W Kenii zaraz po urodzeniu umiera 23 na 1000 dzieci (dla porównania w Polsce 3 na 1000). Słupczanin Witold Czerniak wraz z innymi studentami kierunków medycznych zrzeszonymi w Stowarzyszeniu „Leczymy z misją” zajmuje się pomocą rozwojową, dostarczając do kenijskich szpitali niezbędny sprzęt medyczny i szkoląc tamtejszy personel z jego obsługi.
Codzienność kenijskich szpitali to brak rąk do pracy, brak odpowiedniego sprzętu diagnostycznego, a nawet stałego dostępu do bieżącej wody. W trudnej sytuacji tamtejszej służby zdrowia pomagają polscy studenci kierunków medycznych zrzeszeni w projekcie „Leczymy z misją”. Na temat działalności stowarzyszenia opowiedział w rozmowie z nami słupczanin Witold Czerniak, student Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
Na czym polega projekt „Leczymy z misją”?
– Nasze stowarzyszenie zajmuje się pomocą rozwojową w Kenii, wysyłamy wolontariuszy i sprzęt medyczny do szpitali kenijskich. Wolontariusze są przeszkoleni z obsługi tego sprzętu i uczą kenijski personel jak go używać. Nie jest to pomoc humanitarna, nie działamy w momentach, gdy na przykład wydarzy się jakaś katastrofa, czy coś poważnego. Tylko przyszłościowo chcemy, żeby szpitale się stopniowo rozwijały. Dostają od nas ten używany, ale sprawny sprzęt i staramy się ich szkolić, jak ten sprzęt wykorzystywać w leczeniu czy diagnostyce.
Kto należy do stowarzyszenia?
– Jest to typowo studencka organizacja. Założona przez trzech studentów, obecnie liczy ok. 70 osób, a od zeszłego roku stawiamy głównie na profesjonalistów i współpracujemy z lekarzami i położnymi. W naszej organizacji są też stomatolodzy, fizjoterapeuci, studenci optometrii. Łącznie jesteśmy podzieleni na 14 sekcji. Każda specjalizuje się w danej dziedzinie medycyny. W porozumieniu ze szpitalami kenijskimi staramy się odpowiadać na ich największe zapotrzebowanie, dlatego szkolimy się z danej dziedziny, poszukujemy specjalistów, jeżeli tego wymaga sytuacja. Zaczynaliśmy w Poznaniu, ale obecnie działamy właściwie przy uczelniach medycznych na terenie całej Polski, w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Bydgoszczy, Łodzi i Zielonej Górze, Wrocławiu i Katowicach.Wspierają nas podmioty z całej Polski. Warto dodać, że swój sprzęt medyczny przekazała nam słupecka przychodnia Amika, a w ostatnim czasie pani stomatolog ze Strzałkowa ofiarowała w pełni sprawny unit dentystyczny, czyli fotel z lampą i wszystkimi niezbędnymi narzędziami.
Byłeś osobiście w Kenii. Czym się tam zajmowałeś?
– Tak. Przebywałem tam w trakcie ubiegłorocznych wakacji przez około sześć tygodni. Bo cała nasza działalność sprowadza się do okresu letniego, ze względu na to, że jesteśmy studentami. Staramy się być tam już od końca czerwca do końca września. Współpracujemy z pięcioma szpitalami kenijskimi. Ja byłem w dwóch. Jestem zaangażowany w sekcję noworodkową i neonatologiczną.Wraz z moją grupą skupialiśmy się na szkoleniach z resuscytacji noworodkowej. Jest dość poważnym problemem w Kenii, że okołoporodowo po urodzeniu umiera tam 23 na 1000 dzieci. Dla porównania w Polsce jest to 3 dzieci na 1000 urodzonych. Podstawowe umiejętności resuscytacji nie wymagają nie wiadomo jakiego sprzętu, tylko po prostu znajomości algorytmu. I to już zmienia diametralnie sytuację pacjentów.
Jak z bliska wygląda sytuacja kenijskiej służby zdrowia?
– Sama Kenia nie jest aż tak biednym krajem, bo jest jednym z bogatszych krajów Afryki. Więc ta bieda nie jest tam aż tak uderzająca. Szpitale nie są w jakimś opłakanym stanie, jakoś sobie radzą. Jest jeden lekarz na cały szpital, który obsługuje praktycznie wszystkich pacjentów na każdym oddziale, operuje, przyjmuje porody i opiekuje się dziećmi. Ma swoich pomocników, takich felczerów, którzy są po krótkich studiach medycznych. Nie są lekarzami, zajmują się przyjmowaniem pacjentów do szpitala, wprowadzają podstawowe leczenie i zaopatrują tak, żeby pacjenci przeżyli aż do momentu kontaktu z lekarzem.
Co planujecie w tym roku?
– Obecnie poszerzamy naszą działalność o większą liczbę wolontariuszy. Możliwe też, że wstrzelimy się do większej liczby szpitali. Chcemy kontynuować nasz projekt neonatologiczny. W ostatnim czasie dostaliśmy wiadomość od jednego z lekarzy kenijskich, że jest potrzeba odświeżenia wiedzy medycznej, że oni cieszą się że przyjeżdżamy, bo widzą różnicę jak przekazany sprzęt wpłynął na rozwój szpitala. Dlatego proszą nas o kontynuację współpracy. Wyjeżdżamy już w czerwcu, ale żeby wyjechać musimy się jeszcze sporo napracować w kraju. Między innymi zebrać środki oraz sprzęt.