Nadszedł utęskniony sezon na truskawki. Na nie właśnie czekamy przez cały rok – czerwone, pyszne, soczyste… Ale i wymagające w uprawie. Dlaczego właśnie one stały się ich pasją, a jednocześnie sposobem na życie? O tym opowiedzą Milena i Marek Szkudlarek ze Słupcy.
Tak naprawdę początki ich rodzinnej tradycji sięgają ponad trzy dekady wcześniej, kiedy w tej materii sił zaczęli próbować rodzice Marka – Czesława i Tadeusz. A Marek jakby przy nich wzrastał, korzystając ze zdobytej wiedzy. Teraz wiedza, którą przekazali mu rodzice procentuje.- Moi rodzice początkowo zajmowali się hodowlą kur i produkcją ogórków. Na maleńkim areale zaledwie 4 arów rozpoczęli naszą rodzinną tradycję. I tak wszystko się zrodziło – zaczyna naszą rozmowę Marek.
Sami próbowali uprawiać truskawki, trochę metodą prób i błędów, sami je zbierali. Oczywiście, ich uprawa nieco różniła się od obecnej. Z zaledwie 4 arów powstało kolejnych 25 arów, aż do chwili obecnej, gdzie już Milena i Marek produkują na 6 hektarach kilka sprawdzonych odmian truskawek, które oferują w sprzedaży.
Można śmiało powiedzieć, że minęły lata, a truskawkę traktujemy jako klasyk, oczywistą oczywistość i… pamiętamy ją od dziecka. Pamiętamy ją przede wszystkim zbieraną w ogródku u babci, gdy była zalążkiem lata, choć chrzęściła nieco piaskiem niejednemu z nas po zębach. Pamiętamy podaną z cukrem, bądź luksusowo, w kryształowym pucharku w słodkiej śmietanie w eleganckiej restauracji lub cukierni. Dlaczego ją pokochaliśmy? – Tak, po prostu. Jest pierwszym owocem lata, wszyscy ją lubią, no i oczywiście, w uprawie naprawdę można ją polubić, choć, nie ukrywamy, jest bardzo wymagająca – dodaje Milena.
– Moi rodzice dawno temu mieli również epizod uprawy malin. W najlepszym momencie można było sprzedać jej około 200 kilo, a truskawki sprzedaje się tonami – nadmienia Marek, który z żoną rodzinną tradycję prowadzi od 12 lat. Rodzice z czasem przekazywali im areał, zmniejszając jednocześnie u siebie, a oni z kolei go powiększali z bardzo dobrym skutkiem.
Oczywiście wymaga to sporo pracy i wysiłku, i jak dodają, ich praca trwa praktycznie dziewięć miesięcy w roku. Mogą zapomnieć o majówkach, letnich wakacjach. Na szczęście zimą przychodzi czas na upragniony reset. Zazwyczaj wykorzystują go na pobyt z dziećmi w górach. Również swoje dzieci uczą tego, że praca popłaca. Chcą wpoić im przede wszystkim cechy pracowitości i rzeczowego podejścia do życia. A oni później zdecydują, jaką drogę wybiorą.
Zapytani o ulubioną odmianę produkowanego przez nich owocu, wspólnie i bez zastanowienia odpowiadają, że jest to zdecydowanie rumba… nazwa jak taniec wesoła, a smak truskawki po prostu najlepszy. – Wiadomo, truskawka, to owoc miękki, który szybko się psuje i trzeba jak najszybciej go sprzedać. I jak każdy owoc do wzrostu lubi dużo słońca i wysokiej temperatury. A cała otoczka uprawy zajmuje wiele wysiłku i pracy. Trzeba zachować odpowiednie terminy uprawy, środków ochrony roślin, a także ich pielęgnacji. Każdy metr jest ściółkowany słomą, nawadniany wodą ze studni głębinowej, taśmami kropelkowymi, które znajdują się 10 cm w ziemi, co skutkuje wydzielaniem mniejszej ilości szkodliwych gazów do powietrza. A to akurat jest dużym plusem. Jedyne, na co w uprawie nie mamy wpływu to niestety warunki atmosferyczne. Nie raz zdarzało się, że z uwagi na przymrozki zbieraliśmy 4 tony z hektara, zamiast 30, a z tego żyjemy przez cały rok. Musimy więc trzymać pieczę nad wszystkim przez większość dni w roku. Samo rozplanowanie ekonomiczne wymaga sporo czasu no i wysiłku. Ale najważniejsze jest to, że to bardzo nas cieszy i przede wszystkim rozwija. My wcześniej, w naszej uprawie również wzorowaliśmy się na innych, z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, którzy pokazali nam, że po prostu można. I to nas najbardziej cieszy – opowiadają.
Milena jakiś czas po zamążpójściu podjęła decyzję o pomocy mężowi. Z wykształcenia jest anglistką. Zrezygnowała jednak z pracy zawodowej. – To była po prostu kwestia przełożenia, co w życiu jest ważne. Życie samo to wszystko zweryfikowało. Marek to moją pierwsza miłość, truskawki kolejna. Musiał minąć czas, bym zgłębiła wiedzę w tym temacie i teraz nie żałuję – mówi z uśmiechem Milena.
Truskawkowy sezon właśnie się rozpoczyna. Więc czego im życzyć? – Niczego więcej, tylko dobrej pogody i obfitych zbiorów – powiedzieli kończąc.