Gdy policjantom udało się obezwładnić i wpakować do karetki awanturującego się 37-latka, ten nie dał za wygraną.
W lipcu zeszłego roku policja dostała zgłoszenie o agresywnym mężczyźnie na terenie ośrodka w Skorzęcinie. Ze wstępnych informacji wynikało, że nie tyko się awanturuje, ale również obnaża przed ludźmi pokazując im pośladki. Przybyli na miejsce policjanci nie znaleźli nikogo, kto poczułby się pokrzywdzony takim zachowaniem mężczyzny. Nie było jednak żadnych wątpliwości, że interwencja policji wobec niego jest konieczna. 37-latek z Łodzi z zaciśniętymi pięściami odgrażał się przechodniom. Na widok policjantów na chwilę się uspokoił, ale ci nie mogli się z nim dogadać. Bełkotał i wyraźnie czuć było od niego alkohol. Po chwili znowu stał się agresywny, zupełnie ignorując polecenia mundurowych. Funkcjonariusze zdecydowali, że trzeba go zatrzymać i przewieźć na komendę. To zadanie, jak się wkrótce okazało, wcale nie było łatwe. Jadąc radiowozem 37-latek zaczął walić głową o elementy wyposażenia auta. Kopał też siedzącego za kierownicą policjanta. Mundurowi zatrzymali radiowóz i wezwali karetkę pogotowia. Jak potem tłumaczyli, ze względu na autoagresję zatrzymanego. W karetce 37-latek jechał w asyście zarówno policjantów, jak i ratowników medycznych. Mimo że był obezwładniony, zniszczył wyposażenie karetki. Wygryzł dwie duże dziury w noszach, na których leżał. Pracownicy szpitala oszacowali straty na ponad 500 zł. Nie zamierzali odpuszczać agresywnego pacjentowi. Złożyli oficjalny wniosek o jego ściganie i ukaranie. 37-latek nie przyznał się do winy. – Jeśli faktycznie dokonałem uszkodzenia noszy to zrobiłem to nieumyślnie – mówił podczas przesłuchania. Dodał, że niczego nie pamięta – ani interwencji policji, ani tego, że jechał karetką. Przyznał, że tego dnia wypił 2 setki wódki i 3 piwa. Swoje agresywne zachowanie tłumaczył tym, że zmieszał alkohol z lekami, które brał od kilku miesięcy. – Wcześniej nie znalazłem się w podobnej sytuacji, nie łączyłem leków z alkoholem – zapewniał.
W minionym tygodniu słupecki sąd uznał 37-latka za winnego zniszczenia noszy. Mieszkaniec Łodzi ma zapłacić niecałe 600 zł grzywny i pokryć wyrządzone szkody.
Głodny nie jesteś sobą
Autor tego artykułu nie powinien nazywać się dziennikarzem…