Na co dzień noszą modne szpilki. Lubią dbać o siebie. Kiedy jednak usłyszą sygnał syreny, zrywają się na nogi, zakładają mundur i pędzą do remizy. Ķsięgowe, sekretarki, nauczycielki, fryzjerki. Z pasji kobiety – strażaczki, zawsze odważne i nieustraszone…
Stanowią nieodzowną część jednostki. Cztery nasze bohaterki od dawna marzyły o pasji strażackiej. Zapytane o nią bez zastanowienia odpowiadają, że to po prostu chęć pomocy innym. Służba czynna to nie tylko wyjazdy do pożarów, ale także m.in. pełnienie funkcji w zarządzie: sekretarza, skarbnika oraz szkolenia i doskonalenie swoich umiejętności w ramach Jednostki Operacyjno – Technicznej, sprzątanie w remizie czy organizowanie różnych wydarzeń. Najwięcej emocji jednak budzą nagłe wyjazdy na akcje.
– Lubię, kiedy muszę komuś udowodnić, że potrafię i dam radę coś zrobić, nie do końca kobiecego – mówi Ela Borowska, jedna z naszych bohaterek. Swoje zamiłowanie do straży odziedziczyła po tacie i bratu, którzy od lat służą w straży. – Kiedy byłam jeszcze młodą dziewczynką, bardzo dużo słyszałam opowieści taty o wyjazdach i ratowaniu drugiego człowieka. Z tą decyzją po prostu rosłam – tłumaczy.
Z kolei Kasię Matuszak, fryzjerkę z zawodu, do straży wciągnął chłopak Tomasz. – Od 2009 jakby „służymy tu razem” – śmieje się. I dodaje, że właśnie w straży się poznali, i w sylwestra obok samochodów strażackich jej się oświadczył. – To były najbardziej romantyczne oświadczyny, o jakich słyszałam – odpowiada.
Agata Szymczak od tego roku zarządza finansami zagórowskiej straży. Choć z Kasią nie biorą udziału w akcjach ratowniczych, są czynnymi członkiniami, będącymi zawsze tu – na miejscu. Dbają o błysk straży i przygotowują kulinarnie wszystkie uroczystości. Agata swoje poświęcenie pokazała niejednokrotnie, nawet kiedy tuż po porodzie, przyszła z maleńką córką, by pomóc w uroczystościach przekazania samochodu. – To się po prostu czuje, czuje, że musisz tu być i pomagać- dodaje.
Najmłodszą druhenką zagórowskiej straży jest Weronika Woźniak. Służy tutaj od 2017 roku, a od kwietnia 2019 roku bierze czynny udział w akcjach ratowniczo- gaśniczych. Na co dzień pełni w zarządzie funkcję gospodarza sali. – Od małego lubiłam wykonywać rzeczy, które w społeczeństwie postrzegane są jako męskie, od zawsze wolałam uczyć się jak obsługiwać narzędzia jak np piła, wiertarka itp, więc więcej czasu spędzam pomagając tacie czy to przy remontach, cięciu drzewa, czy wszelkich naprawch, niż mamie w kuchni i tak zostało do dnia dzisiejszego. Doświadczenie wyciągnięte z domu rodzinnego przydaje się jak najbardziej na zdarzeniach jak i podczas remontów w OSP. Dla mnie bycie strażakiem, to przełamywanie stereotypów, związanych z określeniem, że kobiety „to słaba płeć”. I chyba mi się to udaje, patrząc po tym, że ubrana w umundurowanie strażackie, gdzie tylko było mi oczy widać, usłyszałam, dziękuję Panowie za kawał dobrej roboty. Myślę, że to również poświęcenie czasu prywatnego na bezinteresowne pomaganie innym, bez względu na porę dnia i nocy – mówi.
Dziewczyny nadmieniają zgodnie, że cieszą się i są dumne z tego, że mogą tworzyć zaszczytne grono druhów Ochotniczej Straży Pożarnej w Zagórowie – straży z ponad stuletnią tradycją, straży, której główną zasadę „Bogu na chwałę, ludziom na ratunek” kultywuje się już tyle lat. – Tutaj wszyscy traktujemy siebie jak jedną wielką rodzinę – odpowiadają.
Ale też warto nadmienić, że straż to nie tylko zawody, wspólne ogniska i imprezy okolicznościowe, ale też wielokrotnie narażanie życia i branie odpowiedzialności za osoby poszkodowane, a do tego czasem dojrzewa się latami. Były chwile i radosne, kiedy nieustraszone dziewczęta jechały za samochodem strażackim do akcji i po drodze brakło im paliwa, ale też te tragiczne. Wtedy nie ma czasu na łzy… Wzruszenie i smutek pojawiają się później. – Do końca życia będę pamiętać sytuację, kiedy ze strażakami pojechaliśmy do utonięcia człowieka, a na miejscu zdarzenia okazało się, że to mój dobry kolega. Te emocje pamiętam do dziś – opowiada Ela.
To właśnie ona w minionym roku brała udział w największej ilości wyjazdów do akcji ratowniczo – gaśniczych w powiecie słupeckim jako kobieta, rok wcześniej Weronika.
Czy w tej pasji pojawiają się chwile rezygnacji? – Oczywiście, że tak i to nie raz. Po ogromnym pożarze w Łomowie. Kiedy ktoś w biegu podłączył źle rozdzielacz do pompy i całym ciśnieniem dostałam w ciało. Potem jeszcze doszło poparzenie. Myślałam, że to ostatni wyjazd, ostatni bieg do straży. Jednak kiedy ponownie zawyła syrena znów pojawił się ten mój szybki bieg. Któryś z tych biegów oczywiście skończył się dziurą w ręce i 5 szwami, ale to w tych momentach przechodzi kompletnie na drugi plan i staje się nieważne – mówi Ela.
– W tym wszystkim najważniejszy jest ten moment, kiedy rozpalała się iskierka chęci niesienia pomocy innym. To słowo „dziękuję” jest dla nas największą nagrodą – wyznają dziewczyny.
DR.