W Strzałkowie upamiętniono dziś kolejną wyjątkową dla tej miejscowości postać. Na budynku szkoły podstawowej odsłonięta została tablica pamiątkowa poświęcona Leonowi Urbaniakowi – strzałkowskiemu lekkoatlecie i patriocie.
Ten wybitny polski sportowiec i patriota przyszedł na świat 25 marca 1900 r. w Szamarzewie. Jednak całe swoje dzieciństwo i młodość spędził w Strzałkowie, gdzie na błoniach rozciągających wokół tej urokliwej miejscowości zdobywał swoje pierwsze sportowe szlify. Był synem Wawrzyńca Urbaniaka, który założył i prowadził w Strzałkowie piekarnię przy obecnej ulicy Powstańców Wlkp. Gdy ukończył 18 lat, po krótkiej służbie w niemieckiej jednostce artylerii w Głogowie, zaciągnął się w szeregi wielkopolskich oddziałów powstańczych. Jako ochotnik trafił do jednego z najbardziej newralgicznych punktów tego zwycięskiego zrywu niepodległościowego. Wziął m. in. udział w wyzwoleniu Gniezna, zdobyciu Szubina, czy też zatrzymaniu niemieckiej ofensywy na przedpolach miejscowości Grójec Wielki. Za jego przykładem, w szeregi powstańcze zaciągnął się również jego młodszy brat Józef Urbaniak (jego mogiła znajduje się cmentarzu w Strzałkowie).
W kolejnych dwóch latach, w ramach 61. pułku piechoty, uczestniczył w przełomowej dla Polski i Europy wojnie polsko – bolszewickiej. Podczas jej trwania miał okazję m. in. defilować w Kijowie, czy odpierać sowieckie natarcia na brzegach Berezyny. Swój szlak bojowy zakończył na ulicach późniejszego Dzierżyńska.
Po zakończeniu działań wojennych, postanowił pozostać w wojsku i jako podoficer przez kilka lat służył w bydgoskim garnizonie. W 1924 r. zauważono jego ponadprzeciętne zdolności sportowe i został przeniesiony na stanowisko instruktora do Centralnej Wojskowej Szkoły Gimnastyki i Sportów w Poznaniu. Co ciekawe, trafił tam wówczas z Bydgoszczy wraz Feliksem Stammem, późniejszym wychowawcą wielu pokoleń polskich bokserów. W 1925 r. reprezentowali oni wojsko polskie w meczu lekkoatletycznym w Pradze, przeciwko tamtejszej, wojskowej szkole wychowania fizycznego. Strzałkowski lekkoatleta bardzo szybko nawiązał też współpracę z Wartą Poznań, w barwach której zdobył wiele sportowych trofeów.
O znaczeniu tego bardzo uniwersalnego sportowca dla poznańskiego klubu może świadczyć zestawienie jego wyników, na tle innych sportowych osiągnięć. Strzałkowianin mógł poszczycić się najlepszymi wynikami sportowymi wśród zawodników Warty Poznań w biegu na 110 m (1925 i 1927 r.), w biegu rozstawionym 4 x 100 m (1927 r.), rzucie dyskiem (1925 i 1927 r.), rzucie dyskiem oburącz (1927 r.), rzucie oszczepem (1926 i 1929 r.), rzucie oszczepem oburącz (1927 r.), skoku o tyczce (1927 i 1929 r.), pchnięciu kulą (1925, 1926 oraz 1927 r.), pchnięciu kulą oburącz (1927 r.), rzucie młotem (1927 i 1929 r.), pięcioboju (1926 r.) oraz dziesięcioboju (1926 i 1927 r.). Podczas swoich występów kilkadziesiąt razy stawał na podium Mistrzostw Polski. Jego największym osiągnięciem było zdobycie tytułu Mistrza Polski w konkurencji rzut kulą oburącz (1927 r.). Jako pierwszy „Warciarz” w historii tego klubu, otrzymał w 1928 r. powołanie do reprezentacji Polski, wziął wówczas udział w meczu lekkoatletycznym Polska – Jugosławia. Był to podwójnie szczęśliwy dla niego rok, gdyż wówczas na Mistrzostwach Polski aż 7-krotnie stawał na podium. Zdaje się, że już nigdy nikomu tego wyczynu nie udało się powtórzyć. Należy też podkreślić, iż w ogólnopolskiej klasyfikacji punktowej prowadzonej od 1920 r. do dziś, dla wszystkich lekkoatletów występujących w Mistrzostwach Polski, został on sklasyfikowany na bardzo wysokiej 9 pozycji. To wynik chyba już obecnie nie do pobicia, przez współczesnych czempionów lekkoatletycznych.
