Na początku maja chwile grozy przeżyli gospodarze wioski norweskiej Arendel. Nad ranem dwa psy zagryzły większość stada ich reniferów, a straty finansowe szacowane są na ponad 200 tysięcy złotych. – Zdziczałe psy błąkają się w okolicy od dawna i budzą postrach wśród wielu ludzi. Dziś zagryzły nam zwierzęta, a w przyszłości może to być jeden z mieszkańców gminy – mówią Agata i Aleksander, właściciele agroturystyki.
Arendel – prowadzona przez nich agroturystyka w stylu norweskim funkcjonuje we Włodzimirowie w gminie Zagórów od przeszło siedmiu lat. Pierwszy etap budowy kompleksu trwał ponad dwa lata. Obiekt stale się rozwija. Na samym początku, celem było między innymi znaleźć przestronne i ciche miejsce dalekie od miejskiego harmidru. Lokalizację w otoczeniu przyrody, ciszy i spokoju. W pewnym sensie udało się. Krótko po otwarciu wioska zyskała sympatyków i znana jest aktualnie w całej Polsce ze swej oryginalności. Tradycją stały się wizyty nie tylko sporej rzeszy gości mogących mieszkać i wypoczywać w charakterystycznych domkach hytte, ale również na przykład wizyty ekipy telewizyjnej DD TVN , w okresie zimowym, w zagrodzie reniferów. Wszystko funkcjonowało jakby idealnie do 1 maja bieżącego roku.
– Kiedy zaalarmowali nas teściowie, którzy spędzali majówkę w jednym z domków, nie spodziewaliśmy się, że to co zobaczymy za chwilę będzie wyglądało jak sceny z horroru. Po prostu to była rzeźnia… To wyglądało jak atak jakiegoś nożownika, a nie zwierzaka – zaczyna relacjonować wydarzenia z poniedziałku Aleksander.
Psy podkopały się zarówno pod zewnętrznym ogrodzeniem gospodarstwa jak i masywnym ogrodzeniem zagrody reniferów, które po kolei zagryzły. Do ataku wybierały sobie najpierw najsłabsze sztuki. Kiedy Aleksander dobiegł na miejsce, szósty renifer już był mocno zraniony tj. miał rozerwaną skórę w kilku miejscach oraz zmiażdżone kilka żeber, których odłamki przebiły płuco. Dzięki temu, że na miejscu zdarzenia bardzo szybko pojawił się profesjonalny weterynarz, który zoperował zwierzę, miało ono szansę przeżycia. Jednak to się nie udało… Atak psa przeżył jedynie najstarszy i najsilniejszy Sven, który kilka lat temu w ich gospodarstwie pojawił się jako pierwszy.
Oprócz wspomnianych reniferów w gospodarstwie są kuce fiordzkie, kuce szetlanckie, kozy, kaczki biegusy, koty, kilka gatunków kur i … były one – renifery, największa atrakcja. Sven, Elsa, Sigrun – pierwsze, które tworzyły stado, a także młodsze Sonja, Sigrid, Elin i Silje, które urodziły się w Arendel. Dwie z zamordowanych samic w maju miały wydać potomstwo.
– Widzieliśmy te psy! Jesteśmy pewni, że to nie były wilki, ani żadne dzikie bezpańskie i bezdomne mieszańce, za które w praktyce nikt nie bierze odpowiedzialności. Znakiem rozpoznawczym była obroża jednego z psów, której kolor trudno jednoznacznie określić. Można by go opisać jako odcienie żółci. Dosyć jaskrawy szczególnie na tle całkowicie czarnej sierści psa, który wielkością mógł nieco przewyższać typowego owczarka niemieckiego. Drugi mniejszy i niestety mniej charakterystyczny pies działał jakby w roli jego pomocnika. Podwórkowe psy zrobiły sobie atrakcje, zabijając nasze zwierzęta, do których niestety mocno się przywiązaliśmy. Miały możliwość zabić kuce czy inne mniejsze zwierzaki, do których dostęp był łatwiejszy, a wybrały te, które były dla nich bardziej atrakcyjne oraz dzikie. Obudził się w nich czysty instynkt łowiecki – dodaje Agata.
Gospodarze nie zgadzają się z ewentualnym stwierdzeniem, że obiekt wraz ze zwierzętami był niezabezpieczony. Przede wszystkim cały kompleks jest ogrodzony siatką leśną z grubego drutu częściowo wkopaną w ziemię lub podwiniętą do zewnątrz. Sama zagroda reniferów zbudowana jest z metalowych rur oraz drewnianych wałków, a jako uszczelnienie i dodatkowe zabezpieczenie służą 2 metrowe panele ocynkowane wbite w grunt na minimum pół metra! Samo uszczelnienie zagrody reniferów kosztowało kilka lat temu 40 tysięcy złotych. To wszystko na nic się zdało, bo czyjeś psy bardzo głęboko podkopały się co umożliwiło im bezpośredni atak na zwierzęta.
Po tym zdarzeniu właściciele obiektu planują zwiększyć zabezpieczenia. Między innymi rozbudowując istniejący system monitoringu oraz obejmując foto pułapkami wszystkie granice wioski norweskiej Arendel zabezpieczając przy okazji najbliższą okolicę przed kradzieżami drewna z lasu, wyrzucaniem śmieci w nim czy też rajdami na motorach.
