Był jednym z najlepszych słupeckich elektryków. Marzył o wyprawie dookoła świata. Niestety, nie zdążył. Sławomir Tomaszewski zmarł 23 kwietnia, po miesiącu walki z chorobą.
Urodził się 5 marca 1961 r. w Kole. Dzieciństwo i wczesną młodość spędził w Rdutowie, niewielkiej miejscowości obok Kłodawy. Jako młody chłopak grał na gitarze w zespole muzycznym. Podczas jednego z wesel, na którym grał, poznał Elżbietę, swoją przyszłą żonę. W 1984 r. wzięli ślub i zamieszkali w Bielawach, rodzinnej miejscowości pani Eli. Cztery lata później na świat przyszła ich jedyna córka Ania. Po kilku latach rodzina przeprowadziła się do Słupcy, do nowo wybudowanego domu.
Pan Sławomir przez ok. 30 lat pracował w słupeckiej Energetyce. Przez pewien czas równocześnie prowadził swoją firmę elektryczną. Z czasem zdecydował się odejść z Energetyki i w całości poświęcić własnej działalności. Początkowo zakładał głównie instalacje elektryczne w domach, później skupił się na pracach związanych z utrzymaniem sieci energetycznej. Znał praktycznie każdy słup i każdą linię energetyczną w naszym powiecie.
Był oddanym mężem, tatą i dziadkiem. – Co rano dostarczał nam świeże bułeczki, w sobotę najważniejszą sprawą było zawiezienie mamy do fryzjera. Zawsze gotowy zawieźć wnuki, gdzie było trzeba. Nigdy nie odmówił nikomu pomocy. Uwielbiał jeździć ze mną na grzyby w zagórowskie lasy, która znał jak własną kieszeń. Wesoły, towarzyski, wszędzie Go było pełno. Dopiero teraz zdajemy sobie sprawę z tego, ile ludzi w Słupcy i okolicy znało Tatę. Był nałogowym palaczem. Wielu pamięta Go zawsze uśmiechniętego, z fajeczką – wspomina córka, Anna Graczyk.
Pan Sławek miał wiele pasji. Choć grę w zespole muzycznym skończył wiele lat temu, ciągle wieczorami lubił wziąć do ręki gitarę i zagrać kilka ulubionych melodii. Interesował się sportem, szczególnie piłką nożną. Najwięcej radości sprawiały mu jednak podróże. Zwiedził m.in. Włochy, Portugalię, Hiszpanię, Francję, Meksyk, Egipt i Chorwację. Z przyjacielem marzył o wyprawie na Hawaje i rejsie dookoła świata.
Kilka lat temu zachorował na raka, lekarze zdiagnozowali chłoniaka. Przeszedł chemoterapię i pokonał nowotwór. Wrócił do pracy i nadal żył pełnią życia. Problemy zdrowotne wróciły miesiąc temu. Zaczął gorzej się czuć, zmagał się z coraz większym bólem kręgosłupa. Kiedy miał już problemy z chodzeniem i ciężko oddychał okazało się, że nowotwór znowu zaatakował. Lekarze wykryli nieoperacyjnego guza przy sercu. W Wielką Środę trafił do słupeckiego szpitala. W Wielką Sobotę jego stan się poprawił. Tego dnia miał jeszcze nadzieję, że wyzdrowieje. Niestety, z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej. Zmarł w sobotę, 23 kwietnia, w słupeckim szpitalu.
Spoczął na cmentarzu w Koszutach. Wcześniej mszę św. pogrzebową odprawiono w kościele pw. bł. M. Kozala w Słupcy, z którym pan Sławomir blisko związany. Należał do rady parafialnej oraz stowarzyszenia Michałki.
Żonie, córce i całej rodzinie Zmarłego składamy wyrazy współczucia.