W niedzielę, 5 grudnia zmarł Kazimierz Tomczak, społecznik z gminy Strzałkowo. Przez kilka kadencji był prezesem strzałkowskich ogródków działkowych, wiele lat grał w miejscowej orkiestrze dętej, pełnił też mandat radnego gminy.
Urodził się w 1936 r. Jego ojciec był szewcem. Miał swój warsztat przy ul. Sikorskiego 13 w Strzałkowie. Młody Kazimierz bardzo często mu pomagał, choć z zamiłowania był muzykiem. Na instrumentach grał od dziewiątego roku życia. Można powiedzieć, że był multiinstrumentalistą, gdyż nie obca była mu gra na akordeonie, instrumentach dętych, czy też perkusyjnych. Co ciekawe, był samoukiem. W lutym 1976 r. był w grupie inicjatywnej, która reaktywowała działalność Orkiestry Dętej Gminy Strzałkowo.
Czas młodości pana Kazimierza to długoletnia służba w miejscowej jednostce ochotniczej straży pożarnej. W jej szeregi wstąpił w 1954 r. Choć praca zawodowa i dodatkowe obowiązki częściowo ograniczały go w wyjazdach, to brał udział w wielu akcjach ratowniczych.
– Już od dziecka fascynowali mnie strażacy i chęć niesienia pomocy innym. Choć niejednokrotnie sami ryzykują życiem, aby ratować innych. Remiza znajdowała się wówczas przy obecnej ul. Wyszyńskiego w Strzałkowie. Do akcji wzywał nas dźwięk ręcznej syreny – mówił Kazimierz Tomczak w rozmowie z nami w lutym 2016 r.
Pamiętał doskonale pożar całej wsi w Radolinie, niedaleko Goliny. Miał wówczas 18 lat. – Na stanie mieliśmy poniemieckiego mercedesa. Był to jedyny samochód w jednostce, nieco większy od busa, wyposażony w motopompę. Dojechaliśmy nim do Radoliny. Widok był przerażający. Płonęły wszystkie zabudowania. Walczyliśmy z pożarem przez wiele godzin. Na szczęście nikt wtedy nie zginął – wspominał pan Kazimierz. Podobnych, trudnych akcji zdarzyło się kilka. Między innymi w Paruszewie i Młodziejewicach.
Do chwili śmierci, przez dłuższy czas był najstarszym żyjącym członkiem OSP w Strzałkowie. W 2018 r. pan Kazimierz otrzymał odznakę strażacką Za wysługę lat.
W 2016 r. pisaliśmy na łamach Kuriera o niezwykłej historii miłości śp. Kazimierza i jego zmarłej dwa lata temu żony, Zofii. Obchodzili wtedy 60. rocznicę ślubu. Poznali się na weselu. Ich wspólna historia rozpoczęła się w październiku 1955 r. W Goniczkach odbywało się akurat wesele kuzynki pani Zofii. Na tym samym weselu do tańca grał dobrze znany rodzinny zespół Tomczaków ze Strzałkowa, z panem Kazimierzem w składzie. W pewnej chwili ich spojrzenia spotkały się i zatrzymały na dłużej. Od tego momentu także ich serca zaczęły bić w tym samym rytmie. Kazimierz specjalnie dla Zofii zaśpiewał i zagrał melodię „Szczyty Mandżurii”. Zofia z uśmiechem na twarzy zatańczyła dla niego.
Los sprawił, że po krótkim czasie ponownie spotkali się na weselu. Tak rozpoczęła się ich wspólna wędrówka przez życie. Kazimierz coraz częściej przyjeżdżał rowerem do Zofii na Kluczewnicę. Przepiękna historia ich miłości przetrwała aż 64 lata.
19 sierpnia 1956 r., czyli niespełna rok od pierwszego spotkania, Zofia i Kazimierz stanęli przed ołtarzem w maleńkim drewnianym kościółku p.w. św. Bartłomieja w Koszutach (rodzinna parafia pani Zofii). Mieli wtedy po dwadzieścia lat. – Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i to, że nie opuszczę Cię aż do śmierci – przyrzekli sobie wzajemnie.
Państwo Tomczakowie wspólnie wychowali trzy córki i syna Janusza, który niestety zginął w 2011 r. w wypadku samochodowym w Anglii, w wieku 47 lat. Była to dla nich ogromna tragedia, którą bardzo przeżyli. Doczekali się też 14 wnucząt i 12 prawnucząt. Pan Kazimierz pracował najpierw w Państwowym Ośrodku Maszynowym we Wrześni. Prowadził też chór w świetlicy wiejskiej w Czekuszewie, z którym sporo koncertował. Przez trzy lata mieszkali w Lesznie. Po powrocie do Strzałkowa, pan Kazimierz rozpoczął pracę w strzałkowskiej Gminnej Spółdzielni, gdzie pracował przez 24 lata. Później, przez wiele lat pełnił funkcję prezesa ogródków działkowych w Strzałkowie. Po odejściu został wybrany honorowym członkiem zarządu. Pani Zofia też początkowo pracowała w GS-ie w Strzałkowie na rozlewni oranżady, była zastępcą przewodniczącego związków zawodowych. Potem zajęła się domem.
W 2016 r. obchodzili 60. rocznicę ślubu, czyli Diamentowe Gody. Uroczystość Jubileuszu odbyła się w restauracji Światowid w Strzałkowie. – Wytrzymać tyle lat pod jednym dachem z tą samą kobietą to prawdziwa sztuka – mówił wówczas żartobliwe pan Kazimierz. Podobnie w żartobliwym tonie opowiadała o swoim mężu pani Zofia. – Pracowaliśmy całe życie, majątku się nie dorobiliśmy, ale dzięki Bogu przeżyliśmy tyle lat razem w miłości, wzajemnym szacunku i jako takim zdrowiu – mówiła śp. Zofia Tomczak.
Jak jednak zgodnie podkreślali: – Najważniejsze było to, że po tylu latach spędzonych razem, nawet w tak trudnych chwilach zawsze mogliśmy na siebie liczyć. To w życiu jest bardzo ważne.
Śp. Kazimierz Tomczak zmarł w wieku 85 lat. Jego pogrzeb odbył się w miniony czwartek o godz. 13.00 w Strzałkowie. Bliskim Zmarłego składamy wyrazy współczucia.