wielkości. Później wrzucaliśmy je na tłuszcz. Posiadaliśmy dużą patelnię do pieczenia tych pączków. Parę minut, przewracało się na drugą stronę… następnie lukrowanie i do sklepu. Najważniejsza w tym całym procesie była cierpliwość i brak pośpiechu. Nie oszczędzaliśmy także na produktach, które były najwyższej jakości – jak na tamte czasy – wspomina Bobrowska.
Cukiernia zakończyła działalność z początkiem lat 2000. Kilka lat później w jej miejscu pojawiła się mydlarnia, a następnie redakcja Kuriera Słupeckiego, która z powodzeniem działa do dzisiaj… Jej redaktor naczelny, Janusz Ansion wspomina, że po przeprowadzce na Plac Szkolny w pomieszczeniach był wyczuwalny zapach pączków. Wrażliwi wyczuwają go do dzisiaj.
Niestety, nie udało nam się dotrzeć do zdjęć ukazujących cukiernię. Jeśli ktoś z Państwa – Szanownych Czytelników – dysponuje takimi, będziemy wdzięczni za kontakt.
Najlepsza cukiernia moich lat dzieciństwa i młodości, niezwykle pączki, drożdżówki, ale i niesamowite, kruche bezy 🙂 jednak my, mowiliśmy wtedy nie u Franczaków, a u Franczakowej 🙂
He he he w tzw komunie funkcjonowała a kapitalizm ją zlikwidował
A ja pamiętam jak chodziłam tam przed szkołą z dziadkiem po drożdżówki z dżemem i kruszonką. Jeny ale bym zjadła teraz taką. Wspomnienia z dzieciństwa
to prawda ,pączki byly PRZEPYSZNE,najlepsze w calej Slupcy…..i nie tylko,pamietam smak sernika,jablecznika z lukrem,a bezy ?? fantazja,szczegolnie te podwojne przelozone kremem.No i oczywiscie niezapomniane drożdżówki z glancem.To byla najlepsza ciastkarnia w Slupcy.Pozostal tylko niezapomniany smak.Bylam mieszkanka tej kamienicy ,wiec do słodkosci mialam żabi skok.
Smak ciasta zależy od produktów a dawniej nie było : modyfikowanej mąki, jajek z proszku, mleka pasteryzowanego, suchych drożdży i frytur do pieczenia nie wiadomo z czego tylko nasz pyszny smalec ze świnki.
W cukierni u Pani Renkiel tez sa bardzo dobre pączki. Szkoda ze nikt tego nie wie.
Bardzo dobre paczki sa u P.Renkiel,Tez sa kolejki w tlusty czwartek. Szkoda ze nikt tego nie docenia i nie napisze, Przykre.
O cukierni p. Renkiel pisaliśmy na łamach Kuriera.