Na początku lat trzydziestych postanowił przerwać swoją karierę zawodniczo – trenerską i trafił w szeregi Związku Strzeleckiego. Ta paramilitarno – wychowawcza organizacja zaczęła wówczas tworzyć swoje struktury w skupiskach polonijnych we Francji. Jak się jednak okazało, przed częścią polskich instruktorów wydelegowanych nad Loarę postawiono dodatkowe zadania o charakterze czysto wywiadowczym. Chodziło głównie o rozpracowywanie niemieckiego potencjału gospodarczo – militarnego przy granicy Francji. W tej części swojej działalności Leon Urbaniak podlegał bezpośrednio późniejszemu organizatorowi i dowódcy Kedywu AK – mjr Augustowi Emilowi Fieldorfowi.
We Francji bardzo mocno zaangażował się w rozwój polskiej aktywności społeczno – sportowej. Jego wychowankowie odnosili wiele sukcesów na zawodach polonijnych, ale też i w ramach francuskich rozgrywek ligowych. Tutaj też poznał swoją przyszłą żonę Annę Budny, Polkę urodzoną już na emigracji, z którą doczekali się w 1936 r. syna Leona Czesława Urbaniaka. Oboje planowali powrót do Polski i przy okazji wizyt w Strzałkowie zakupili nawet nieruchomość. Te wszystkie plany pokrzyżował jednak wybuch II wojny światowej.
Leon Urbaniak już pod koniec września 1939 r. wstąpił do polskich formacji wojskowych utworzonych na terenie Francji. Po klęsce polskiego sojusznika, natychmiast włączył się do pracy niepodległościowej. Zorganizował i kierował jednym z regionów konspiracyjnych Polskiej Organizacji Walki o Niepodległość (POWN) krypt. „Monika”, z siedzibą w Tuluzie. Otrzymał wówczas ps. „Zenon”. W styczniu 1944 r. został awansowany do stopnia podporucznika. Niestety, na skutek działań Gestapo, w marcu 1944 r. doszło do wielu aresztowań polskich konspiratorów na południu Francji. Na liście uwięzionych znalazł się również Leon Urbaniak, którego zatrzymano 9 marca 1944 r. Jednak tuż przed ujęciem udało mu się ostrzec i zabezpieczyć przed dekonspiracją całą podlegającą mu sieć konspiracyjną. Jego zaangażowanie i poświęcenie zostało zauważone i w listopadzie 1944 r. został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Po zatrzymaniu przez Niemców, przeszedł on przez kilka więzień i obozów koncentracyjnych, żeby ostatecznie trafić do obozu w Malchow. Tutaj doczekał się wkroczenia Armii Czerwonej. Nie oznaczało to dla niego niestety wolności. Najprawdopodobniej nowe władze zidentyfikowały go jako pracownika przedwojennej, polskiej „dwójki” i zablokowały możliwość jego zwolnienia. Uwięziony przez nowe władze, schorowany i wyczerpany dotychczasowymi śledztwami, próbował wydostać się do Polski lub Francji. Niestety mimo wsparcia bliskich a nawet władz francuskich, sowiecka komendantura była nieustępliwa. Wkrótce zresztą ślad po nim zaginął. Rodzinie nigdy nie udało się ustalić daty i bezpośredniej przyczyny jego śmierci oraz ewentualnego miejsca pochówku. Wiele wskazuje, że mógł zostać wywieziony w głąb Związku Sowieckiego i tam zapewne zmarł z wyczerpania i chorób jakich nabawił się podczas pobytu w niemieckich, a później i sowieckich kazamatach.