– To nie pierwszy znany nam przypadek błąkających się psów. W ubiegłym roku, tuż przy naszym ogrodzeniu dwa psy zagryzły sarnę. Na każdy okrzyk reagowały agresywnie. Wezwaliśmy więc policję. Niestety okazało się, że nikt nic nie może zrobić bo takie mamy w kraju przepisy… Policja, Urząd Gminy, weterynarze, koła łowieckie mają w zasadzie związane ręce. Ponadto mamy wrażenie, że w takich przypadkach działa silnie tzw. spychotechnika i mydlenie oczu, a człowiek zostaje z problemem sam… Finał tej sprawy był taki, że Policja pomogła nam spłoszyć psy, ale zutylizować ofiarę musiał na własny koszt właściciel sąsiednich gruntów… Psy nie zostały odłapane do schroniska w Katarzynowie, ponieważ do zdarzenia doszło poza godzinami jego pracy, a ponadto było ono i tak przepełnione. W związku z aktualną sprawą możemy jedynie powiedzieć, że padnięte zwierzęta skierowaliśmy z własnej inicjatywy na badania laboratoryjne w celu wyodrębnienia DNA psów. Po otrzymaniu wyników będziemy dążyć do tego, aby przy współpracy z Policją pobrać materiał porównawczy od podejrzanych psów – dodaje Agata.
Zawiadomiono policję, sołtysa wsi, jak również wiceburmistrza Zagórowa. Pomimo tego, że uratowano największą sztukę, straty są wielkie! – Widok był po prostu straszny. To niewyobrażalne, jakie spustoszenie i jaką rzeź mogły zrobić dwa psy – mówi sołtys Włodzimirowa – Małgorzata Kopaczewska.
Jak dotąd psów nie udało się odnaleźć. Czy uda się go zlokalizować? Nie wiadomo. Co ważne, myśliwi nie mogą odstrzelić psów – to nie dziki. Ustawa o ochronie zwierząt mówi co najwyżej o odłowieniu psa i dostarczeniu go właścicielowi, a ten za proceder powinien słono zapłacić!
Oczywiście, przepisy przepisami. Czytamy, iż kara grozić będzie za niedopilnowanie zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka. Jeśli właściciel lub opiekun psa o agresywnym usposobieniu trzyma go na nieogrodzonej posesji, pozostawia bez opieki w miejscu publicznym lub puszcza wolno podczas spacerów, co zagraża zdrowiu, a nawet życiu innych ludzi, może zostać ukarany mandatem w kwocie 500 złotych, ale jak mówi Agata i Aleksander, to nie jest egzekwowane każdorazowo.
Zaś z treścią art. 11 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt zapobieganie bezdomności zwierząt i zapewnienie opieki bezdomnym zwierzętom oraz ich wyłapywanie należy do zadań własnych gmin. Ponadto z art. 11 ust. 4 u.o.z. wynika, że organizacje społeczne, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, mogą zapewniać bezdomnym zwierzętom opiekę i w tym celu prowadzić schroniska dla zwierząt, w porozumieniu z właściwymi organami samorządu terytorialnego.
Jak mówi Karol Błaszczak, wiceburmistrz Zagórowa, problem z błąkającymi się psami jest znany nie tylko w gminie.
– Bezpańskie psy z terenu gminy przewożone są do schroniska zwierząt w Katarzynowie. Za psy posiadających z kolei swoich właścicieli – odpowiadają oni. Mogą być oczywiście ukarani mandatem. Musimy to bardziej egzekwować! A przede wszystkim uczulić samych właścicieli tych czworonogów o konsekwencjach prawnych – powiedział Karol Błaszczak.
– Nam nie chodzi o pieniądze! Nie liczymy nawet na to, że uda się odzyskać równowartość samych zwierząt. Wraz z naszą rodziną przeżyliśmy coś strasznego. Wieloletnia praca przy zwierzakach po prostu wyparowała. Te wszystkie udane porody! 8 lat hodowli… i wszystko przez kogoś ignorancję i rażące niedbalstwo. Właściciele psów stanowczo zawiedli zarówno na polu utrzymania na swojej posesji jak i odpowiedniego wytresowania. Winnych będziemy szukać, aż do skutku i zrobimy wszystko co się da by zostali ukarani z całą możliwą mocą. Mamy nadzieję, że nasz przypadek nagłośni problem przynajmniej w powiecie słupeckim i coś się w końcu zmieni – powiedzieli kończąc.
Do tematu powrócimy.
Takie są efekty jak nie wolno strzelać do wałęsających się psów.
Proszę nie pokazywać takich zdjęć. Zagryzły – rozumiem,ale nie muszę tego widzieć,bo to widok dla mnie zbyt OKRUTNY !
Życie też często jest okrutne! Poza tym na tym zdjęciu nie ma szczegółów z bliska, a jakoś można spróbować dotrzeć do wyobraźni niektórych, którzy powinni poczuć się do jakichś odpowiedzialności, prawda? Pozdrawiam.
Renifer na zdjęciu jest jest jeszcze żywy. Zmarł dopiero około 15 godzin później.
Panie Karolu, to ile kar udało się nałożyć przez gminę przez powiedzmy ostatnich kilka lat jak jest pan vice? Chyba można zgadywać w ciemno