Kilka wozów strażackich dziś ok. godz. 7.30 pojawiło się w Lądku. Mundurowi przyjechali na pomoc mężczyźnie, który według zgłoszenia miał zatruć się czadem. Strażaków zaalarmował jego kolega, który podejrzewał, że mogło dojść do tragedii. Sądził tak na podstawie tego, co wydarzyło się chwilę wcześniej. Odebrał telefon od kolegi, ale ten nie odpowiadał na jego pytania. Zaniepokojony pojechał do niego do domu, a kiedy nikt nie otwierał zaczął się martwić, że kolega mógł zatruć się czadem. Na szczęście, jego obawy się nie potwierdziły. Okazało się, że rzekomo potrzebujący pomocy mężczyzna w tym czasie spokojnie siedział nad Wartą, gdzie łowił ryby. Z kolegą przez telefon nie rozmawiał, bo połączenie z nim nawiązał zupełnie przypadkiem, mając telefon w kieszeni.
Kilka wozów strażacki pojechało do niejasnego wezwania? To nie pierwszy raz to przeludnienie w interwencjach. To się komus opłaca?
Kilka wozów strażacki pojechało do niejasnego wezwania? To nie pierwszy raz to przeludnienie w interwencjach. To się komus opłaca?
Za każdy wyjazd kasiorę biorą
Lepiej wysłać trzy auta za dużo jak o jedno za mało niż potem użerać się z prokuraturą.
Nie wiem, kto tam przyjmuje zgłoszenie ale chyba musi to być kawał bystrzaka.